Resort energii ogłosił dobry wynik sektora węgla kamiennego za 2017 r. Ale nie potrafi wyjaśnić, skąd wziął 3,6 mld zł. W rzeczywistości spółki miały sporo mniejszy zysk.
Resort energii ogłosił dobry wynik sektora węgla kamiennego za 2017 r. Ale nie potrafi wyjaśnić, skąd wziął 3,6 mld zł. W rzeczywistości spółki miały sporo mniejszy zysk.
/>
W 2017 r. notowania węgla kamiennego, energetycznego, ale głównie koksowego, były na świecie bardzo wysokie, co przekładało się też na ceny w Polsce. Węgiel energetyczny zdrożał prawie dwukrotnie, dochodząc momentami do 90 dol. za tonę, a koksowy przebił barierę 200 dol. za tonę.
Zyski naszych kopalń mogłyby być dzięki takim stawkom dużo wyższe, gdyby wiele zakładów nie borykało się z problemami wydobywczymi. Mniejszą produkcję i powstały deficyt paliwa musieliśmy pokryć trzecim co do wielkości w historii – 13,4 mln ton – importem surowca.
Ceny to niejedyny czynnik, który wpłynął na wyniki kopalń. Istotne było wykupienie przez Skarb Państwa za ponad 2 mld zł deputatów węglowych dla emerytów i rencistów. Pozwoliło to spółkom węglowym na rozwiązanie utworzonych na ten cel rezerw, co przełożyło się bezpośrednio na ich wynik netto.
Wysoki zysk nie był więc sukcesem udanej restrukturyzacji, choć np. w przypadku Jastrzębskiej Spółki Węglowej dała ona lepsze efekty niż w przypadku Polskiej Grupy Górniczej, ale w dużej mierze księgowości. I to wcale nie kreatywnej. Bogdanka, która swoje wyniki podała w miniony piątek, wyraźnie zaznaczyła, że rekordowe 670 mln zł zysku netto jest efektem „zdarzeń jednorazowych”, bez których kopalnia miała ok. 173 mln zł czystego zysku. Ponad 2,5 mld zł zarobku JSW to też częściowo efekt rozwiązania rezerw.
Na plusie w ubiegłym roku był także Węglokoks (kopalnia Bobrek-Piekary). Jak poinformował nas rzecznik Węglokoksu Paweł Cyz, przed badaniem biegłego rewidenta zysk szacowany jest na ok. 108 mln zł.
Pod kreską natomiast znalazły się w ubiegłym roku Tauron Wydobycie oraz prywatna Silesia, należąca do czeskiego EPH. Według naszych obliczeń obie te firmy wygenerowały ćwierć miliarda złotych straty.
Nie udało nam się jednak, mimo kilku prób, ustalić, jakie finalnie są osiągnięcia Polskiej Grupy Górniczej.
- Wyniki podamy po przedstawieniu ich radzie nadzorczej, posiedzenie jest pod koniec marca – powiedział nam rzecznik PGG Tomasz Głogowski. Ostatnie prognozy firmy mówiły o ok. 80 mln zł na plusie, podczas gdy resort energii prognozował w listopadzie ubiegłego roku 200 mln zł, a w maju 2017 r. w PGG była mowa nawet o 400 mln zł czystego zarobku.
Jeśli zsumujemy wszystkie te liczby, okaże się, że sektor węgla kamiennego miał 3,16 mld zł, a w najlepszym razie 3,28 mld zł zysku netto, ale na pewno nie 3,6 mld zł.
Dlaczego więc resort energii nadmuchał balon, który przez kilka dni był pompowany w mediach, które nie zweryfikowały tych liczb? Na to pytanie nie udało nam się uzyskać jednoznacznej odpowiedzi w ministerstwie kierowanym przez Krzysztofa Tchórzewskiego.
„Zgodnie z przepisami o statystyce publicznej Ministerstwo Energii może upubliczniać jedynie zagregowane dane sektora. Dane poszczególnych spółek węglowych za ubiegły rok będą dostępne po zbadaniu przez biegłych na stronach internetowych tych spółek” - czytamy w odpowiedzi biura prasowego resortu.
Warto jednak przypomnieć, że kwotę 3,6 mld zł zysku za 2017 r. ministerstwo podało jeszcze przed publikacją wyników spółek giełdowych, czyli JSW i Bogdanki (ta ostatnia publikowała prognozy), a więc teoretycznie miało wiedzę o wynikach finansowych tych firm wcześniej niż ich pozostali akcjonariusze.
Decydujące starcie o płace w PGG
Na poniedziałek zaplanowano rozmowy ostatniej szansy o podwyżkach w Polskiej Grupie Górniczej. Niewykluczone, że zarząd i załogę, będącą w sporze zbiorowym z pracodawcą, będą próbowali godzić minister energii Krzysztof Tchórzewski i wiceminister Grzegorz Tobiszowski. Przypomnijmy: strona społeczna największego producenta węgla kamiennego zażądała 10-proc. podwyżek, władze firmy określają te żądania jako niemożliwe do spełnienia. Z naszych obliczeń wynika, że w ubiegłym roku PGG wydała na płace swej 43-tys. załogi ok. 3,38 mld zł. Podwyżka o 10 proc. oznaczałaby konieczność znalezienia 338 mln zł w 2018 r.
– Jak górnicy z PGG widzą zarobki kolegów z JSW, którym się poprawiło, to szlag ich trafia i się gotują, bo w JSW te zarobki są godziwe – irytuje się Wacław Czerkawski, wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce, przypominając, że w PGG średnia miesięczna pensja brutto jest najniższa w branży. – Ja nie wiem, czy ludzie nie wyjdą na ulice. Dziś bardzo trudno im cokolwiek wytłumaczyć, skoro widzą, że ceny węgla na świecie rosną, a w górnictwie odtrąbiono wielki sukces. Skoro jest tak dobrze, to czemu jest tak źle? Ludzie wezmą sprawy w swoje ręce – uważa Czerkawski.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama