Gdyby polskie firmy kupowały gaz po stawkach obowiązujących w Niemczech, rocznie zaoszczędziłyby 1,1 mld zł.
Od października Urząd Regulacji Energetyki znosi obowiązek zatwierdzania taryf gazowych dla przedsiębiorstw. To kolejny etap trwającej od trzech lat liberalizacji rynku gazu. W jej efekcie został złamany monopol Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa. Ale ceny wcale nie muszą pójść w dół. W porównaniu z Europą Zachodnią surowiec może nawet podrożeć.
Kontrolowana przez państwo firma jeszcze w 2013 r. sprzedawała 94 proc. gazu dostarczanego odbiorcom końcowym w Polsce. W zeszłym roku jej udział w rynku spadł do 74 proc. PGNiG w dalszym ciągu realizuje niemal całość dostaw gazu do gospodarstw domowych, ale straciło znaczną część odbiorców przemysłowych. Prezes URE uznał, że w tej części rynku konkurencja jest już na tyle duża, że nie musi nakładać limitów na ceny, po jakich przedsiębiorcy zaopatrują się w gaz.
– Dalsza liberalizacja rynku to krok we właściwym kierunku. Nie powinien on mieć istotnego wpływu na ceny w krótkim terminie. W ostatnim czasie bardzo często było tak, że przedsiębiorcy zaopatrywali się w gaz po cenach niższych niż określone w taryfach przez prezesa URE. Tak działała konkurencja – mówi Mariusz Caliński odpowiedzialny za sprzedaż gazu i energii elektrycznej w grupie kapitałowej Fortum.
Na koniec 2014 r. koncesję na obrót gazem miało 120 firm, obecnie jest ich 200.
/>
– W praktyce od dawna taryfy są tylko formalnym wymogiem, a ich poziom, co do zasady, nie ma wpływu na ceny, które są ustalane na podstawie tych na rynkach giełdowych. W tej kwestii nic się nie zmieni, na ceny gazu w Polsce wpływ będą miały warunki rynkowe wynikające z postępującej integracji rynków gazowych w Europie – napisało PGNiG w odpowiedzi na nasze pytanie o kształtowanie cen gazu w przyszłości.
Jednak ceny pomiędzy poszczególnymi giełdami się różnią. Na warszawskiej Towarowej Giełdzie Energii, za pośrednictwem której PGNiG, zgodnie z ustawowymi wymogami, zobowiązane jest sprzedawać 55 proc. gazu wprowadzanego do systemu przesyłowego, surowiec notowany jest ok. 10 proc. drożej niż na rynku niemieckim.
– Wprowadzona w sierpniu nowelizacja ustawy o zapasach w istotnym stopniu ograniczyła liczbę graczy na rynku, bo część firm zrezygnowała z koncesji. Różnica między cenami gazu na TGE i np. rynkiem niemieckim zaczęła się powiększać, co może grozić wzrostem cen dla krajowych przedsiębiorców w dłuższym okresie – ocenia Mariusz Caliński.
Nowelizacja ograniczyła opłacalność importu gazu przez prywatne firmy (nakłada na nie obowiązek utrzymywania zapasów surowca, którego wykonanie jest kosztowne) i tym samym rozluźniła związek między cenami surowca na giełdzie w Warszawie i niemieckim rynku Gaspool. Jak opisuje jedna z osób śledzących notowania, można obserwować następujące zjawisko: jeśli w trakcie trwającego od sierpnia trendu wzrostowego ceny na rynkach europejskich przejściowo spadają, to w Warszawie obniżają się mniej. W ten sposób powiększa się różnica w cenach na niekorzyść krajowych odbiorców.
– W naszej ocenie zarzuty niektórych uczestników rynku wynikają z braku woli solidarnego ponoszenia kosztów związanych z utrzymywaniem zapasów obowiązkowych gazu ziemnego, a tym samym uczestnictwa w systemie bezpieczeństwa dostaw na równych zasadach z pozostałymi importerami gazu. Natomiast różnica cen (spread) między notowaniami zachodnioeuropejskimi a notowaniami w Polsce jest zjawiskiem stałym, istniejącym od początku polskich notowań tj. od 2013/2014 r. Wynika ona m.in. z konieczności poniesienia kosztów przetransportowania gazu z rynku zachodniego do Polski – uważa PGNiG.
Przy obecnych cenach (na TGE gaz z dostawą w 2018 r. kosztuje 85 zł/MWh) na gaz wydajemy łącznie ok. 15 mld zł, z czego 8,5 mld zł przypada na odbiorców przemysłowych. Gdyby na polskim rynku obowiązywały ceny niemieckie, przedsiębiorcy za gaz zapłaciliby 1,1 mld zł mniej. Gospodarstwa domowe przed wzrostem rachunków może obronić prezes URE. Dla tej grupy odbiorców będzie ustalał taryfy przynajmniej do 2023 r.
Walne PGNiG doprecyzuje statut
PGNiG ma mieć możliwość realizacji przedsięwzięć inwestycyjnych, nawet jeśli pogorszą one jego kondycję finansową, ale służą bezpieczeństwu energetycznemu. Odpowiednimi zmianami w statucie zajmie się zwołane na 21 października nadzwyczajne walne zgromadzenie akcjonariuszy. Chodzi o kontrowersyjny paragraf 17 dokumentu. Dotychczasowe jego brzmienie zostanie zmiękczone w ten sposób, że spółka będzie mogła podejmować inwestycje, które mogą, ale nie muszą prowadzić do strat. Utrzymana została konieczność wyrażenia pisemnej zgody na taką inwestycję przez ministra do spraw energii. „Proponowana zmiana statutu spółki ma charakter doprecyzowujący. Celem jej wprowadzenia jest usprawnienie funkcjonowania spółki oraz sprawowania nadzoru przez Ministerstwo Energii” – czytamy w uzasadnieniu. Kurs akcji PGNiG na GPW spadł wczoraj o 2,4 proc., do 6,63 zł na zamknięcie sesji.