Australijczycy zapewniają, że chcą budować w Polsce kopalnie i nie myślą o sprzedaży koncesji.
– Należąca do australijskiej grupy Prairie Mining spółka PD Co. nie wybuduje kopalni w sąsiedztwie lubelskiej Bogdanki – uważa były prezes tej kopalni Zbigniew Stopa. W rozmowie z DGP przyznaje, że od początku nie wierzył w powodzenie tego projektu. W górnictwie można zarabiać nie tylko na wydobyciu, ale też np. na handlu koncesjami.
Jak wynika z informacji DGP, Australijczycy „chcieli się dogadać” właśnie w ten sposób. – Nie dostałem wprost propozycji odkupienia od nich koncesji poszukiwawczej na pola K6 i K7, o które teraz Bogdanka spiera się z PD Co. w sądzie. Jednak na jednym ze spotkań w resorcie środowiska zaproponowano mi, żebyśmy się „jakoś dogadali” – mówi DGP Zbigniew Stopa. – Ja się nie zamierzałem dogadywać, bo uważam, że dla Bogdanki nie są to złoża niezbędne, bardziej perspektywiczne jest inne nowe pole, Ostrów. Na jego temat miałem rozmowę też z australijską firmą, Balamarą, która zastanawiała się nad wnioskiem o koncesję i jej odsprzedażą, ale dali sobie spokój – dodaje.
Stopa wielokrotnie publicznie powtarzał, że Australijczycy starają się o koncesję, żeby ją sprzedać. PD Co. wytoczyło mu proces. Obecny zarząd Bogdanki z Krzysztofem Szlagą na czele na temat propozycji Australijczyków się nie wypowiada. Jednak jak ustalił DGP, nowe propozycje „dogadania się” również padały.
Jak i po co handluje się koncesjami? Mechanizm jest prosty. Firma X prowadzi działalność wydobywczą na danym terenie. Koncesje na kolejne, sąsiednie złoża uzyskuje po złożeniu stosownego wniosku. Nie ma jednak na to wyłączności, więc wniosek może złożyć również ktoś inny. Robi to firma Y, która była szybsza i wie o planach firmy X. Inwestuje oczywiście swoje środki w badanie i dokumentowanie złoża, dzięki czemu może zaproponować firmie X nie tylko koncesję, ale i częściowo odrobioną pracę domową. Oczywiście za odpowiednio większą kwotę niż Y w to zainwestowała. Klasyczne pośrednictwo.
W październiku Prairie Mining ogłosiła przejęcie od NWR Karbonia projektu Dębieńsko – nieczynnej kopalni z dużymi zasobami cennego węgla koksowego. Kupując spółkę, Australijczycy nabyli także prawa do koncesji wydobywczej, która została wydana na 50 lat. Sęk w tym, że zgodnie z decyzją Ministerstwa Środowiska z 2007 r. produkcja węgla z Dębieńska musi ruszyć do lutego 2018 r. Dziś już wiadomo, że nowemu właścicielowi nie uda się dotrzymać tego terminu.
Jak zaznacza Artur Kluczny, menedżer Prairie, spółka chce przekonać Ministerstwo Środowiska, by rozpoczęcie produkcji nastąpiło w terminie późniejszym.
– Musimy zmodyfikować sposób udostępnienia złoża i tym samym zmienić koncepcję budowy kopalni, dostosowując ją do oczekiwań rynkowych, np. ograniczając skalę inwestycji – mówi Kluczny. Jak podkreśla, spółka musi najpierw upewnić się co do zasobności złoża. Pierwsza ocena zasobów powinna być gotowa w marcu. Potem czas na studium wykonalności. – W ciągu dwóch lat powinniśmy się uporać z zakończeniem prac projektowych i będziemy mogli przystąpić do budowy kopalni – mówi Kluczny.
Te argumenty mogłyby świadczyć o tym, że Australijczycy rzeczywiście nie są zainteresowani handlem koncesjami tylko górnictwem.
Gdy wczytać się w oficjalne stanowisko resortu środowiska, można jednak dojść do innych wniosków. „Do ministra środowiska do dziś nie wpłynęła oficjalna informacja na temat zmiany stanu właścicielskiego spółki NWR Karbonia, w szczególności dotyczy to umowy przejęcia udziałów tej spółki przez inną spółkę. Na chwilę obecną nie są też znane intencje koncesjobiorcy co do rozpoczęcia wydobycia kopaliny” – czytamy w odpowiedzi resortu dla DGP.
W bardziej zaawansowanej fazie jest pierwszy projekt spółki, czyli budowa kopalni Jan Karski na Lubelszczyźnie. Tam oprócz strategicznego inwestora, jakim jest CD Capital, udało się też pozyskać chińskiego partnera China Coal, który zadeklarował wsparcie przy sfinansowaniu budowy kopalni.
– Zaangażowaliśmy się w te projekty, bo naszym zdaniem mają olbrzymi potencjał ekonomiczny i finansowy. Stanowczo zaprzeczam informacjom, że chcemy odsprzedać którykolwiek z nich – podkreśla Kluczny.
Jego zdaniem byłoby to działanie nieracjonalne. Na projekt Jan Karski firma wyłożyła dotychczas ok. 25 mln dol. Koszt całej inwestycji wyniesie ok. 631 mln dol.
W ocenie Jerzego Markowskiego, byłego wiceministra gospodarki ds. górnictwa, większy potencjał ma projekt związany z budową nowej kopalni koło Bogdanki. Jego realizacja jest bowiem akceptowana społecznie, a nawet wyczekiwana przez lokalną społeczność. Co więcej, złóż do eksploatacji na pewno tam nie zabraknie, więc Australijczycy nie będą zagrożeniem dla fedrującej w tym rejonie Bogdanki.
Podkreśla jednak, że nie zdziwiłby się, gdyby spółka próbowała sprzedać któryś z tych projektów. Choć kupujący stanie dokładnie przed takimi samymi wyzwaniami, przed jakimi stoją dziś władze PD Co.