Senacka komisja zaproponowała, by Izba nie wnosiła poprawek do ustawy obniżającej wiek emerytalny z 67 lat do 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn. Prezydencki projekt Sejm przyjął 16 listopada.
Wnioski mniejszości - o odrzucenie ustawy w całości, a w razie nieprzyjęcia takiego wniosku - poprawkę Jana Rulewskiego - zaprezentował sprawozdawca Mieczysław Augustyn. Przekonywał, że nie stać Polski na to, by przez wcześniejszy wiek emerytalny tracić osoby, które mogą być aktywne zawodowo. W jego ocenie doprowadzi to do zmniejszenia emerytur - w przypadku kobiet radykalnie - oraz większych dopłat z budżetu państwa do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, z którego pochodzą pieniądze na wypłaty emerytur.
Wniosek mniejszości - poprawka Jana Rulewskiego - zmierza do tego, by podstawowy wiek emerytalny nie zmienił się i wynosił nadal 67 lat niezależnie od płci, ale by można było uzyskać do niej prawo w wieku 62 lat, przy stażu pracy 40 lat dla mężczyzn i 35 lat dla kobiet – co uwzględnienia w tym stażu ich funkcje rodzinne i opiekuńcze.
Piotr Florek w imieniu klubu PO zapowiedział, że senatorowie nie poprą ustawy ze względu na obciążenia budżetu państwa. Wyliczał, że na program 500 plus wydatki wyniosą 23 mld zł rocznie, propozycja podwyższenia kwoty wolnej od podatku - ok. 15 mld, co w sumie z wcześniejszymi emeryturami kosztowałoby ok. 50 mld zł, gdyby Polacy skorzystaliby z tej możliwości.
"A Polacy z niej skorzystają" – ocenił. W jego ocenie to dobrze, że w takiej sytuacji są propozycje ograniczenia możliwości dorabiania przez emerytów. "Przy gremialnym przejściu na emeryturę np. kobiet w wieku 60 lat, które są w stanie dalej pracować i taką pracę podejmą, takie rozwiązania będą potrzebne" – tłumaczył Florek.
W jego ocenie należało – pomimo obietnic z kampanii - utrzymać podwyższony wiek emerytalny, bo z jednej strony nie stać na to budżetu, a z drugiej - emerytury dla kobiet będą o 1000-1500 zł mniejsze, jeśli przejdą w wieku 60 lat zamiast w 67 roku. "My teraz ten system rujnujemy, trzeba współczuć temu, kto musiał będzie to zrobić z powrotem" – podkreślił Florek.
Zdaniem Jana Marii Jackowskiego (PiS) to dobra zmiana i dobry kierunek zmian. Dziękował prezydentowi, który "obiecał, zgłosił i teraz z mównicy senackiej nad tym procedujemy" – mówił do prezydenckiej minister Anny Surówki-Pasek. Przypomniał, że zmiana przyjęta przez Sejm niczego dodatkowego nie wprowadza, przywraca jedynie to, co było przed podwyższeniem wieku emerytalnego.
Jan Rulewski w debacie tłumaczył motywy swojej poprawki, zgłoszonej jako wniosek mniejszości. W jego ocenie, takie rozwiązanie byłoby sprawiedliwsze i cieszyłoby się poparciem obywateli. Jednocześnie to rozwiązanie - utrzymujące podwyższony do 67 lat wiek emerytalny – jest przyjazne dla budżetu – przekonywał, prosząc o poparcie senatorów. Złożył też wniosek o wznowienie prac nad uchwałą Senatu dotyczącą dialogu społecznego.
Mieczysław Augustyn (PO) przekonywał, że zmiana jest zła, bo nie będzie wyborem, czy przejść na emeryturę, czy nie, tylko pracować dalej będzie trzeba, bo nowe emerytury będą tak niskie, że nie da się za nie przeżyć. Przekonywał, że za dziesięć lat rodziców emerytów będą wspierać ich dzieci, którym urodzi się potomek, na którego dostaną 500 plus, bo tak niskie będą świadczenia dla emerytów.
Podczas obrad wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Marcin Zieleniecki, broniąc prezydenckiej ustawy, przekonywał, że w sprawie emerytur elementy społeczne powinny przeważać nad ekonomicznymi.
Zwracał uwagę, że w debacie nad zmianami dominuje głos ekonomistów. "Są to głosy krytyczne - odnoszą się do sytuacji Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, z którego wypłacane są emerytury. Ja próbowałem wyjaśnić, że czynniki związane z sytuacją zdrowotną, sytuacją na rynku pracy, a także wysługą lat – powiązaniem długości opłacania składek z czasem korzystania ze świadczeń - są równie ważne" – mówił.
"Czynniki społeczne powinny być w większym stopniu uwzględnione przy zmianach systemu emerytalnego" – przekonywał senatorów Zieleniecki, prosząc o poparcie nowelizacji. Przypominał, że również podczas dyskusji przy podwyższaniu wieku emerytalnego, argumenty ekonomiczne były pierwszoplanowe.
Wiceminister przypomniał – pytany przez senatorów – że omawiana nowelizacja nie zmienia w żadnym punkcie obecnych zasad dalszej pracy osób, które osiągnęły wiek emerytalny, czy przeszły na emeryturę i dorabiają do niej. Obecnie ograniczenia dotyczą zarobków przy wcześniejszych emeryturach, a ograniczenie możliwości dorabiania przez emerytów jest jedynie jedną z rekomendacji - wciąż jeszcze konsultowanych - wynikających przeglądu emerytalnego - tłumaczył.
Zgodnie z przyjętą przez Sejm ustawą, od 1 października 2017 r. wiek emerytalny zostanie obniżony. Zasada ta będzie dotyczyła obu systemów emerytalnych – powszechnego i rolniczego. Dla rolników do końca 2017 r. będzie możliwość przechodzenia na wcześniejszą emeryturę w wieku 55 lat dla kobiet i 60 lat dla mężczyzn. Podobna zasada przejścia w stan spoczynku będzie do końca 2017 r. obowiązywała sędziów i prokuratorów - w zależności od przepracowanego okresu w tych zawodach.