Polska powinna uregulować, a potem wyznaczyć obszary przyspieszonego rozwoju OZE do końca 2024 r. To jeden z kamieni milowych KPO. Dla rządu jednak to wciąż „temat, który jest jeszcze przed nami”. Zdążymy?
Do końca roku Polska powinna przyjąć przepisy dla obszarów przyspieszonego rozwoju energii ze źródeł odnawialnych (OPRO), a do 21 lutego 2026 r. – wyznaczyć konkretne obszary. Chodzi o tereny, na których czas wydawania zezwoleń niezbędnych do rozpoczęcia inwestycji w OZE zostanie znacznie skrócony – w przypadku elektrowni wiatrowych na lądzie i farm fotowoltaicznych nie powinien przekroczyć 12 miesięcy. Obecnie w przypadku elektrowni wiatrowych tzw. permitting trwa od 5,5 roku do nawet 7 lat – wynika z danych Instytutu Reform Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW) i Urban Consulting. Proces in westycyjny w wielkoskalowe elektrownie fotowoltaiczne trwa nawet trzy lata.
OPRO mają powstawać na obszarach, na których rozwój OZE będzie się odbywał bez zagrożenia dla przyrody. Chodzi przede wszystkim o miejsca, w których ingerencja człowieka w środowisko i tak jest już duża. To na przykład powierzchnie sztuczne i zabudowane, jak dachy czy elewacje budynków, ale też składowiska odpadów, przemysłowe czy zdegradowane tereny. Przepisy wynikają z przyjętej w listopadzie 2023 r. dyrektywy o odnawialnych źródłach energii, czyli tzw. dyrektywy RED III. OPRO są jednym z elementów, które mają doprowadzić do zwiększenia udziału energii z OZE w Unii Europejskiej do co najmniej 42,5 proc. (z ambicją na 45 proc.) do 2030 r.
– Wyzwaniem jest harmonogram tego procesu. Do końca roku Polska musi przyjąć ustawodawstwo w tym zakresie. Należy przy tym podkreślić, że jest to jeden z kamieni milowych KPO, więc opóźnienia legislacyjne mogą skutkować wstrzymaniem kolejnych transz pieniędzy unijnych – mówi Rafał Bajczuk, starszy analityk ds. polityki klimatyczno-energetycznej w Instytucie Reform i jeden z autorów raportu „Rozsądne przyspieszenie: rekomendacje dla wdrożenia obszarów przyspieszonego rozwoju OZE”, który dziś ma premierę.
Mało ambicji, brak oczekiwanych skutków
– RED III to dyrektywa, w związku z czym państwa członkowskie mają bardzo dużą dowolność w kwestii jej wdrożenia i określenia, czym w ogóle mają być obszary przyspieszonego rozwoju OZE. Największym zagrożeniem jest przyjęcie mało ambitnych regulacji prawnych. Skutkiem może być brak spodziewanego efektu, jakim powinno być przyspieszenie rozwoju OZE – mówi Rafał Bajczuk.
Autorzy raportu rekomendują, żeby implementacja przepisów skupiła się na przyspieszeniu uzyskiwania decyzji środowiskowych. – Powinniśmy wytypować obszary, które są niekontrowersyjne ze środowiskowego punktu widzenia, gdzie nie ma konfliktu z przyrodą. Dzięki temu nie będzie potrzeby realizacji np. własnego monitoringu środowiskowego. Te obszary będą już objęte strategiczną oceną oddziaływania na środowisko, co pozwoli inwestorom na szybkie uzyskanie decyzji bez dodatkowych działań – tłumaczy Bajczuk.
Chodzi przede wszystkim o miejsca, w których ingerencja człowieka w środowisko i tak jest już duża
Także Miłosz Jakubowski, radca prawny w Fundacji Frank Bold, uważa, że OPRO to dobry sposób na skupienie rozwoju wiatraków i fotowoltaiki w miejscach, w których nie budzą one kontrowersji. – Dzięki temu mniej wniosków będzie dotyczyło miejsc, w których mogłyby one szkodzić np. ptakom, nietoperzom czy po prostu krajobrazowi. Nieprzemyślany rozwój na tych obszarach może mieć bowiem niekorzystne skutki, m.in. z powodu potencjalnych protestów społecznych. Dlatego warto, by inwestycje powstawały tam, gdzie ryzyko jest najmniejsze – mówi w rozmowie z DGP.
Ile wolności dla gmin?
Aby uniknąć lokalnych protestów, eksperci Instytutu Reform proponują także, żeby tereny zakwalifikowane jako OPRO były wskazówką dla gmin w zakresie potencjalnych zmian w planie ogólnym i miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego, jednak nie tworzyły obowiązku, że tereny leżące w OPRO muszą zostać przeznaczone właśnie na OZE. „W ten sposób uszanujemy zarówno kwestie ochrony środowiska, zapewniając wysokie standardy ochrony przyrody, jak i prawo lokalnych społeczności do współdecydowania o inwestycjach w ich okolicy” – czytamy w raporcie.
– Jeśli uwzględnienie OPRO w miejscowych planach będzie dobrowolne, istnieje ryzyko, że strefy będą „podziurawione” przez protesty poszczególnych gmin, w związku z czym zatrzymamy się na mikroskali – uważa z kolei Miłosz Jakubowski. – Jednocześnie sprzyjałoby to samodzielności planistycznej gmin i zapewnieniu, że interesy społeczności lokalnych zostaną uwzględnione. Konieczna jest więc równowaga między wyznaczeniem istotnych obszarów OPRO a nierozbudzaniem antywiatrakowych nastrojów – dodaje.
Według niego wprowadzenie obszarów przyspieszonego rozwoju OZE zmniejszy presję na inne tereny. – Oczywiście nie oznacza to, że OZE ma prawo powstawać tylko w OPRO, ale na innych terenach powinny obowiązywać dotychczasowe zasady w zakresie oceny oddziaływania na środowisko, w tym na krajobraz – dodaje radca prawny.
Janusz Gajowiecki, prezes PSEW: – Na razie przez cały czas czekamy na ustawę, która wprowadzi podstawowe zmiany dla energetyki wiatrowej – zmniejszy minimalną odległość od budynków do 500 m i wprowadzi możliwość inwestowania na podstawie zintegrowanych planów inwestycyjnych (ZPI). Jak mówi, to wyczekiwana w branży zmiana. – Dzięki niej możliwe będzie partycypowanie finansowe inwestora w procesie, co umożliwi otwartą współpracę na poziomie gminy i przyspieszenie procedur – dodaje.
Wiceminister klimatu: dyskutujemy o tym
Mimo napiętych terminów związanych z unijną dyrektywą wiceminister klimatu i środowiska mówi: – Chcemy dokończyć implementację dyrektywy RED II. Potem będziemy myśleli nad wdrożeniem dyrektywy RED III. Najpierw chcemy się skupić na ZPI i odblokowaniu potencjału energetyki wiatrowej na lądzie.
OPRO oraz kwestie związane z przemysłowymi i poprzemysłowymi terenami, na których mogłyby rozwijać się OZE, to dla rządu sprawy, które „obecnie są dyskutowane”, a „temat jest jeszcze przed nami”.
Terminowe wdrożenie OPRO wymaga jednak sprawnego działania rządu. – Jeśli chcemy procedować tę ustawę w sposób pozwalający na uporządkowaną dyskusję z interesariuszami, konieczne jest przekazanie projektu do Rady Ministrów we wrześniu – mówi Bajczuk. Pierwszym krokiem musi być mapowanie potencjału rozwoju OZE, a następnie przygotowanie planu obejmującego identyfikację OPRO oraz poddanie wstępnie wyznaczonych terenów strategicznej ocenie oddziaływania na środowisko. Ostatecznie obszary powinny zostać wytypowane na podstawie zarówno potencjału OZE, jak i wrażliwości środowiskowej. To proces, który może zająć miesiące.
Jako naturalne miejsca do rozwoju odnawialnych źródeł, które najszybciej da się włączyć w OPRO, wskazywane są więc dzisiaj przede wszystkim tereny przemysłowe. – Oddziaływanie fabryk na środowisko i człowieka jest w nich zazwyczaj dużo większe niż instalacji OZE. Według naszych analiz łatwa do osiągnięcia potencjalna moc turbin wiatrowych na tych obszarach to 1,6 GW w scenariuszu rynkowym. Przy założeniu dodatkowych starań rządu czy przedsiębiorstw energochłonnych potencjał jest znacznie większy – mówi Janusz Gajowiecki. ©℗