Do końca roku Polska powinna przyjąć przepisy dla obszarów przyspieszonego rozwoju energii ze źródeł odnawialnych (OPRO), a do 21 lutego 2026 r. – wyznaczyć konkretne obszary. Chodzi o tereny, na których czas wydawania zezwoleń niezbędnych do rozpoczęcia inwestycji w OZE zostanie znacznie skrócony – w przypadku elektrowni wiatrowych na lądzie i farm fotowoltaicznych nie powinien przekroczyć 12 miesięcy. Obecnie w przypadku elektrowni wiatrowych tzw. permitting trwa od 5,5 roku do nawet 7 lat – wynika z danych Instytutu Reform Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW) i Urban Consulting. Proces in westycyjny w wielkoskalowe elektrownie fotowoltaiczne trwa nawet trzy lata.

OPRO mają powstawać na obszarach, na których rozwój OZE będzie się odbywał bez zagrożenia dla przyrody. Chodzi przede wszystkim o miejsca, w których ingerencja człowieka w środowisko i tak jest już duża. To na przykład powierzchnie sztuczne i zabudowane, jak dachy czy elewacje budynków, ale też składowiska odpadów, przemysłowe czy zdegradowane tereny. Przepisy wynikają z przyjętej w listopadzie 2023 r. dyrektywy o odnawialnych źródłach energii, czyli tzw. dyrektywy RED III. OPRO są jednym z elementów, które mają doprowadzić do zwiększenia udziału energii z OZE w Unii Europejskiej do co najmniej 42,5 proc. (z ambicją na 45 proc.) do 2030 r.

– Wyzwaniem jest harmonogram tego procesu. Do końca roku Polska musi przyjąć ustawodawstwo w tym zakresie. Należy przy tym podkreślić, że jest to jeden z kamieni milowych KPO, więc opóźnienia legislacyjne mogą skutkować wstrzymaniem kolejnych transz pieniędzy unijnych – mówi Rafał Bajczuk, starszy analityk ds. polityki klimatyczno-energetycznej w Instytucie Reform i jeden z autorów raportu „Rozsądne przyspieszenie: rekomendacje dla wdrożenia obszarów przyspieszonego rozwoju OZE”, który dziś ma premierę.

Mało ambicji, brak oczekiwanych skutków

– RED III to dyrektywa, w związku z czym państwa członkowskie mają bardzo dużą dowolność w kwestii jej wdrożenia i określenia, czym w ogóle mają być obszary przyspieszonego rozwoju OZE. Największym zagrożeniem jest przyjęcie mało ambitnych regulacji prawnych. Skutkiem może być brak spodziewanego efektu, jakim powinno być przyspieszenie rozwoju OZE – mówi Rafał Bajczuk.

Autorzy raportu rekomendują, żeby implementacja przepisów skupiła się na przyspieszeniu uzyskiwania decyzji środowiskowych. – Powinniśmy wytypować obszary, które są niekontrowersyjne ze środowiskowego punktu widzenia, gdzie nie ma konfliktu z przyrodą. Dzięki temu nie będzie potrzeby realizacji np. własnego monitoringu środowiskowego. Te obszary będą już objęte strategiczną oceną oddziaływania na środowisko, co pozwoli inwestorom na szybkie uzyskanie decyzji bez dodatkowych działań – tłumaczy Bajczuk.

Chodzi przede wszystkim o miejsca, w których ingerencja człowieka w środowisko i tak jest już duża

Także Miłosz Jakubowski, radca prawny w Fundacji Frank Bold, uważa, że OPRO to dobry sposób na skupienie rozwoju wiatraków i fotowoltaiki w miejscach, w których nie budzą one kontrowersji. – Dzięki temu mniej wniosków będzie dotyczyło miejsc, w których mogłyby one szkodzić np. ptakom, nietoperzom czy po prostu krajobrazowi. Nieprzemyślany rozwój na tych obszarach może mieć bowiem niekorzystne skutki, m.in. z powodu potencjalnych protestów społecznych. Dlatego warto, by inwestycje powstawały tam, gdzie ryzyko jest najmniejsze – mówi w rozmowie z DGP.

Ile wolności dla gmin?

Aby uniknąć lokalnych protestów, eksperci Instytutu Reform proponują także, żeby tereny zakwalifikowane jako OPRO były wskazówką dla gmin w zakresie potencjalnych zmian w planie ogólnym i miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego, jednak nie tworzyły obowiązku, że tereny leżące w OPRO muszą zostać przeznaczone właśnie na OZE. „W ten sposób uszanujemy zarówno kwestie ochrony środowiska, zapewniając wysokie standardy ochrony przyrody, jak i prawo lokalnych społeczności do współdecydowania o inwestycjach w ich okolicy” – czytamy w raporcie.

– Jeśli uwzględnienie OPRO w miejscowych planach będzie dobrowolne, istnieje ryzyko, że strefy będą „podziurawione” przez protesty poszczególnych gmin, w związku z czym zatrzymamy się na mikroskali – uważa z kolei Miłosz Jakubowski. – Jednocześnie sprzyjałoby to samodzielności planistycznej gmin i zapewnieniu, że interesy społeczności lokalnych zostaną uwzględnione. Konieczna jest więc równowaga między wyznaczeniem istotnych obszarów OPRO a nierozbudzaniem antywiatrakowych nastrojów – dodaje.

Według niego wprowadzenie obszarów przyspieszonego rozwoju OZE zmniejszy presję na inne tereny. – Oczywiście nie oznacza to, że OZE ma prawo powstawać tylko w OPRO, ale na innych terenach powinny obowiązywać dotychczasowe zasady w zakresie oceny oddziaływania na środowisko, w tym na krajobraz – dodaje radca prawny.

Janusz Gajowiecki, prezes PSEW: – Na razie przez cały czas czekamy na ustawę, która wprowadzi podstawowe zmiany dla energetyki wiatrowej – zmniejszy minimalną odległość od budynków do 500 m i wprowadzi możliwość inwestowania na podstawie zintegrowanych planów inwestycyjnych (ZPI). Jak mówi, to wyczekiwana w branży zmiana. – Dzięki niej możliwe będzie partycypowanie finansowe inwestora w procesie, co umożliwi otwartą współpracę na poziomie gminy i przyspieszenie procedur – dodaje.

Wiceminister klimatu: dyskutujemy o tym

Mimo napiętych terminów związanych z unijną dyrektywą wiceminister klimatu i środowiska mówi: – Chcemy dokończyć implementację dyrektywy RED II. Potem będziemy myśleli nad wdrożeniem dyrektywy RED III. Najpierw chcemy się skupić na ZPI i odblokowaniu potencjału energetyki wiatrowej na lądzie.

OPRO oraz kwestie związane z przemysłowymi i poprzemysłowymi terenami, na których mogłyby rozwijać się OZE, to dla rządu sprawy, które „obecnie są dyskutowane”, a „temat jest jeszcze przed nami”.

Terminowe wdrożenie OPRO wymaga jednak sprawnego działania rządu. – Jeśli chcemy procedować tę ustawę w sposób pozwalający na uporządkowaną dyskusję z interesariuszami, konieczne jest przekazanie projektu do Rady Ministrów we wrześniu – mówi Bajczuk. Pierwszym krokiem musi być mapowanie potencjału rozwoju OZE, a następnie przygotowanie planu obejmującego identyfikację OPRO oraz poddanie wstępnie wyznaczonych terenów strategicznej ocenie oddziaływania na środowisko. Ostatecznie obszary powinny zostać wytypowane na podstawie zarówno potencjału OZE, jak i wrażliwości środowiskowej. To proces, który może zająć miesiące.

Jako naturalne miejsca do rozwoju odnawialnych źródeł, które najszybciej da się włączyć w OPRO, wskazywane są więc dzisiaj przede wszystkim tereny przemysłowe. – Oddziaływanie fabryk na środowisko i człowieka jest w nich zazwyczaj dużo większe niż instalacji OZE. Według naszych analiz łatwa do osiągnięcia potencjalna moc turbin wiatrowych na tych obszarach to 1,6 GW w scenariuszu rynkowym. Przy założeniu dodatkowych starań rządu czy przedsiębiorstw energochłonnych potencjał jest znacznie większy – mówi Janusz Gajowiecki. ©℗