Pracodawca dostanie pieniądze już nie tylko w sytuacji, gdy pracownik, który uczył się u niego profesji, zda egzamin zawodowy, lecz także za samo przystąpienie do sprawdzianu – takie zmiany zamierza wprowadzić rząd.

„Zakładany cel reformy kształcenia zawodowego, tj. odbudowa jego prestiżu, nie został w pełni osiągnięty, niemniej jednak w systemie wprowadzono rozwiązania, które mają istotny wpływ na podnoszenie jakości, efektywności i atrakcyjności tego kształcenia” – taka konkluzja płynie z analizy przygotowanej przez Ministerstwo Edukacji Narodowej na dzisiejszą sejmową komisję edukacji, nauki i młodzieży. Resort nie tylko diagnozuje edukację zawodową w Polsce, ale proponuje też całą listę zmian (patrz: infografika).

– Kolejna rewolucja w kształceniu zawodowym nie jest potrzebna – ostrzega Sławomir Szymczak, ekspert departamentu pracy Konfederacji Lewiatan. – Nie należy ponownie mieszać w systemie. Nie oznacza to jednak, że korekty nie są konieczne – dodaje.

Porażka…

Reforma kształcenia zawodowego, która została przyjęta w 2016 r., miała przede wszystkim odbudować wizerunek szkół zawodowych i przyciągnąć do nich więcej uczniów. Z analizy, do której dotarł DGP, wynika, że nie do końca to się udało. O ile absolwenci podstawówek chętniej wybierają naukę w technikach, to nadal niewiele osób chce uczyć się w szkołach branżowych (które zastąpiły zawodówki).

„Rozwiązania projakościowe nie przyczyniły się do wzrostu zainteresowania absolwentów szkół podstawowych wyborem branżowych szkół I stopnia. Decyduje się na nie nadal ok. 16 proc. uczniów. Pracodawcy wskazują w tym zakresie na brak skutecznej promocji tych szkół, skierowanej zarówno do uczniów, jak i do ich rodziców” – czytamy w analizie.

Podobnie uważają eksperci.

– Nie jest potrzebna zmiana przepisów, ale mentalności młodych ludzi. Trzeba im uświadamiać, jakie korzyści płyną z kształcenia w szkołach branżowych. Już po trzech latach nauki będą mieli w ręku zawód, rozpoczną pracę i zaczną zarabiać – twierdzi Sławomir Szymczak.

…i sukcesy

Resort zwraca uwagę, że w ostatnich latach znacznie wzrósł odsetek absolwentów korzystających z możliwości uczenia się w rzeczywistych warunkach pracy (bezpośrednio u pracodawcy) – z 11,6 proc. w 2021 r. do 58,4 proc. w 2023 r. Mimo że przedsiębiorcy coraz chętniej angażują się w kształcenie młodzieży, to nadal Polska jest poniżej średniej unijnej.

Dlatego MEN już zapowiada kolejne zachęty dla firm. Dziś jest bowiem tak, że pracodawcy przysługuje 8 tys. zł dofinansowania za 36 miesięcy szkolenia ucznia (bądź 10 tys. zł w przypadku zawodów, na które jest szczególne zapotrzebowanie). Ale dostanie on pieniądze tylko pod warunkiem, że uczeń zda egzamin zawodowy. Resort chce, aby dofinansowanie należało się już za samo ukończenie nauki i przystąpienie do sprawdzianu. Planuje też uzależnienie tej kwoty od wielokrotności przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce.

Za sukces reformy MEN uważa także to, że udało się zwiększyć liczbę osób decydujących się na naukę w profesjach, na które jest szczególne zapotrzebowanie na polskim rynku pracy. W porównaniu z rokiem szkolnym 2017/2018 nastąpił wzrost liczby uczniów w 80 proc. zawodów prognozowanych jako kluczowe (np. elektronik, mechatronik czy operator maszyn i urządzeń). ©℗

ikona lupy />
Nauka zawodu / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe