Wśród komentatorów popierających (często tak jawnie, że aż wstyd) Donalda Tuska króluje radość, że tak zręcznie wykołował Polskę 2050, nakazując bojkot rozmów o edukacji z udziałem wszystkich ugrupowań parlamentarnych. Tylko z czego tu się cieszyć? Ostentacyjne bojkotowanie rozmów z PiS na temat szkoły jest smutne. A jeżeli ktoś naiwnie spodziewa się, że zwycięstwo dzisiejszej opozycji nad jutrzejszą opozycją przyniesie jakościową zmianę w polskiej polityce, to gratuluję…
Po hipotetycznej wygranej jesienią 2023 r. edukację czekają zmiany (nie wiadomo jakie!), ale zmiany bez dialogu. Będzie trochę słusznych i przemyślanych decyzji, trochę przypadkowych, sporo decyzji zawieszonych w realizacji oraz zapewnienia, że skoro odkręcamy oświatowe zbrodnie pisowskie, to szafa gra.
Przeglądam zbiór felietonów Wojciecha Starzyńskiego, wieloletniego prezesa Społecznego Towarzystwa Oświatowego, zarazem zwolennika autonomii szkół i zwolennika PiS. Dziwna kombinacja o tyle, że PiS nie znosi autonomii szkoły i nauczycieli, jest po prostu wrogiem tego, co w szkole jakoś się sprawdza. PiS ceni to, co od niepamiętnych czasów się nie sprawdza: nadzór, sprawozdawczość, gromkie deklaracje ideologiczne i konformizm. Jeszcze w 2019 r. Starzyński wierzy, że coś drgnie, angażuje się w inicjatywę okrągłego stołu edukacyjnego, wspartą przez premiera Morawieckiego. Ideę międzyśrodowiskowego dialogu w sprawach edukacji zasłużony działacz oświatowy promuje zresztą i dzisiaj, tyle że, prezesie kochany, nakłanianie PiS do dialogu, to jak łowienie ryb na Saharze.
Prawicę pisowską obowiązuje credo: „Wygraliśmy, bo mamy zawsze rację, której nigdy nie mają przeciwnicy Polski, czyli opozycja”. I jeżeli jesienne wybory wygrają Hołownia z Tuskiem, to credo będzie dalej obowiązywać. Jeśli przegrają, również. Jak pięknie śpiewał kiedyś kabaret Dudek: „Taka gmina…”. ©℗