W warszawskim liceum zakończyła się kontrola lekcji historia i teraźniejszość. Jak już pisaliśmy, kuratorium zleciło ją po tym, jak obiekcje zgłosiła grupa rodziców, z ministrem obecnego rządu na czele.

W tej sprawie starły się dwie opinie. Z jednej strony nauczyciela HiT-u, który realizował autorski program zajęć, i rodziców, którzy go popierali. Z drugiej – ministra Macieja Wąsika, którego dziecko jest w tej szkole, oraz rodziców, dla których pomysł nauczyciela był niebezpiecznym eksperymentem.

Faktem jest, że kuratorium mazowieckie zleciło kontrolę realizacji podstawy programowej. W korespondencji z DGP podkreślało, że to nowy przedmiot, a akcja jest inicjatywą mazowieckiego kuratora oświaty. Objęto nią w sumie sześć placówek w województwie, w tym wspomnianą szkołę w Warszawie. Dotarliśmy do protokołów pokontrolnych. Wnioski zawarte w tym sporządzonym po wizytacji w stołecznym liceum nie potwierdzają obaw ministra. Kuratorium nie miało też zastrzeżeń co do lekcji prowadzonych w pozostałych kontrolowanych szkołach.

– Za mało o sprawiedliwych, za dużo o antysemityzmie. To był jeden z zarzutów, jaki dotarł do mnie po zebraniu jednej klasy z wychowawcą. Zbyt krytycznie o działaniach Kościoła katolickiego i jego hierarchach. Ponoć za dużo mówiłem też o orientacji seksualnej – wyliczał w rozmowie z DGP nauczyciel, którego metody zostały poddane ocenie. Przyznał, że mówił o rasizmie, antysemityzmie, seksizmie, homofobii, różnicowaniu ludzi ze względu na ich status społeczno-ekonomiczny. Podkreślał, że każda lekcja była dialogiem z uczniami. I nie krył żalu do polityka i rodziców, którzy za nim poszli, że poza burzliwym zebraniem nie zdobyli się na rozmowę z dyrekcją.

Kto więc zaalarmował kuratorium w Warszawie? Przypomnijmy: z sondy DGP wynikało, że tylko ono uznało za konieczne sprawdzić, jak realizowana jest podstawa programowa HiT-u. O komentarz prosiliśmy ministra Wąsika. Nie autoryzował nam rozmowy. W zamian wysłał oświadczenie, a w nim m.in.: „Użycie mojej osoby ma nadać sprawie wydźwięk polityczny, a takiego nie ma”. Minister wyraził przekonanie, że dyrekcja szkoły poradzi sobie z problemem.

Tylko czy problem w ogóle był? Tu warto zajrzeć do wspomnianego protokołu. Są w nim przede wszystkim wyniki ankiety, jaką kontrolerzy przeprowadzili wśród 113 uczniów klas I warszawskiego liceum. To z niej wiadomo, że więcej niż połowa (63,7 proc.) pozytywnie oceniła zajęcia z przedmiotu historia i teraźniejszość, a zdecydowanie negatywnie – 3,5 proc. W opinii wyrażonej przez 64,6 proc. ankietowanych zajęcia z przedmiotu poszerzają ich kompetencje, umiejętności oraz wiedzę (przeciwnego zdania było 17,7 proc.), a 69 proc. oceniło, że nauczyciel HiT-u stosuje zrozumiałe i znane uczniom kryteria oceniania (29 proc. było innego zdania).

Co warto podkreślić, w odpowiedzi na pytanie „Które z elementów w największym stopniu wpływają na ciekawość tych zajęć?”, młodzież wskazywała najczęściej: metoda prowadzenia zajęć (42,5 proc.), zaangażowanie nauczyciela w lekcje (30 proc.), temat zajęć (16,8 proc.).

Uczniowie mieli również możliwość wyrażenia swoich opinii, z czego skorzystali. Kilka przykładów: „Lekcje są interesujące, dzięki czemu zapadają w pamięć”, „Często prowadzimy otwartą dyskusję. Każdy ma szansę się wypowiedzieć, co moim zdaniem jest kluczowe w prowadzeniu i przebiegu tych lekcji”, „Jeśli ktoś nie chce dyskutować na dany temat, nie musi, nie jest naruszany żaden pogląd, każdy ma prawo do własnej opinii, poprzez dyskusje możemy popatrzeć na jakieś zdarzenia, sytuacje z innej strony”.

Wśród najczęściej wymienianych wad tych lekcji uczniowie wskazali brak podręcznika, co z kolei może utrudniać przygotowanie się do sprawdzianów, powtarzanie materiału. Tu jednak warto dodać, że zgodnie z przepisami oświatowymi nie ma obowiązku korzystania z podręcznika, a dobór pomocy dydaktycznych leży w gestii nauczyciela.

Kuratoryjni kontrolerzy zwrócili się też do Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli o opinię, czy lekcje HiT-u prowadzone autorskim programem nauczyciela są zgodne z podstawą programową oraz realizują program nauczania. W opinii doradcy metodycznego „własny program nauczyciela spełnia podstawowe kryterium jakości programu – jest zgodny z podstawą programową kształcenia ogólnego dla liceum ogólnokształcącego oraz poprawny pod względem merytorycznym, jak i dydaktycznym”. Zdaniem eksperta „pewnym treściom autor przypisuje zbyt dużo jednostek lekcyjnych i może to być kosztem niezrealizowania w pełni programu”. Wśród zaleceń pokontrolnych znalazły się więc takie, by dyrektor przyglądał się prowadzonym przez nauczyciela lekcjom w ramach swoich kompetencji i by doprecyzować zasady oceniania.

Pod koniec kwietnia, jak informuje DGP Andrzej Kulmatycki, rzecznik Kuratorium Oświaty w Warszawie, dyrektor stołecznego LO otrzymał dodatkowe zalecenie. A to dlatego, że doradca merytoryczny Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli wydał sprostowanie do wcześniej wydanej opinii. Stwierdzili w nim, że program własny nauczyciela nie uwzględnia jednak wszystkich wymagań podstawy programowej. Dlatego dyrektor ma dopilnować, by na lekcjach historii i teraźniejszości nie zabrakło m.in. takich wątków z podstawy programowej jak: geneza i charakter islamizmu, unormowanie relacji między Rzecząpospolitą Polską i Kościołem katolickim w konkordacie z 1993 r. oraz między Rzecząpospolitą Polską i innymi związkami wyznaniowymi na mocy tzw. ustaw kościelnych, reformy w czasach rządów AWS i UW (1997–2001), wyjaśnienie znaczenie powstania Instytutu Pamięci Narodowej, znaczenie wstąpienia Polski do NATO i UE.

Dyrekcja szkoły nie chce komentować wyników kontroli. Nieoficjalnie słyszymy, że przyjmuje do wiadomości zalecenia i nie zamierza składać zastrzeżeń. ©℗