Do szkół mają wrócić lekcje przysposobienia obronnego. I to już od 1 września. Dyrektorzy placówek sygnalizują, że czasu jest stanowczo za mało

Lekcje przysposobienia obronnego to nie będzie tylko teoria. Przemysław Czarnek, minister edukacji, zapowiedział, że w ramach zajęć PO odbywać się będzie „strzelanie na strzelnicach i zapoznawanie się z bronią”. Ministerstwo Obrony Narodowej przyznaje, że prowadzi w tej sprawie rozmowy z resortem edukacji.
Jakie strzelnice
– Do rozważenia jest współpraca z instytucjami, jak Liga Obrony Kraju czy Polski Związek Strzelectwa Sportowego, które mają możliwość szkolenia młodzieży, gdyż dysponują strzelnicami i instruktorami – mówi DGP płk Waldemar Krzyżanowski z resortu obrony. Słyszymy też, że od kilku lat MON dofinansowuje tworzenie strzelnic przez samorządy (ponoszą 20 proc. kosztów). W ten sposób powstało niemal 50 strzelnic. Zdecydowana większość to „strzelnice wirtualne”.
– Cieszą się dużym zainteresowaniem. Są bezpieczne i atrakcyjne dla uczniów. Koszt jednej to 150 tys. zł. Strzelający ma odwzorowaną symulację autentycznego wystrzału i odrzutu. To taka bardziej profesjonalna gra. Zaletą jest też to, że taki zestaw dość łatwo przewieźć w inne miejsce – wyjaśnia płk Krzyżanowski.
W Polsce są nauczyciele szkoleni do pracy w klasach wojskowych. Mają wiedzę i doświadczenie z organizowanych przez MON kursów i szkoleń. W kraju funkcjonują 204 szkoły z 660 klasami wojskowymi. Uczy się w nich ponad 15 tys. kadetów. Klasy współpracują z partnerskimi jednostkami wojskowymi. Żołnierze podczas wyznaczonych dni szkoleniowych pełnią rolę instruktorów.
– Na stole jest też możliwość szerszego wykorzystania strzelnic w jednostkach wojskowych – zaznacza płk Krzyżanowski.
Ministerstwo Edukacji nie odpowiedziało na pytania DGP dotyczące organizacji lekcji przysposobienia obronnego.
Wojna zmusza do refleksji
Samorządy upatrują w nowym pomyśle kolejnego wysiłku, którego nikt z nimi nie konsultował. Również w kontekście dostępu uczniów do strzelnic. W całym Kołobrzegu jest jedna, która ma być zmodernizowana. Miasto otrzymało na to dotację z rządowego Funduszu Polski Ład i jest na etapie przetargu.
– Nie jesteśmy w stanie oszacować środków bez znajomości szczegółów pomysłu, a wiemy na razie tyle, ile minister przekazał w mediach – mówi Łukasz Oryszczak, rzecznik prezydenta Gliwic. Tu czterostanowiskowa strzelnica jest przy jednej ze szkół. – Nie zdoła sprostać zapotrzebowaniu, gdyby zajęcia były obowiązkowe dla wszystkich uczniów szkół ponadpodstawowych. Jest też strzelnica wojskowa, nie mamy jednak wiedzy, czy możliwe byłoby korzystanie z niej przez uczniów. Ministerstwo nie prowadzi jak dotąd z nami rozmów w tej sprawie. W ubiegłym roku dostaliśmy propozycję dofinasowania budowy nowej strzelnicy kwotą 2 mln zł. Z uwagi na to, że według wstępnego rozpoznania koszt inwestycji to ok. 6 mln zł, nie zdecydowaliśmy się. Tym bardziej w świetle wielomilionowych strat, jakie w naszym budżecie spowodował Polski Ład – dodaje Oryszczak.
W Katowicach słyszymy dokładnie to samo: nie wiemy nic poza zapowiedziami medialnymi. – W zasobach miasta jest jedna strzelnica wykorzystywana na potrzeby zajęć realizowanych przez tutejszą sekcję sportową – mówi Sandra Hajduk z urzędu miasta.
Marcin Chłodnicki, wiceprezydent Kielc, wylicza, że przygotowanie dwóch miejskich strzelnic to wydatek ok. 150 tys. zł, a roczny koszt prowadzenia zajęć to 90 tys. zł. – Nie mamy w tegorocznym budżecie pieniędzy, które mogłyby zostać przeznaczone na ten cel – dodaje.
Dyrektorzy szkół są za wprowadzeniem zajęć z przysposobienia obronnego. Ale mówią, że jest za mało czasu.
– Szczególnie jeśli zajęcia mają objąć strzelanie. Rozwiązaniem byłoby zrezygnowanie z tego elementu, a skupienie się na udzielaniu pierwszej pomocy, postępowaniu w sytuacji zagrożenia. To nauka przydatna w razie różnych kataklizmów, nie tylko wojny – zaznacza Marek Pleśniar, dyrektor Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.
Joanna Walczak, dyrektorka liceum ogólnokształcącego i technikum w Lubińcu, opowiada, że wojna w Ukrainie uświadomiła jej, że młodzież nie ma dziś dostatecznej wiedzy związanej z obronnością. – Dzisiejszego przedmiotu edukacja do bezpieczeństwa uczą często nauczyciele dawnego PO, więc można by wykorzystać ich potencjał – mówi.
Beata Kacprowicz, dyrektorka podstawówki im. 2 Pułku Nocnych Bombowców „Kraków” w Malborku, opisuje, że jej szkoła współpracuje z okoliczną bazą lotnictwa. – Ale w sprawie PO czy nauki obsługi broni żadnych rozmów jeszcze nie prowadzimy. Czekam na rozporządzenie ministra, na razie mamy inne zadania, z zaopiekowaniem się uczniami z Ukrainy na czele – podkreśla.
Wykorzystać zainteresowanie
Tomasz Kwiecień z Polskiego Związku Strzelectwa Sportowego popiera powrót PO. Wspomina, że dzięki tym lekcjom udawało się wyłapać talenty, na czele z Renatą Mauer, dwukrotną mistrzynią olimpijską w strzelectwie. Podkreśla, że ustawa o broni i amunicji z 1999 r. skutecznie wyrugowała ze szkół PO, bo nakładała na dyrektorów obowiązek przechowywania broni w ścisłym rygorze, budowy magazynów, zatrudnienia ochrony.
Dlatego dziś kluczowa jest m.in. odpowiedź na pytanie, jaki pomysł ma minister Czarnek. Chodzi o to, strzelania z jakiej broni dzieci miałyby się uczyć: z karabinku sportowego, czy wykorzystania broni pneumatycznej. – To drugie mogłoby się opierać na naszych miejscowych klubach, których zarejestrowanych jest ok. 380. Tu również jest obsługa broni, jest lufa, muszka, szczerbinka, a plus jest taki, że na strzelnicę można zaadaptować nawet halę sportową – mówi Kwiecień.
Janusz Stach, dyrektor wrocławskiego oddziału Ligi Obrony Kraju, opisuje, że już dziś jest olbrzymie zainteresowanie nauką strzelania, które trzeba wykorzystać. – Mamy strzelnicę pneumatyczną, z której korzystają szkoły ponadpodstawowe posiadające strzeleckie koła. Dla nich jest atrakcyjna oferta: za wejście szkoła płaci 40 zł, bez względu na liczbę uczniów – podkreśla. ©℗