Wrzesień będzie sprawdzianem nie tylko dla szkół, ale i systemu opieki psychologiczno-psychiatrycznej. Jeśli wróci nauczanie stacjonarne, gabinety zaczną zapełniać się dziećmi pilnie potrzebującymi pomocy
Wrzesień będzie sprawdzianem nie tylko dla szkół, ale i systemu opieki psychologiczno-psychiatrycznej. Jeśli wróci nauczanie stacjonarne, gabinety zaczną zapełniać się dziećmi pilnie potrzebującymi pomocy
– Nie należy wierzyć w to, że po powrocie do stacjonarnej edukacji problem się skończy – mówi dr Krzysztof Szwajca, psychiatra z Kliniki Psychiatrii Dzieci i Młodzieży Katedry Psychiatrii UJ CM. Z inicjatywy Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, wraz z grupą ekspertów, podsumował rok w pandemii z perspektywy zdrowia psychicznego uczniów: wzrosła wśród nich liczba zaburzeń depresyjnych i lękowych. – Nie wiadomo jednak nic o ich efektach długoterminowych – podkreśla. Pewne jest to, że będą.
Problem zauważa też Stowarzyszenie SOS Wioski Dziecięce. Uruchomiło zbiórkę podpisów pod petycją, w której apeluje o podjęcie systemowych działań, mających na celu zwiększenie dostępu do wielospecjalistycznej pomocy w zakresie zdrowia psychicznego dla dzieci i nastolatków, szczególnie z terenów wiejskich. – Działamy w 17 miastach i niewielkich gminach, gdzie często jesteśmy jedynym podmiotem świadczącym wsparcie psychologiczne. Widzimy olbrzymie dysproporcje. Przy założeniu, że godzina terapii to koszt ok. 150 zł, wielu rodzin po prostu na to nie stać – podkreśla Anna Choszcz-Sendrowska ze stowarzyszenia. Pozytywnie ocenia pierwsze efekty reformy psychiatrii dziecięcej, ale… – Mając świadomość skali zapotrzebowania, to tempo jej wdrażania jest dalece niewystarczające. Stąd i petycja.
Przed pandemią ok. 630 tys. dzieci w Polsce (9 proc. osób małoletnich) potrzebowało opieki psychologicznej i psychiatrycznej. Eksperci są zdania, że dziś ta liczba uległa zwielokrotnieniu.
Tomasz Bilicki, nauczyciel WOS w szkole podstawowej i koordynator Punktu Interwencji Kryzysowej dla Młodzieży RE-START w Łodzi, opowiada, że pierwszą falę kryzysów obserwował na przełomie marca i kwietnia ubiegłego roku. – Zmiana ostatnich tygodni polega na tym, że uczniowie nie chcą już do szkoły wrócić. Na początku mówiło tak 16 proc. pytanych, teraz ta grupa powiększyła się przynajmniej dwukrotnie – mówi. Przyzwyczaili się do tego, co jest. Lekcji w piżamie, bez konieczności udzielania się, świadomej alienacji. Dlatego, jak przekonuje, już teraz trzeba przygotować powrót do szkół. Widzi tu wielką rolę nauczycieli. – Prowadząc lekcje online, można budować relacje. Zapewniajmy, że kolejny rok szkolny nie zacznie się od rozliczania z pracy zdalnej. I nie zapominajmy, że żadna klasa nie wróci taka sama jak rok temu – podkreśla.
Doktor Agnieszka Dąbrowska, psychiatra, opowiada, że w gabinetach dzieci nie mówią tylko o swej samotności. Pytają też: po co? Starać się, uczyć, planować, skoro nie wiadomo, jak będzie. – To pytanie przed pandemią było typowe dla pacjentów depresyjnych. Teraz słyszę je nagminnie – mówi. Jak ocenia stan opieki na dziś? – Psychiatrów dziecięcych mamy ok. 480. W województwie mazowieckim nie ma jednego wolnego miejsca na oddziałach dziecięcych i młodzieżowych. Dzieci poniżej 14. roku życia odsyłane są z Warszawy do Lublina i Wrocławia – wylicza. Przepełnienie jest olbrzymie. Taki szpital w Józefowie: na 40 miejsc na oddziale młodzieżowym jest 50 pacjentów, na liczącym 20 łóżek oddziale dziecięcym – 35. Wzrost zapotrzebowania na pomoc psychiatryczną widzi też w swoim gabinecie. – Czas oczekiwania na pierwszą wizytę nie maleje, choć wydłużam godziny pracy. Wielu tych ludzi nie musiałoby do mnie trafić, gdyby zadziałał kontakt z nauczycielem. Gdyby był pedagog, psycholog. Ale w niemal połowie szkół psychologów nie ma. W efekcie psychiatra, często dopiero na oddziale szpitalnym, jest pierwszą osobą, która rozmawia z dzieckiem.
Jak niedawno przekonywał premier Morawiecki, za 2–3 lata polski system opieki psychiatrycznej ma dogonić europejskie standardy. W tym celu w 2019 r. wdrożono reformę, która wprowadza placówki pierwszego i drugiego poziomu referencyjnego. Mają zapewniać szybsze wsparcie i diagnostykę, także dla dzieci. Premier mówił też o zwiększonych nakładach na psychiatrię dziecięcą. Zapowiedział przeznaczenie 120 mln zł na remonty w szpitalach, uruchomienie bezpłatnej infolinii dla dzieci i młodzieży, kampanię społeczną dotyczącą zdrowia psychicznego, podniesienie dostępności świadczeń. W sumie dodatkowe 220 mln zł. – Dobrze zainwestowane dają szansę na jakościową zmianę – ocenia dr Szwajca. On dostrzega pierwsze efekty reformy. Przed jej startem w Krakowie było 15 poradni zdrowia psychicznego dla dzieci i młodzieży. Dziś jest ich trzy razy tyle.
– Reforma psychiatrii dziecięcej była projektowana na podstawie danych sprzed pandemii: ile jest w Polsce dzieci, ile ma zaburzenia. Te dane już są nieaktualne, a nowych kompleksowych brak – zauważa dr Dąbrowska.
Doktor Tomasz Rowiński, członek zespołu ds. zdrowia psychicznego w MZ przygotowującego reformę psychiatrii oraz zespołu MEiN m.in. opracowującego zmianę w opiece psychologicznej dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi – również ma obawy, co będzie, jak się skończy pandemia, bo już teraz terminy w Środowiskowym Centrum Zdrowia Psychicznego dla dzieci i młodzieży, którego jest dyrektorem, są odległe. Dlatego tak ważna jest wspomniana reforma. Prace legislacyjne zakończono w 2019 r., a ośrodki pierwszego poziomu zaczęły pojawiać się rok temu, na początku lockdownu. Dziś jest ich ok. 250. – Ale reforma psychiatrii porządkuje wyłącznie system ochrony zdrowia. Trzeba ją skoordynować, szczególnie teraz, z działaniami resortu edukacji – podkreśla. To oznacza m.in. zwiększenie zatrudnienia psychologów, szkolenia dla nauczycieli i wdrażane procedury.
Reforma psychiatrii jest oparta na danych sprzed pandemii
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama