MEN nie przewiduje skrócenia roku szkolnego - poinformował na czwartkowym posiedzeniu Sejmu wiceminister edukacji Mirosław Sielatycki w odpowiedzi na pytanie w tej sprawie skierowane przez posłów PO.

W ramach pytań bieżących posłowie PO Konstanty Oświęcimski i Arkadiusz Litwiński zadali pytanie dotyczące terminu zakończenia nauki w szkołach. Rozporządzenie o organizacji roku szkolnego z 2010 roku ustala, że ostatnim dniem zajęć ma być ostatni piątek czerwca, co oznaczało wydłużenie roku szkolnego w stosunku do stanu poprzedniego, kiedy zajęcia w szkołach kończyły się w pierwszy piątek po 18 czerwca.

"Podczas spotkań z wyborcami i przedstawicielami stowarzyszeń branży turystycznej bardzo często podnoszony jest problem terminu zakończenia roku szkolnego dla szkół podstawowych, gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych. W roku szkolnym 2010/2011 koniec zajęć był 22 czerwca, tak jak w roku szkolnym 2009/2010. W bieżącym roku natomiast zajęcia w szkołach odbywały się aż do 29 czerwca. Dla branży turystycznej niesie to daleko idące konsekwencje finansowe, zwłaszcza dla przedsiębiorców znad morza, gdzie sezon trwa i tak bardzo krótko, bo tylko około 50 dni. Jeżeli koniec roku ustalony jest na 29 czerwca, to powoduje to jego skrócenie o kolejne 5 do 7 dni. Odbija się to również niekorzystnie na dochodach samorządów, dla których sezon letni to także czas większych zarobków" - przekonywał poseł Oświęcimski.

Według niego najlepszym rozwiązaniem byłoby skrócenie roku szkolnego, co - jak uznał - nie odbije się negatywnie na wynikach nauczania, ponieważ "ostatni tydzień zajęć dydaktycznych jest w szkołach i tak traktowany bardzo ulgowo".

Podsekretarz stanu w MEN Mirosław Sielatycki przypomniał, że zakończenie zajęć dydaktycznych w szkołach ustalono na ostatni piątek czerwca, aby "zapewnić szkołom warunki do pełnej realizacji treści programowych zawartych w podstawie programowej kształcenia ogólnego dla poszczególnych typów szkół". Rozporządzeniu o nowej podstawie programowej nauczania, które stopniowo wprowadzane jest do szkół, towarzyszy rozporządzenie dotyczące ramowych planów nauczania; zapisano w nim, ile godzin lekcji danego przedmiotu należy przeprowadzić na danym etapie nauczania. Wydłużenie roku szkolnego związane jest z koniecznością odbycia określonej liczby zajęć. Lekcje, które nie zostały przeprowadzone, uczniowie muszą odrobić.

Wiceminister przypomniał także, że w szczególnych przypadkach w szkole podstawowej istnieje możliwość ustalenia 6 dni wolnych od zajęć dydaktycznych, w gimnazjum - 8 dni, a w szkole, w której odbywa się egzamin maturalny - 10 dni. "Przyjęte w tej kwestii rozstrzygnięcia sprzyjają dalszej decentralizacji uprawnień, a tym samym zwiększeniu zakresu kompetencji szkół. Zmiana przepisu dotyczącego terminu zakończenia rocznych zajęć dydaktyczno-wychowawczych nie powinna mieć istotnego wpływu na usługi turystyczne, gdyż wprowadzenie dodatkowych dni wolnych od zajęć w ciągu roku szkolnego powinno zapewnić większe zainteresowanie rodzinną ofertą turystyczną przez cały rok w tzw. długie weekendy" - mówił Sielatycki.

Odnosząc się do propozycji wprowadzenia przepisu określającego konkretną datę zakończenia roku szkolnego, np. 20 czerwca, Sielatycki podkreślił, że MEN nie rozważa obecnie możliwości wprowadzenia zmiany terminu zakończenia zajęć dydaktyczno-wychowawczych.