Chcesz, czytelniku, kupić mieszkanie. OK, masz wkład własny, lecz na resztę musisz wziąć kredyt hipoteczny. Tylko na jak długo? Czy istnieje optymalny okres takiego kontraktu z bankiem z twojego punktu widzenia?
Dziennik Gazeta Prawna
Ekonomiści zastanawiają się nad tym od lat i choć nie wypracowali jednoznacznych konkluzji, nie rozkładają bezradnie rąk. Bo, parafrazując słowa brytyjskiego matematyka Marcusa du Sautoya, dość precyzyjnie wiemy, co wiemy, oraz wiemy, czego nie wiemy.
Na czym polega problem? Chcemy znaleźć taki kredyt hipoteczny, którego zaciągnięcie da nam największą nadwyżkę postrzeganych korzyści z posiadania własnego M nad szacowanymi przez nas kosztami obsługi zobowiązania. Nie chodzi jedynie o finansowy wymiar kalkulacji – czyli o próbę odpowiedzi na pytanie: jaką pożyczkę opłaca się wziąć? Odpowiedź na nie jest jedna: żadnej. Opłacać to może się inwestycja, nie zobowiązanie. Nam chodzi o subiektywne poczucie użyteczności z posiadanego na kredyt mieszkania w stosunku do comiesięcznego dyskomfortu spłaty należnej bankowi raty.
Jednym z najważniejszych podejść do uwzględnienia subiektywnej oceny przyszłości oraz preferencji jest koncepcja dyskontowania hiperbolicznego (hyperbolic discounting). Ekonomia behawioralna potwierdziła, że ludzie wolą szybkie, lecz mniejsze zyski – np. 50 zł dziś niż 100 zł za rok, ale jednocześnie, jeśli zysk jest odłożony w czasie, gotowi są dłużej na niego poczekać – np. wolą 100 zł za sześć lat niż 50 zł za pięć lat. Okazało się też, że te wybory nie zależą od wiedzy o sytuacji na rynku finansowym, lecz, po pierwsze, od tego, jak bardzo preferujemy „dziś” w stosunku do „przyszłości”, oraz, po drugie, jak mocno w tej długiej „przyszłości” dyskontujemy każdy kolejny rok. Im oba te czynniki są sobie bliższe, tym bardziej jesteśmy cierpliwi; a im bardziej od siebie oddalone – tym bardziej jesteśmy w gorącej wodzie kąpani. Koncepcja dyskontowania hiperbolicznego jest ciekawa, ale choć przeprowadzono wiele badań, to jeszcze nie mamy całkowitej pewności, czy najlepiej opisuje postrzeganie przez nas czasu.
Druga, mniej kontrowersyjna, idea potrzebna do zrozumienia wyboru optymalnego okresu kredytowania to koncepcja dyskontowania na rynku finansowym – innymi słowy wartość pieniądza w czasie. W tym przypadku mamy do czynienia ze zobiektywizowaną oceną, bo gdy indywidualne opinie uczestników bardzo się od siebie różnią, mogą oni zawrzeć kontrakt, wpływając tym samym na cenę pieniądza. Na przykład jeśli ktoś uważa, że 3 proc. na rocznym depozycie jest korzystną stawką, to po kilku takich transakcjach bank zapewne ją obniży. W efekcie tysięcy takich dostosowawczych zachowań na rynku stopy procentowe na poszczególne terminy zyskują cechę obiektywnej oceny wartości pieniądza w czasie.
W 2015 r. Wolfgang Breuer (Politechnika w Akwizgranie) oraz Thorsten Hens (Uniwersytet w Zurychu) odpowiedzieli na nasze główne pytanie – na jak długo brać kredyt hipoteczny? – łącząc oba mechanizmy: subiektywnych preferencji w czasie i obiektywnej wartości pieniądza w czasie. Naukowcy zbadali rynki kredytowe ponad 30 państw, zestawiając ich charakterystykę z danymi demograficznymi i kulturowymi. Okazuje się, że im bardziej jesteśmy niecierpliwi, tym bardziej preferujemy zwiększanie okresu kredytowania. Dzieje się tak dlatego, że korzyści z pożyczki zyskujemy natychmiast, zaś dyskomfort regulowania zobowiązań poniesiemy w przyszłości, co nas – niecierpliwych – niespecjalnie obchodzi. W takich przypadkach – to znaczy kiedy kredytobiorcy są „szybcy”, a stopy rynkowe relatywnie niskie – optymalnym wyborem będzie maksymalnie długi dostępny na rynku kredyt. Jeśli zaś mamy dużo cierpliwości i istotne dla nas jest to, jaki będzie stan naszych finansów za miesiąc i za dekadę, a na dodatek stopy procentowe są relatywnie wysokie, optymalnym wyborem będzie bardzo krótki okres kredytowania.
Nie mniej ważną częścią przytoczonych badań jest próba analizy cech całych społeczeństw, które wpływają na te wybory. Takie zmienne jak religia czy wykształcenie nie wykazały statystycznie istotnych wyników – z wyjątkiem protestantyzmu, którego pozytywny związek z cierpliwością i długością kredytów jest już zauważalny. Dużo ciekawsze rezultaty osiągnięto po wprowadzeniu agregatów cech społeczeństw zaproponowanych przez socjologa Gerta Verhofstadta, m.in. stopnia indywidualizmu lub kolektywizmu, unikania niepewności czy roli płci (zmaskulinizowane lub sfeminizowane). Niespodziewanie okazało się, że społeczeństwa, które cechuje duży stopień indywidualizmu oraz intensywniej unikają niepewności, są na ogół skłonne zadłużać się na maksymalne dostępne na rynku terminy. Dlaczego niespodziewanie? Bo nie w pełni zgodne z intuicją – można by zakładać, że ktoś z dużą awersją do niepewności nie będzie zadłużać się na np. 40 lat.
Ale najciekawsze jest to, że społeczeństwa mówiące w językach, w których nie można opuścić zaimka, aby powiedzieć np. „ja myślę” (czyli np. język angielski i niemiecki), są silnie indywidualistyczne i wybierają dłuższe terminy kredytowania od użytkowników języków „kolektywistycznych”, w których nie trzeba czasowników poprzedzać zaimkiem osobowym. Cóż, może wybór długości kredytowania to wcale nie jest wybór ekonomiczny.