"Podobne do piekła, ale znacznie mniej gorące" - na taką opinię zapracował sobie "Hans Brinker Budget Hotel". Mimo że w pokojach dawno już nie sprzątano, oświetlenie jest raczej skromne, a w restauracji dochodziło nawet do zatruć, właściciele nie narzekają na brak pracy. To właśnie takie cechy wykorzystują wyraźnie w reklamie. Hotel jest dumny z tego, że cieszy się mianem najgorszego na świecie i nie chce nic zmieniać.
Na rynku jest już od 16 lat i ma się całkiem nieźle. Na pewno świetnie radzi sobie z antyreklamą i sam ją jeszcze podkreśla. Wielu gości przyjeżdżało, by tylko sprawdzić, czy faktycznie jest tak źle.
"Hotel nie bierze żadnej odpowiedzialności za zatrucia pokarmowe, załamania nerwowe, zachorowania na cholerę czy świerzb. Łóżka rdzewieją, a komfort porównywany do tego z więzienia" - można przeczytać na stronie internetowej obiektu.
Totalna szczerość czy udany chwyt reklamowy? Jedno jest pewne: nikt jeszcze nie zachorował po pobycie w tym miejscu na cholerę, ale obskurnie na pewno jest.
"Ludzie przynoszą ze sobą własne śpiwory, bo myślą, że bez tego u nas sobie nie poradzą. Są zdziwieni, gdy się okazuje, że mamy materace na łóżkach i dają nam za to pozytywne oceny" - przyznał jeden z szefów przybytku.
Jednak negatywne oceny przeważają. Na portalu można przeczytać m.in. takie opinie: "niekompetentni pracownicy, beznadziejne śniadanie, pluskwy" czy "małe i brudne ręczniki, a z prysznica nie leci prawie woda" oraz "włosy po poprzednich gościach, porwane prześcieradło, brak muszli sedesowej".
Goście narzekać na pewno nie powinni, bo w końcu nie przez przypadek znaleźli się w najgorszym hotelu na świecie.
Bądź co bądź ceny za nocleg są bardzo konkurencyjne, zwłaszcza biorąc pod uwagę Amsterdam. Najtańsza opcja kosztuje 22,50 euro. Łóżko mieści się jednak wówczas w pokoju ośmioosobowym. Każda sypialnia ma własną toaletę z prysznicem, nie wiadomo jedynie, czy będzie on działał.
A co jeszcze ma do zaoferowania hotel? Wybetonowany dziedziniec, podejrzaną restaurację i coś w rodzaju dyskoteki. Nie można jednak liczyć tam na dobre piwo, czy na wpadającą w ucho muzykę. Jest za to duszno i dosyć nieprzyjemnie.
"Historie, które kursują po internecie, robią z nas najgorszy hotel na świecie, ale w rzeczywistości aż tak źle nie jest. Na pewno naszym wielkim plusem jest położenie w samym centrum miasta. Oczywiście mamy jakieś wady, do których na pewno należy wyposażenie, czy widok z okna na mur, ale do wszystkiego można się przyzwyczaić" - powiedział Bell.
Jak wszystko się zaczęło? Od pewnej książki, która nosi tytuł: "Najgorszy hotel na świecie" i przedstawia w nim historię tego miejsca oraz etapy przez jakie przechodził. W książce miejsce to reklamowane jest jako "podobne do piekła, ale znacznie mniej gorące".