Zdjęcie zamarzniętego kolejowego szaletu zrobiło w sieci furorę, a strona „Nienawidzę PKP” ma na Facebooku ponad 6,5 tys. fanów.
Mniej niż co trzeci Polak jest zadowolony z poziomu usług kolejowych w swoim kraju, podczas gdy średnia unijna to 46 proc. Jak poprawić poziom satysfakcji z kolei? Bruksela proponuje otworzyć drzwi dla konkurencji, żeby każdy przewoźnik miał prawo do świadczenia usług na liniach każdego innego państwa UE.
Większość Polaków wierzy, że przyjęcie np. „Niemca” z Deutsche Bahn automatycznie wprowadzi porządek, poprawi standard usług i przełamie monopol PKP. Mało kto wie, że PKP odpowiada w tej chwili tylko za 14 proc. przewozów pasażerskich na terenie Polski poprzez spółki PKP Intercity i SKM Trójmiasto (reszta to przewoźnicy samorządowi albo prywatni). A niemieccy przewoźnicy są już od dawna w Polsce, np. DB jeździ po torach województwa kujawsko-pomorskiego jako Arriva Polska.
Stawiam tezę, że otwarcie rynku wcale nie musiałoby też przynieść szybkich zmian dla pasażerów na lepsze. Po pierwsze, stan infrastruktury kolejowej w Polsce jest tak niski, że taki DB wcale nie będzie się pchał drzwiami i oknami, żeby robić tutaj interesy. Tylko jedna trzecia spośród 19 tys. km torów jest w dobrym stanie, montaż systemów sterowania ruchem dopiero się rozpoczyna, a tempo sztandarowych inwestycji spółki PKP Polskie Linie Kolejowe (np. linii Warszawa – Gdańsk) woła o pomstę do nieba. Nawet jeśli zachodni przewoźnik się pojawi, to dostosuje się do panujących tu standardów, zamiast na siłę je podwyższać.
Najważniejsze jednak, że te rozważania są czysto teoretyczne. Polscy przewoźnicy, którzy są zwyczajnie niegotowi na konkurencję, i samorządowcy, którzy w większości wolą zlecać przewozy z wolnej ręki, zamiast ogłaszać przetargi, nie muszą się obawiać. W Unii są silniejsi od nich, którym będzie zależało na storpedowaniu liberalizacji. Francuskie władze zadbają o to, żeby na liniach zbudowanych za pieniądze francuskich podatników nie zarabiał nikt nieproszony.