Muszą spłacać kredyty i płacić odszkodowania za hałas. A wpływy od przewoźników nie zachwycają.
Zyski przynoszą tylko największe polskie porty. Według danych, do których dotarł DGP, wszystkich bije na głowę Lotnisko Chopina, które w 2017 r. miało prawie 320 mln zł zysku netto. Szef PPL Mariusz Szpikowski przyznaje, że port zarabia nie tylko na rosnącej liczbie podróżnych (każdy z nich zostawia w porcie opłatę lotniskową), ale też w coraz większym stopniu na działalności pozalotniczej, która stanowi już 33 proc. przychodów. To m.in. dochody z opłat parkingowych czy sklepów. PPL właśnie zmieniło najemcę połowy powierzchni handlowej. Firmę Lagardere Travel Retail zastąpi Baltona, która do 2027 r. miała zaoferować czynsz wyższy prawie o 130 mln zł.
Oprócz Okęcia zyski w 2017 r. odnotowały jeszcze tylko cztery porty: Kraków (62 mln zł), Gdańsk (28 mln zł), Katowice (12 mln zł) i Wrocław (9 mln zł). Z listy dochodowych portów wypadł zaś ten w Poznaniu. Choć obsługuje coraz więcej podróżnych (1,8 mln w 2017 r.), to odnotował 12 mln zł straty. Jego szef Mariusz Wiatrowski mówi DGP, że przyczyniła się do tego głównie kwota kilkudziesięciu milionów złotych odszkodowań zasądzonych dla mieszkańców za hałas, który emitują samoloty.
O takie rekompensaty można się starać po tym, jak wokół lotnisk wyznaczono tzw. strefy ograniczonego użytkowania. Wiatrowski przyznaje, że lotnisko w Poznaniu w porównaniu do innych portów musi płacić rekordowe kwoty. Według niego przyczynić się miały do tego sukcesy prawników, którzy wywalczyli odszkodowania za hałas wokół innego poznańskiego lotniska – wojskowych Krzesin. Wiatrowski żali się, że przy przyznawaniu odszkodowań sąd stosował automatyzm. Nie kwestionuje konieczności wyznaczania stref ograniczonego użytkowania, ale uważa, że kwestie odszkodowań trzeba doprecyzować od strony prawnej. – Przed problemem ogromnych odszkodowań niedługo staną inne lotniska – dodaje.
Spośród portów, które obsługują dużą liczbę podróżnych, wciąż na minusie jest Modlin. W 2017 r. obsłużył prawie 3 mln pasażerów ale zamknął rok stratą 2,9 mln zł netto.
Zdaniem PPL do słabych wyników miał przyczynić się przede wszystkim niekorzystny cennik, dzięki któremu Ryanair – jedyny przewoźnik w Modlinie – za odprawę podróżnego płaci zaledwie 5 zł. Szefowie portu odpowiadają, że lotnisko wyszłoby szybko na plus, gdyby PPL w końcu zgodziło się na rozbudowę terminalu, bo nowe powierzchnie komercyjne przyniosłyby spore dochody. Tyle że już teraz Modlin ma aż 70 proc. przychodów z działalności pozalotniczej, co według szefa PPL jest niezdrowe.
Na wyraźnym minusie w 2017 r. znalazły się inne porty regionalne: Radom (-20 mln zł), Lublin (-31 mln), Rzeszów (-15 mln), Bydgoszcz (-9,9 mln), Szczecin (-10 mln). O największej porażce można chyba mówić w przypadku lotniska w Łodzi, które od lat nie może przyciągnąć większej liczby podróżnych. W zeszłym roku obsłużyło ich tylko 200 tys., a jego wynik netto to -38 mln zł.
– Lotniska w Lublinie, Rzeszowie czy Szczecinie w niedalekiej przyszłości mogą wyjść na plus, zwłaszcza gdy zbliżą się do miliona pasażerów, co często określa się jako próg dochodowości – mówi prof. Włodzimierz Rydzkowski z Katedry Polityki Transportowej Uniwersytetu Gdańskiego. – W gorszej sytuacji są Łódź i Bydgoszcz. Tamtejszych pasażerów wysysają im większe, dobrze skomunikowane porty w Warszawie i Gdańsku. Z kolei takie porty jak Zielona Góra czy Olsztyn zapewne nigdy nie staną się dochodowe. Ale być może samorządy powinny do nich dopłacać, by całkiem nie odcinać miast od transportu lotniczego – dodaje prof. Rydzkowski.