Osoby, które nadal chcą anonimowo korzystać z telefonów, mogą bez problemu kupić startery zagranicznych operatorów albo karty SIM już na kogoś zarejestrowane. Wszystko zgodnie z prawem.
Osoby, które nadal chcą anonimowo korzystać z telefonów, mogą bez problemu kupić startery zagranicznych operatorów albo karty SIM już na kogoś zarejestrowane. Wszystko zgodnie z prawem.
Środa to ostatni dzień na rejestrację kart prepaid. Spóźnialscy muszą się liczyć z tym, że od czwartku ich telefony przestaną działać. Cel jest szczytny – większa ochrona obywateli przed gangsterami i terrorystami. Pytanie tylko, czy rzeczywiście zostanie osiągnięty. Prawdziwi przestępcy mogą bowiem z łatwością ominąć nowe przepisy. Rynek oferuje im szeroką gamę kart, które nie wymagają rejestracji.
– Mam ogromne wątpliwości co do skuteczności rejestracji kart prepaid w walce z przestępczością. Terroryści czy zwykli oszuści mogą zarejestrować karty na słupa, kupić je na portalu aukcyjnym lub za granicą. Korzyści dla organów ścigania są więc znikome, za to koszty, jakie ponoszą obywatele – całkiem duże – uważa Wojciech Klicki z Fundacji Panoptykon.
Jedna z opcji, jakie oferuje rynek, to karty prepaid z państw, w których nie ma obowiązku rejestracji. W sieci można znaleźć zarówno pojedyncze ogłoszenia, jak i wyspecjalizowane e-sklepy powstałe wyłącznie w celu sprzedaży takich kart. W jednym z nich znajdziemy karty czeskich operatorów, jak O2 czy Vodafone. „Naszym głównym celem jest zapewnić wam bezpieczeństwo oraz anonimowość” – można przeczytać na stronie głównej tego sklepu.
Korzystanie z takich kart kosztuje więcej niż u polskich operatorów, gdyż działają w roamingu. W przypadku kart Vodafon jest to np. 58 gr za minutę rozmowy. W sieci można też bez trudu znaleźć karty ukraińskie, dostępne zresztą również w tradycyjnych, stacjonarnych sklepach. Kupując w nim i płacąc gotówką, ma się jeszcze większą gwarancję anonimowości niż przy transakcjach internetowych, przy których należy podać adres dostawy i zapłacić przelewem.
Jak z legalnością takich transakcji?
– Z punktu widzenia ustawy o działaniach antyterrorystycznych oraz ustawy – Prawo telekomunikacyjne bardzo trudno jest zakwalifikować działalność takich przedsiębiorców jako sprzeczną z tymi przepisami. Podobnie w przypadku osób, które nabywają tego rodzaju karty sim. Dla nich stroną umowy jest zagraniczny operator telekomunikacyjny, który w oparciu o umowy z polskimi operatorami w ramach roamingu będzie świadczył usługi dla klienta z Polski – wyjaśnia Michał Kluska, adwokat z kancelarii Domański Zakrzewski Palinka. Jego zdaniem przepisy krajowe nie są w stanie zapewnić pełnej kontroli nad kartami SIM. – Większą szczelność tego systemu zapewniłoby rozwiązanie ogólnoeuropejskie – szczególnie w randze rozporządzenia – zauważa prawnik.
Już w lipcu 2016 r., kiedy przestano sprzedawać karty bez rejestracji, wiele osób uznało to za sposób na biznes. Zaczęli rejestrować karty na swoje nazwisko i potem odsprzedawać w sieci. Kontrowersyjny biznesmen Zbigniew Stonoga zaczął nawet oferować karty oznaczone logo: „antypisowa karta startowa”. Minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak ostrzegał takich sprzedawców, że sporo ryzykują. W przypadku podejrzenia o przestępstwo to do nich w pierwszej kolejności zgłoszą się służby.
Ostrzeżenia te nie zniechęciły sprzedawców. Skłoniły natomiast do interwencji największy w Polsce serwis aukcyjny Allegro, który zabronił handlu zarejestrowanymi kartami. Nie oznacza to jednak, że zniknęły one z rynku. Oferty sprzedaży zestawów startowych można znaleźć na wielu portalach ogłoszeń. Koszt? Przeciętnie ok. 20 zł. Co ciekawe, część sprzedawców akceptuje płatności w kryptowalucie bitcoin.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama