Można stworzyć mechanizm, dzięki któremu łamanie praw autorskich w sieci nie będzie się opłacało. Wzorem Stanów Zjednoczonych Unia Europejska rozważa wprowadzenie zupełnie nowego sposobu na pokonanie internetowego piractwa. A przynajmniej na zmniejszenie jego skali.
– Pomysł roboczo nazywamy „follow the money”, czyli „podążaj za pieniędzmi”. Chodzi o to, by zamiast skupiać się na ściganiu łamania praw autorskich zgodnie z kodeksami karnymi poszczególnych państw, doprowadzić do tego, by łamanie prawa przestało być opłacalne z biznesowego punktu widzenia – mówi Kerstin Jorna, szefowa departamentu własności przemysłowej w Komisji Europejskiej.
„Follow the money” ma się opierać na zablokowaniu nielegalnym serwisom zysków z reklam oraz z mikropłatności od użytkowników.

13 proc. Polaków kupiło w 2011 r. film, książkę lub płytę z muzyką. A 33 proc. pobierało pliki z nielegalnych źródeł

– By to zadziałało, musieliby ze sobą zacząć współpracować nie tylko wydawcy, operatorzy płatności elektronicznych, takich jak karty płatnicze czy mikropłatności, banki, telekomy, ale także sprzedawcy reklamy internetowej. Czyli naprawdę spora część rynku – dodaje Jorna.
Serwisy zamieszczające pliki z pominięciem praw autorskich mają dzięki nim większy ruch i tym samym zarobek, bo dostają więcej reklam albo użytkownicy płacą mu za coś, co on wziął za darmo.

618 mln dol. warte jest nielegalne oprogramowanie używane przez Polaków (według Business Software Alliance)

Zgodnie z nowym pomysłem wydawca zgłaszałby, że jego prawa zostały złamane przez konkretny serwis.
A operatorzy płatności i banki zawiadomieni o takim procederze blokowaliby płatności na rzecz takiego portalu. Tym samym sens biznesowy nielegalnego procederu zostaje pogrzebany.
– Wiemy, że wypracowanie konsensusu nie będzie proste. Na razie mamy tylko ogólny zamysł projektu i w tym roku chcemy rozpocząć konsultacje w krajach członkowskich – wyjaśnia Jorna. Ale nie jest to system zupełnie nowatorski.

14 wydawców przyłączyło się do tej pory do pozwu zbiorowego przeciwko serwisowi Chomikuj.pl

Stosowany jest już w niektórych stanach USA, gdzie o zablokowaniu wpływów decydują sądy. Stop Online Piracy Act (SOPA), amerykański odpowiednik ACTA, próbował to rozwiązanie rozciągnąć na całe Stany Zjednoczone.
Także u nas pojawiały się próby skorzystania z tego modelu. Rok temu kilka legalnych serwisów VoD próbowało, wykorzystując taki mechanizm, walczyć z nielegalnymi serwisami streamingowymi, które nie posiadając praw do filmów i seriali, pobierały opłaty od widzów za ich oglądanie.
Niestety nic nie wyszło z tego pomysłu. Zamiast niego starają się internautów edukować akcją „Oglądam legalnie”, w ramach której legalne serwisy mają specjalne oznaczenia.
Także w ramach walki wydawców książek z Chomikuj.pl pojawił się podobny wątek.
Główną metodą płatności, z jakiej korzystają użytkownicy Chomikuj.pl, jest usługa mikropłatności YetiPay. I właśnie ona trafiła na celownik wydawców.
Współpracująca z nimi firma Plagiat.pl zaczęła przyglądać się strukturze właścicielskiej Yeti i okazało się, że jest ona powiązana z Chomikuj.pl.
– Czyli otwiera się kolejna ścieżka dochodzenia roszczeń przez poszkodowanych wydawców – kwituje Krzysztof Gutowski z Plagiat.pl.
Dr Mirosław Filiciak, medioznawca i współautor raportu „Obiegi kultury”, ostrzega jednak, że nawet taka metoda, nieuderzająca w użytkowników ani nieskupiająca się na działaniach prowadzących do blokowania serwisów, niesie za sobą zagrożenia, i to spore.
– Po pierwsze pojawia się obawa, kto będzie decydował o blokowaniu takich płatności, czyli o tym, że prawa autorskie zostały w konkretnym przypadku rzeczywiście złamane. To ważne, bo może doprowadzić do sytuacji, gdy firmy będą próbowały zastępować kompetencje sądów – mówi Filiciak.
Jak wyjaśnia, kolejną kontrowersją jest to, że to rozwiązanie nadal działa na korzyść silniejszych, dużych graczy.
I tak naprawdę nawet ten model oprócz kolejnej opresji nie oferuje rozwiązania, które skłoniłoby użytkowników do korzystania z legalnych źródeł.
Czyli wciąż zamiast marchewki proponuje się metodę kija.