Służbową kartę dostają nie tylko ministrowie, lecz także szeregowi pracownicy. Przyznawanie urzędnikom służbowych kart kredytowych zależy od dobrej woli przełożonego i nie jest szczegółowo kontrolowane. Dlatego szefowie chętnie nimi obdarowują, zwłaszcza w samorządach.
Sami pracownicy ministerstw w ubiegłym roku wydali za pomocą kart blisko 800 tys. zł. Kancelaria premiera wylicza, że urzędy te miały do dyspozycji w 2013 r. w sumie 110 służbowych kart. Z tego 28 przyznano kierownictwu resortów (ministrom, sekretarzom i podsekretarzom stanu, dyrektorom generalnym), a z reszty korzystali pozostali pracownicy, także szeregowi.
W Ministerstwie Finansów 29 urzędników wydało w 2013 r. za pomocą kart 185 tys. zł. Ze służbowego plastiku nie korzystają minister obrony ani jego zastępcy, ale urzędnicy MON już tak. W ubiegłym roku z 13 kart uiścili w sumie 123,6 tys. zł.
Jak wynika z sondy DGP, również samorządowcy chętnie płacą w ten sposób za zakupy. Urząd miasta w Lublinie wydał w 2013 r. o 27 tys. zł więcej od resortu finansów. Ma 21 służbowych kart, z czego jedną posługuje się prezydent miasta, ale aż trzema jego zastępca i jeden z dyrektorów. Oprócz funkcyjnych – sekretarza, przewodniczącego rady i jego zastępcy – opłaca w ten sposób zakupy 11 pracowników.
– To, że np. prezydent zapłacił kartą za podróż służbową do Paryża, nie oznacza, że tam był, bo dokonuje takich opłat dla innych pracowników – przekonuje Beata Krzyżanowska, rzecznik prasowy prezydenta Lublina.
W Białymstoku w ubiegłym roku za pomocą 19 służbowych kart wydano 130 tys. zł. W Rzeszowie pięcioma kartami zapłacono 58 tys. zł.
Banki przyznają urzędnikom wysokie limity. Przykładowo prezydent Poznania może wydać z karty 25 tys. zł, jego zastępcy od 10 do 15 tys. zł, a dyrektor wydziału sportu – 15 tys. zł.
Najczęściej wydatki wiążą się z wyjazdami, np. na szkolenia czy w celu promocji miasta. W zestawieniu, za co płacą pracownicy krakowskiego magistratu, widnieją np. noclegi dwóch pracowników wydziału informacji, turystyki i promocji miasta w związku z poleceniem zagranicznego wyjazdu służbowego nr 3/2014, które kosztowały 4,5 tys. zł.
– Urzędnicy muszą być jakoś doceniani, więc daje się im karty i umożliwia wyjazd za granicę pod pretekstem konferencji – komentuje dr Stefan Płażek, ekspert ds. administracji publicznej z UJ.

Plastik w rękach urzędników. Nie zawsze pod kontrolą

Czy pracownicy państwowych i samorządowych instytucji korzystają z przyznanych im kart płatniczych wyłącznie w celach służbowych? Głównym księgowym często trudno jest to wychwycić

Urzędnicy chętnie korzystają z takiej formy płatności. Sięgają po nią pracownicy ministerstw i ratuszy dużych miast. Nie tylko szefowie urzędów, lecz także szeregowi pracownicy. PiS złożył w Sejmie projekt ustawy, która zakazywałaby urzędnikom korzystania z kart.
– To jest cofanie się o kilkanaście lat, kiedy to w urzędach mieliśmy kasjera i w szafie pancernej pieniądze na wszelki wypadek, jeśli szef potrzebowałby ich np. na służbowy wyjazd – krytykuje pomysł dr Aleksander Proksa, radca prawny, były prezes Rządowego Centrum Legislacji. Według niego karty to tylko uproszczony sposób płatności.
Zdaniem ekspertów problem nie tkwi w tym, czy jest to karta, faktura czy gotówka. W urzędach powinno się na bieżąco kontrolować, w jaki sposób są wydawane pieniądze na cele służbowe. Urzędnicy powinni niezwłocznie zwracać sumy zapłacone służbową kartą za rzeczy niezwiązane z pracą zawodową.

Nie tylko na delegacje

DGP zapytał urzędy, na jakiej podstawie wydawane są karty oraz jak wygląda ich weryfikacja.
– Służbowa karta płatnicza może być przyznana osobom, których zakres czynności związany jest z realizacją szczególnych zadań służbowych, np. pełnienie funkcji reprezentacyjnej, wyjazdów służbowych, w tym na delegacje krajowe i zagraniczne czy też obsługą wizyt gości krajowych i zagranicznych – wyjaśnia Rafał Łopka z biura prasowego Urzędu Miasta w Poznaniu. Dodaje, że karty mogą otrzymać tylko osoby zatrudnione w jednostce w ramach stosunku pracy.
W Małopolskim Urzędzie Wojewódzkim nie mają jeszcze służbowych kart płatniczych, ale wojewoda 19 lutego 2014 r. wydał zarządzenie w sprawie sposobu dokonywania wydatków przy ich wykorzystaniu. Urząd zaznacza, że do otwarcia rachunku pomocniczego dla obsługi kart wymagana jest zgoda ministra finansów.
– MF jeszcze nie rozpatrzyło wniosku w tej sprawie, bo procedura jest bardzo żmudna. Jeśli nasza prośba zostanie pozytywnie rozpatrzona, zarządzenie wejdzie w życie – mówi Jan Brodowski, rzecznik wojewody małopolskiego. – Szef jest bardzo skrupulatny, więc określił, które osoby mogą mieć takie karty i za co można nimi płacić. A za ich rozliczanie będzie odpowiadał główny księgowy jednostki – dodaje.

Weryfikacja zasadności

W każdym urzędzie szefowie starają się wydać zarządzenie dotyczące sposobu korzystania z kart. Problem jednak w tym, że takie akty nie zawierają katalogu zamkniętego, z którego by jasno wynikało, kiedy można korzystać z kart.
Przykładowo minister sprawiedliwości wydał zarządzenie, w którym wskazał, że kartą można płacić za towary oraz usługi związane z krajowymi i zagranicznymi podróżami służbowymi. Dodał, że posługiwanie się nią jest też dopuszczalne, jeśli nie ma możliwości innej formy płatności – oczywiście wyłącznie w zakresie obowiązków służbowych.
W niektórych instytucjach publicznych próbuje się weryfikować zasadność wydanych środków.
– Jeśli związek operacji dokonanej za pomocą karty z wykonywaniem obowiązków służbowych nie zostanie udowodniony, to główny księgowy lub wyznaczony pracownik niezwłocznie informuje o tym na piśmie kierownika jednostki w celu podjęcia czynności zmierzających do wyegzekwowania od użytkownika zwrotu należności – podkreśla Aneta Szpaderska, rzecznik prasowy prezydenta Olsztyna. Zaznacza, że taki przepis jest zawarty w zarządzeniu.

Tradycyjne rachunki

Zdecydowana większość urzędów korzysta z kart. Tylko pojedyncze podchodzą do nich sceptycznie. Najmniej bezgotówkowych transakcji jest w urzędach wojewódzkich.
– Po 2007 r. zdecydowaliśmy się na likwidację kart płatniczych. Nowy wojewoda uznał, że oszczędzamy i urzędnicy nie muszą korzystać z takiego przywileju – wyjaśnia Ivetta Biały, rzecznik prasowy wojewody mazowieckiego.
– Jeśli pracownik wyjeżdża na konferencję lub szkolenie, płaci z własnych pieniędzy za hotel, a my na podstawie przekazanego przez niego rachunku zwracamy mu te środki – informuje Agata Wojda, rzecznik prasowy wojewody świętokrzyskiego.
Według niej takie rozwiązanie się sprawdza i nie ma sensu go zmieniać.
Pieniądze, którymi zasilane są karty, pochodzą z działu 750 ustawy budżetowej (administracja publiczna) z rozdziału dotyczącego przede wszystkim delegacji służbowych. Z tego samego źródła finansowane są także wydatki urzędów ponoszone w innych formach, np. przelewów.
W niektórych instytucjach koszty obsługi kart obniżają stosowne umowy z bankami.
– Karty kredytowe w ramach umowy z Bankiem Ochrony Środowiska są użyczane ministerstwu bezkosztowo – potwierdza Joanna Józefiak, radca ministra środowiska.
Sprawdzane przez DGP urzędy są w stanie wydać nawet do kilkuset tysięcy złotych rocznie na wydatki finansowane za pomocą kart płatniczych.