Technologia dająca możliwość monitorowania istotnych parametrów w logistyce czy produkcji nie jest wdrażana ze względu na zagrożenie utraty danych.

Internet Rzeczy to w polskich przedsiębiorstwach raczej puste hasło niż realna potrzeba – wynika z danych Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Zaledwie 3 proc.fiirm korzysta z Internetu Rzeczy. Niewiele więcej, bo 6 proc. przedsiębiorstw zamierza w przyszłości wprowadzić rozwiązania M2M.

Internet Rzeczy to prawdziwa rewolucja dzięki której firmy będą produkowały taniej i szybciej, miasta staną się bardziej przyjazne, a jakość naszego życia ulegnie zdecydowanej poprawie. Od kilku lat przekonują o tym dostawcy rozwiązań IoT a także firmy analityczne. Jak się okazuje do wzajemnej komunikacji maszyn i urządzeń polskie firmy podchodzą jednak dość sceptycznie.

Choć o Internecie Rzeczy słyszał co czwarty przedstawiciel działającego w Polsce przedsiębiorstwa, to z tego rozwiązania korzysta obecnie zaledwie 3% firm. Największym odbiorcą IoT są duże przedsiębiorstwa – do wykorzystywania tej technologii przyznaje się 8% dużych organizacji, zatrudniających powyżej 50 pracowników. Najmniejszym odbiorcą, wbrew pozorom, nie są wcale mikroprzedsiębiorstwa, ale firmy zatrudniające od 10 do 49 pracowników. W tej grupie zaledwie 2% korzysta z rozwiązań M2M (machine to machine), ale nawet te, które wdrożyły Internet Rzeczy, stosują tę technologię w ograniczonym zakresie. Aż 94% z nich wykorzystuje w urządzeniach M2M zaledwie dwie karty SIM. Tylko 3% firm korzysta z 3 lub więcej kart SIM.

- Internet Rzeczy to nadal stosunkowo młode rozwiązanie, z którym rynek dopiero się oswaja. Widać to nawet w dużych firmach, w szczególności w halach produkcyjnych, gdzie mimo zrealizowanych w ostatnich latach inwestycji informatycznych, postępującej automatyzacji produkcji czy robotyzacji, maszyny praktycznie nie komunikują się z oprogramowaniem wspierającym zarządzanie – zauważa Adam Stańczyk, Analityk Biznesowy w BPSC, firmie która wdrożyła do tej pory system ERP w ponad 600 przedsiębiorstwach produkcyjnych i handlowych. Jego zdaniem dane z maszyn wciąż często wpisuje się do systemu ręcznie, bo producenci maszyn nie są skorzy do współpracy i integracji z zewnętrznymi systemami informatycznymi. Zwłaszcza tam, gdzie park maszynowy nie jest najnowszy. W dodatku otrzymywane informacje nie pozwalają na wyciągnięcie istotnych wniosków, bo są to zwykle dane czysto techniczne – Internet Rzeczy to w tej chwili przede wszystkim rozwiązanie konsumenckie. W biznesie, jeśli stosuje się IoT, to zazwyczaj w podstawowym wymiarze – dodaje Adam Stańczyk z BPSC.

Przemysł 4.0, czyli?

Nazwa „Przemysł 4.0” pojawiła się po raz pierwszy w przestrzeni publicznej przy okazji inicjatywy rozpoczętej przez rząd niemiecki w roku 2011. Dotyczy elastycznej produkcji w dobie gospodarki opartej na wiedzy. Jej główna idea – smart factory – zakłada, że w przyszłości, dzięki nowoczesnym technologiom, konsumenci będą m.in. w stanie otrzymywać od fabryk spersonalizowane produkty, ale nie wpłynie to na wzrost kosztów wytwarzania. W krajach Europy Zachodniej, Industry 4.0 to odpowiedź m.in. wysokie koszty pracy połączone z załamaniem demograficznym. Dodatkowo chodzi o powrót do wytwarzania realnej wartości dodanej, którą daje przemysł, a nie do końca dają usługi.

– Polski przemysł na aktualnym etapie rozwoju wymaga przede wszystkim zbudowania silnej infrastruktury w obszarze automatyzacji i informatyzacji, która będzie służyła jako fundament do inwestycji w bardziej inteligentne technologie. Wymaga też dużych inwestycji w obszarze przygotowania menedżerów i inżynierów do aplikacji tych technologii – zauważa Jarosław Gracel, członek zarządu operacyjnego w firmie ASTOR i jednocześnie automatyk.

Przemysł 4.0 – będzie dużo pracy
W modelu, w którym produkcja w większym stopniu zostaje zautomatyzowana, na barkach ludzi spoczywa przede wszystkim nieustanne poszerzanie wiedzy i kompetencji technologicznych. To wymagające zadanie. Z ideą Przemysłu 4.0 wiąże się bowiem całe spektrum wyzwań, które trzeba zrozumieć i odpowiednio wykorzystać. To m.in.: przemysłowy internet rzeczy, Big Data, bezpieczeństwo cyfrowe, sieci i komputerów przemysłowych, przetwarzanie danych w chmurze, udostępnianie informacji, analiza danych w czasie rzeczywistym, integracja produktów
z infrastrukturą. To sprawia, że wbrew pesymistycznym wizjom, nowe trendy generują wiele miejsc pracy.
– W Przemyśle 4.0 na znaczeniu na pewno zyskają takie profesje jak: automatyk i robotyk, inżynier oprogramowania, inżynier produkcji, projektant systemów automatyki, czy mechatronik. Dodatkowo, rewolucja przyniesie za sobą powstanie nowych zawodów, które będą łączyły kompetencje z kluczowych dla niej dziedzin – oceniał Jarosław Gracel podczas niedawnej konferencji „Przemysł 4.0”, w której udział wzięli także przedstawiciele General Motors, Deloitte, Siemens i Bosch.


Przemysł 4.0 pod znakiem zapytania

Rzeczywiście, obecnie najwięcej firm wykorzystuje Internet Rzeczy w obszarze transportu i logistyki – np. do pomiaru zużycia paliwa czy powiadamiania o zdarzeniach drogowych, 29% firm korzysta z IoT w obszarze handlu, a 1% wykorzystuje Internet Rzeczy do monitoringu pojazdów i budynków oraz zarządzania ruchem. W przyszłości, według danych UKE zmieni się niewiele. Najpopularniejszym obszarem zastosowania technologii IoT pozostanie transport (52% badanych widzi tutaj zastosowanie Internetu Rzeczy) oraz handel (41% wskazań). Rosnącą kategorią ma stać się ochrona i monitoring zapasów (37% firm w tym obszarze widzi zastosowania IoT) oraz monitoring zużycia energii elektrycznej, gazu i mediów (32% odpowiedzi).

Okazuje się, że im potencjalnie bardziej zaawansowane rozwiązanie, tym mniejsza chęć do jego wdrażania. Dla monitoringu zarządzania ruchem, przestrzenią czy transportem publicznym zastosowanie widzi 13% ankietowanych. Zaledwie 8% firm deklaruje wykorzystanie IoT w przemyśle. Stawia to pod znakiem zapytania realizację koncepcji Przemysłu 4.0 czyli reindustrializacji Europy. Ma ona szansę się dokonać dzięki modernizacji fabryk i wdrożeniu nowoczesnych technologii w zakresie analizy danych (Big Data), systemów zarządzania cyklem produktów czy popularyzacji robotów. Te rozwiązania nie są dla firm produkcyjnych niczym nowym, sęk jednak w tym, że głównym wyzwaniem jest zapewnienie pomiędzy urządzeniami i maszynami komunikacji. Dopiero dzięki niej możliwe będzie m.in. skrócenie czasu wprowadzania nowych produktów na rynek i obniżenie kosztów produkcji, co pozwoli nam zwiększyć konkurencyjność w stosunku do azjatyckich gospodarek.

- Choć informatyzacja przedsiębiorstw postępuje, to jest to powolny proces. Z systemów ERP wspierających zarządzanie, korzystała w ubiegłym roku co piąta firma, co plasuje nas na jednym z ostatnich miejsc w Europie, a liczba firm pozbawionych dostępu do bardziej zaawansowanych narzędzi planowania produkcji jak S&OP (Sales and Operations Planning), MPS (Master Production Scheduling) czy MRP (Material Requirements Planning) jest znacznie mniejsza. Jeszcze gorzej wygląda sytuacja w przypadku rozwiązań klasy MES, które zbierają informacje online bezpośrednio ze stanowisk produkcyjnych i transferują je do biznesu. Bez nich idei Przemysłu 4.0 nie da się wdrożyć. Do wdrożenia IoT w przemyśle jeszcze daleka droga – przekonuje Adam Stańczyk z BPSC.

Niebezpieczny ekosystem

Przedsiębiorstwa, które wykorzystują Internet Rzeczy zwracają uwagę, że ta technologia daje możliwość monitorowania istotnych parametrów (96% wskazań) oraz zwiększa poczucie bezpieczeństwa (70%). Wśród największych zagrożeń związanych z Internetem Rzeczy, firmy wymieniają bezpieczeństwo. Aż 69% badanych wskazuje na możliwość ataku na urządzenia IoT, 31% na nieuprawniony dostęp do informacji oraz danych, dla 28% wdrożenie IoT oznacza mniejsze poczucie bezpieczeństwa. Jak wskazują eksperci, te obawy nie są bezpodstawne.
– Internet Rzeczy to sieć naczyń połączonych, w której niedostępność jednego elementu implikuje cały szereg negatywnych konsekwencji. Firma decydująca się na wdrożenie Internetu Rzeczy musi dysponować infrastrukturą, która zagwarantuje nieprzerwany obieg i dostęp do informacji, tym samym bezpieczeństwo całego cyfrowego ekosystemu. Niestety, praktyka pokazuje, że polityka w tym zakresie jest pełna luk - zauważa Ewelina Hryszkiewicz, kierownik produktu z Atmana, największego operatora centrum danych w Polsce.

W ubiegłym roku Atman przeprowadził badania z których wynika, że w ciągu I półrocza aż ponad połowa firm miała problem z dostępem do Internetu lub energii elektrycznej. Co ciekawe, nie były to zwykle krótkotrwałe awarie. 41% przedsiębiorstw musiało z ich powodu przerwać lub znacznie ograniczyć działalność.
Szybki rozwój technologii wymaga zachowania odpowiedniego poziomu ochrony ze strony instytucji. W działania te coraz częściej angażowane są działy biznesowe organizacji. Najlepszym przykładem jest sektor finansowy. Tylko w ciągu ostatniego roku świadomość dotycząca cyberbezpieczeństwa po stronie operacyjnej wzrosła w 95% instytucji finansowych. Temat ten gości regularnie na spotkaniach zarządu w niemal jednej trzeciej firm. Dla porównania, tylko jedna czwarta szefów bezpieczeństwa w sektorze publicznym uważa swoją współpracę z innymi działami za efektywną. Co ciekawe, w branży handlowej, którą charakteryzuje największe tempo wprowadzania nowych produktów i usług na rynek, zasady bezpieczeństwa są uważane za czynnik spowalniający biznes aż w 40% przypadków. Tematyka cyberbezpieczeństwa jest jednym z kluczowych tematów Europejskiego Kongresu Gospodarczego, który odbywa się w dniach 18-20 maja w Katowicach.
Jedynie 36 proc. przedstawicieli sektora dużych przedsiębiorstw oraz instytucji publicznych odpowiedzialnych za bezpieczeństwo, którzy wzięli udział w badaniu Microsoft i EY „Security Trends. Bezpieczeństwo w cyfrowej erze”, przyznało, że polityka bezpieczeństwa ich organizacji została stworzona w porozumieniu z zespołami odpowiadającymi za bieżącą działalność biznesową w firmach i wykonawczą w instytucjach publicznych. Jednocześnie wyniki badania jasno pokazują, że zwiększenie świadomości w zakresie cyberbezpieczeństwa, zarówno wśród pracowników jak i kierownictwa, to najlepsza droga do podniesienia poziomu bezpieczeństwa organizacji.

O ile każda z branży i gałęzi gospodarki rządzi się swoimi prawami, o tyle mają one wszystkie wspólny mianownik, którym jest technologia. Kiedy mówimy o kluczowych, z punktu widzenia biznesu, tzw. mega trendach technologicznych – przetwarzaniu ogromnych zbiorów danych w chmurze (cloud), wykorzystaniu narzędzi społecznościowych w zarządzaniu i działaniu przedsiębiorstwa (social enterprise), czy mobilności i zarządzaniu dużymi zbiorami danych (Big data), czy coraz szybciej zyskującemu na popularności Internetowi Rzeczy (IoT) - nie sposób pominąć kwestii cyberbezpieczeństwa.
„Mówiąc o cyfrowym bezpieczeństwie musimy pamiętać o jego dwóch aspektach. Z jednej strony mamy bezpieczeństwo klienta – osoby fizycznej czy prawnej, z drugiej mamy bezpieczeństwo instytucji, która przetwarza duże zbiory danych i nie może podlegać atakom. Należy więc odpowiednio zabezpieczyć jej klientów, a tego nie uda się zrobić jednym rozwiązaniem. Dodatkowo, bardzo ważna jest świadomość potencjalnych zagrożeń.” – mówi Paweł Jakubik, dyrektor działu usług i konsultingu, członek zarządu polskiego oddziału Microsoft. „Zabezpieczenie instytucji jako takiej też jest dużym wyzwaniem, ponieważ często mamy do czynienia z funkcjonowaniem wielu systemów informatycznych równocześnie. Dostawcy rozwiązań muszą mieć także na uwadze oba wspomniane wymiary bezpieczeństwa – klienta, jak i organizację” – dodaje Paweł Jakubik.

Branżowe dysproporcje w obszarze bezpieczeństwa

Spośród wszystkich gałęzi gospodarki, najwyższy wskaźnik cyfryzacji notuje polski sektor finansowy, plasując się na dziewiątym miejscu w Europie.. Pozycja ta jest jednocześnie związana z dynamicznym i konkurencyjnym charakterem rynku, na którym ścierają się wpływy i działania lokalnych oraz światowych graczy. To, oraz dość późny moment dojrzałości rynkowej, przełożyło się na wdrażanie sprawdzonych i bezpiecznych rozwiązań, które z powodzeniem funkcjonowały za granicą. Stąd np. możemy mówić o szybkim rozwoju płatniczych kart zbliżeniowych, czy płatności mobilnych. Działania te spotkały się z przychylnym odbiorem zarówno ze strony regulatora, który akceptował innowacje na rynku usług finansowych, jak i klientów banku – czyli użytkowników końcowych, którzy z entuzjazmem przyjęli nowinki technologiczne oferowane przez ich banki.

Sektor finansowy charakteryzuje także najwyższym poziomem współpracy działów biznesowych z tymi odpowiedzialnymi za kwestie bezpieczeństwa. Jedynie 8% ankietowanych w badaniu Microsoft i EY uważa, że działania te są przypisane stricte do działu IT. Aż w co drugiej instytucji działy biznesowe stale współpracują z menedżerami ds. bezpieczeństwa.

„Adopcji chmury w sektorze bankowym na całym świecie towarzyszą działania zmierzające do migracji danych do wirtualnego modelu obliczeniowego. Celem tych procesów jest m.in. osiągnięcie sprawności zarządzania. Banki widzą także inne korzyści, dzięki którym mogą przekształcić swoje modele operacyjne i biznesowe w taki sposób, aby swobodnie konkurować w nowej gospodarce opartej na cyfrowej transformacji. Kilka rynków, w tym Polska, pozostaje nadal na chwilę przed podjęciem ostatecznej decyzji o przeprowadzce do chmury. Czekają na ostateczne zdanie Regulatora w kwestii zatwierdzonego modelu cloud”- mówi Peter Hazou, Dyrektor ds. rozwoju biznesu dla sektora usług finansowych w Microsoft. „W dzisiejszych czasach, dostawcy rozwiązań cloud, tacy jak np. Microsoft, zapewniają najwyższe standardy bezpieczeństwa z wykorzystaniem najbardziej zaawansowanych technologii w znacznie niższych cenach, niż te zarządzane przez same banki. Polskie banki mogą również z pewnością skorzystać z niższych kosztów tego modelu oraz zgodności działania infrastruktury w chmurze z wymogami krajowych regulacji"– mówi Peter Hazou.

Podejście to jest niestety odmienne dla innych sektorów, w których biznes oddala odpowiedzialność za kwestie bezpieczeństwa. Takim przykładem może być sektor produkcji (56% menedżerów CSO nie współpracuje z biznesem), handlowy (połowa CSO sama decyduje o kwestiach bezpieczeństwa) oraz sektor usług publicznych, w którym odpowiedzialność jest delegowana w 37% przypadków.

Zachowawczy nie zawsze znaczy bezpieczny

Żaden inny sektor nie dobiega poziomem cyfryzacji do finansów. Jednocześnie obraz ten powtarza się w kwestii wydatków na bezpieczeństwo. Właśnie w tej branży jest spodziewany najwyższy wzrost nakładów na kwestię bezpieczeństwa, który potwierdziło 64% respondentów. Na kolejnych miejscach uplasowały się handel (35% deklaracji) oraz administracja publiczna (29%). Na samym końcu znalazł się sektor przemysłowy, gdzie wzrost wydatków na cyberbezpieczeństwo deklaruje jedynie 19% menedżerów. Fakt ten dziwi o tyle, że wraz ze wzrostem roli technologii (w tym Internetu Rzeczy), bezpieczeństwo systemów produkcyjnych będzie coraz poważniejszym wyzwaniem dla przemysłu.

Współpraca z partnerami technologicznymi

Dużą rolę w procesie edukacji na tym polu powinni odgrywać partnerzy technologiczni . To na nich, jako na dostawcach usług w chmurze spoczywa odpowiedzialność za utrzymywanie najwyższego poziomu usług i zapewnienia optymalnej technologii odpornej na cyberataki.

"Microsoft stosuje holistyczne podejście do kwestii zabezpieczeń, realizowane zarówno dla platformy usług, procesów analitycznych, jak i partnerów firmy. Ważne jest oczywiście bezpieczeństwo technologii, ale przede wszystkim liczy się ochrona użytkowników, urządzeń z których korzystają i przechowywanych na nich danych” – mówi Ann Johnson, Vice President Enterprise Cybersecurity Group w firmie Microsoft. „Aby zapewnić ciągłość działania organizacji, decydenci muszą brać pod uwagę nie tylko ochronę, ale również szybkie wykrywanie zagrożeń, które Microsoft zapewnia za pośrednictwem wizualizacji analiz bezpieczeństwa. Jako dostawca technologii, jesteśmy zobowiązani do wprowadzenia na rynek nowych możliwości, które odpowiedzią na stale pojawiające się i zmieniające zagrożenia” – dodaje Ann Johnson.

Źródło: BPSC, Atman, Microsoft, źródło własne