Już w tym roku co trzeci sprzedawany smartfon będzie miał ekran o przekątnej większej niż 5,5 cala, czyli będzie zaliczany do kategorii fabletów – prognozują analitycy.

Wielkość ma coraz większe znaczenie / Dziennik Gazeta Prawna
Do tej pory istotną barierą w sprzedaży tych urządzeń była ich cena. Te uznanych firm kosztowały w chwili premiery ponad 3 tys. zł. Fiński producent postanowił to zmienić i wprowadził na rynek model Nokia Lumia 1320 z sześciocalowym ekranem i systemem operacyjnym Windows, który w internecie można kupić już za niecałe 1300 zł. Ceny porównywalnych pod względem parametrów technicznych markowych fabletów konkurencyjnych producentów zaczynają się od ok. 2200 zł. Na przykład za Samsunga Note 3 neo trzeba zapłacić 2199 zł. Na zakup fabletu chińskiego producenta Huawei trzeba przeznaczyć ok. 1500 zł.
Fablety są zaprojektowane dla użytkowników szukających najbardziej mobilnego narzędzia do pracy i komunikacji. W podróży czy w wielkomiejskim środowisku zapewniają wygodę pracy i rozrywki tabletu, jednocześnie posiadając funkcje komunikacyjne smartfonu. Jak każde narzędzie uniwersalne są pewnego rodzaju kompromisem, jednak w wielu sytuacjach sprawdzają się znakomicie. Przekonuje się do nich coraz większa grupa użytkowników. Z opublikowanego niedawno raportu Deloitte wynika, że w 2014 r. niemal jedną trzecią sprzedanych smartfonów (ponad 300 mln sztuk) będą stanowić urządzenia z dużym wyświetlaczem. Potwierdzają to najwięksi producenci elektroniki użytkowej.
– Rosnące zapotrzebowanie na stały dostęp do pracy, rozrywki czy informacji znacząco wpływa na rozwój rynku urządzeń mobilnych. W związku z tym przewidujemy, że w najbliższych latach rynek fabletów będzie systematycznie rósł i zwiększał swój udział – mówi Robert Siewierski, dyrektor generalny polskiego oddziału Nokii. Jerzy Łabuda z Samsunga podkreśla, że w tej chwili rynek fabletów to kilkuprocentowa nisza, jednak to się zmieni. – Ich popularność jest największa w Azji, gdzie są prawdziwym hitem sprzedażowym. Ten trend powoli zaczyna być widoczny również u nas – mówi Łabuda.
Z tą opinią zgadza się Wojciech Piechocki z branżowego portalu GSMonline.pl. – Fablety na pewno będą coraz bardziej popularne. Ich ceny spadają, ale też klienci powoli przekonują się do tak dużych urządzeń. Nie bez znaczenia jest także to, że fablety mają coraz lepsze baterie, więc działają bez ładowania wystarczająco długo – tłumaczy Piechocki.
Dodaje, że przed zakupem fabletu warto się jednak zastanowić. Jeśli nie zamierzamy korzystać z internetu w telefonie, a tylko z niego dzwonić i esemesować, to naprawdę nie jest to urządzenie dla nas.
– Jest mniej poręczny, cięższy i nie da się go obsługiwać jedną ręką. Fablet zaczyna pokazywać swoje przewagi dopiero wówczas, gdy uruchomimy na nim przeglądarkę, odtwarzacz filmów czy galerię zdjęć – wylicza Piechocki.
Nokia w 2010 r. wypadła z listy pięciu największych producentów smartfonów po tym, jak przeoczyła moment, w którym na znaczeniu zaczęły zyskiwać urządzenia z ekranem dotykowym. We wrześniu 2013 r. Microsoft ogłosił, że przejmie od Nokii za 3,79 mld euro dział Devices & Services, który zajmuje się produkcją i sprzedażą telefonów komórkowych oraz dostarczaniem usług mobilnych. Smartfony i fablety fińskiego producenta działają na podstawie systemu operacyjnego Windows Microsoft. Dopiero w lutym tego roku Nokia zaprezentowała trzy urządzenia z konkurencyjnym dla Windowsa Androidem.