Roboty coraz częściej przyjmują nie tylko ludzkie imiona, ale zaczynają z wyglądu przypominać człowieka. Tak jak chociażby robot Sophia z Arabii Saudyjskiej, która pod koniec zeszłego roku otrzymała obywatelstwo tego kraju. Jest to pierwsze państwo na świecie, które zdecydowało się na taki krok, aby przyciągnąć jak najwięcej technologicznych inwestorów. Konferencja z udziałem Sophii wzbudziła ogromne emocje. Według niektórych, kobieta-robot w tym jednym z najbardziej konserwatywnych państw świata, ma większe prawa niż zwykłe kobiety.
Na szczęście, roboty nie rozumieją jeszcze skomplikowanych relacji międzyludzkich, opartych często na niuansach, których nawet najbardziej rozbudowane algorytmy nie są w stanie przewidzieć czy przełożyć na komendę dla maszyny. Jednak to może się zmienić. Dzięki rozwojowi takich technologii jak NLP (ang. natural language processing) roboty uczą się powoli rozpoznawać intencje, emocje czy nawet opowiadać dzieciom bajki na dobranoc.
Pokaż mi swój smartfon, a powiem ci co jesz
Obecnie maszyny przestają być jedynie ciekawym dodatkiem, który budzi zainteresowanie konsumentów. Dotychczas, w niektórych bankach (np. w siedzibie Santandera) roboty odprowadzały klientów do wybranych okienek i na tym kończyła się ich rola. Teraz coraz częściej same zaczynają zajmować się podstawową obsługą klientów. We wprowadzaniu takich rozwiązań wiodą na razie prym rozwinięte kraje azjatyckie i skandynawskie. Szwedzki banki SEB i Swedbank chwalą się asystentkami pracującymi 24h na dobę przez 365 dni w roku. Inne, jak norweska Nordea, wprowadzają chatboty do obsługi klienta.
Roboty znajdują coraz szersze zastosowanie nie tylko w sektorze finansów, czy ogólniej w biznesie i przemyśle, ale zaczynają się nawet sprawdzać jako coach czy dietetyk. Oczywiście, na razie takie pomysły można traktować w ramach ciekawostki, a niekoniecznie rozwiązania, bez którego nie wyobrażamy sobie codziennego życia. Jednak jeszcze 10 lat temu potrafiliśmy obyć się bez smartfonów, co dzisiaj wydaje się praktycznie niemożliwe. Z tego względu, wszyscy gracze liczący się na rynku technologicznym inwestują w gadżety oparte na sztucznej inteligencji, które w większym lub mniejszym stopniu mają usprawnić nasze życie.
Na tegorocznym Mobile World Congress w Barcelonie, gdzie prezentowane są wszelkie technologiczne nowinki z rynku telekomunikacji, Samsung przedstawił swojego robota-dietetyka. Ten niepozorny asystent, nazwany Bixby został zainstalowany na nowym smartfonie S9. Jeśli zrobisz zdjęcie potrawy, aplikacja będzie potrafiła ocenić jej wartość odżywczą i policzyć kalorie. Gadżet korzysta ze stale poszerzającej się bazy zdjęć, dzięki czemu ma być coraz bardziej dokładny.
Na tym samym wydarzeniu, najpewniej nie dziwiła nikogo obecność Alexy Amazona, która tym razem pełniła funkcję DJa. Sztuczna inteligencja tego technologicznego giganta jest jedną z najpopularniejszych. Tylko w Stanach Zjednoczonych sprzedano 11 milionów egzemplarzy asystentów głosowych wykorzystujących tę technologię.
To, co zwraca jednak uwagę, to coraz większa dostępność robotów. Do niedawna, takie maszyny można było jedynie zobaczyć w filmach science-fiction. Powoli się to zmienia. Roboty pojawiają się w biurach, na imprezach czy w supermarketach. Carrefour testuje w swoich sklepach cyfrowych somelierów, którzy mają doradzić klientom jakie wino najbardziej pasuje do przygotowywanej przez nich potrawy. Robot wykorzystując technologię rozpoznawania twarzy, ma określić czy klient jest zadowolony czy smutny. Na razie, takie rozwiązanie testowane jest w Hiszpanii. Chociaż, także w Polsce roboty zaczynają być coraz bardziej dostępne. Według Międzynarodowej Federacji Robotyki (IFR) to nasz kraj jest jednym z najszybciej rozwijających się na europejskim rynku robotyzacji. Mimo, że na statystyki mają wpływ głównie zmiany w przemyśle, to niewątpliwie dotyczy to także każdego z nas.
Podróż w przyszłość warta 700 dolarów
Tak jak w przypadku Internetu, GPS czy innych technologii wojskowych, rozwiązania z zakresu robotyki, które dotychczas były przeznaczone dla wybranych, stają się ogólnie dostępne. A firmy współpracujące wcześniej z wojskiem zaczynają wypuszczać komercyjne produkty dla klientów indywidualnych. Przykładem jest robot-kamerdyner, Temi, wykorzystujący sztuczną inteligencję Google’a i poruszający się z wojskową precyzją. Twórca robota współpracował wcześniej przy zleceniach dla Pentagonu i doświadczenie to postanowił wykorzystać przy konstrukcji swojego produktu. Temi przypominający bardziej odkurzacz albo Segwaya z tabletem niż człowieka, jest w stanie komunikować się z użytkownikiem i jeśli zajdzie taka potrzeba, nie odstępować go na krok. Jest tak skonstruowany, aby z każdą komendą, analizować ton człowieka i coraz lepiej rozumieć jego zdania. Ten cyfrowy majordomus dostępny od tego roku w sprzedaży, kosztuje 1500 dolarów. Nadal sporo. Jednak dla porównania, cena wojskowych robotów z najbardziej podstawowymi funkcjami zaczyna się od 5 tysięcy dolarów.
Obecnie, jednymi z popularniejszych robotów stają się te, przeznaczone do użytku domowego. Nic dziwnego, niektóre są nawet tańsze od smartfona, tak jak Robelf, cyfrowa opiekunka do dzieci. Tajwańska firma oferuje robota-nianię za cenę 700 dolarów. Jest to naprawdę niewiele, biorąc pod uwagę, że maszyna może jednocześnie odpowiadać za monitoring domu, prowadzić wideokonferencje czy opowiadać dzieciom bajki na dobranoc. Robot posiada także powszechną funkcję rozpoznawania twarzy i głosu. Produkt na razie będzie dostępny jedynie na rynku azjatyckim i w Stanach Zjednoczonych.
Bez wątpienia, ogromnym powodzeniem cieszy się Pepper wyprodukowany przez japońską firmę Softbank w 2014 roku. Ponad 10 tysięcy takich robotów obsługuje klientów na całym świecie, w tym także pełniąc wspomnianą rolę someliera. Robot ten bierze udział w pilotażowym programie, którego celem jest wprowadzenie maszyn na uczelnie wyższe. Pepper występował na razie przed audytorium podczas kongresu MWC. Przeprowadził wśród chętnych egzamin z zarządzania strategicznego. Wybrani uczestnicy mieli ocenić strategię ekspansji zagranicznej takich firm jak ZARA, Volkswagen, Toyota czy Apple. Roboty mają wspierać pracowników akademickich w ich pracy. Wykładowcy nie mają więc się czego obawiać. Przynajmniej na razie.