1. Reklama dźwignią handlu
Na świecie zrobiono tyle analiz i raportów na temat większości najpopularniejszych aktywów, że udowodnienie za ich pomocą dowolnej tezy jest dla sprawnego marketingowca bardzo proste. Zwyżki na rynku energii atomowej? Umocnienie złotego wobec euro? Wzrost cen akcji spółek z branży budowlanej? Za pomocą kilku wykresów i tabelek można pokazać i udowodnić wszystko. Kiedy do sprawnego przekazu marketingowego dodamy obrotnego sprzedawcę, klient jest w stanie uwierzyć we wszystko. Dlatego należy pamiętać, aby decyzje inwestycyjne podejmować samemu i na podstawie własnych przekonań.
Każda struktura posiada komplet oficjalnych dokumentów (w zależności od formy prawnej będzie to prospekt emisyjny, umowa lokaty, ogólne warunki ubezpieczenia itd.) i to one, a nie ulotki czy reklamy, powinny być podstawowym źródłem naszej wiedzy. Tam znajdują się dokładne zasady wyliczania zysku wraz ze wzorem matematycznym. Gdy nałożymy to na nasze oceny dotyczące sytuacji na rynku, jesteśmy w stanie realnie ocenić szansę na zarobek.
2. Historia kołem się (nie) toczy
Podstawą materiałów promocyjnych każdego produktu inwestycyjnego są bijące po oczach zarobki. „Zyskaj do 40 procent rocznie!” – kuszą nas sprzedający. Wyniki pokazywane na wykresach są zwykle układane tak, by wyglądały jak najatrakcyjniej. Wybiera się więc okresy największej hossy, choć szanse na jej powtórzenie są niewielkie. Dużo lepiej spojrzeć na średnie wyniki historyczne, a jeszcze lepiej – na minimalne. Jeśli jakieś aktywa przez ostatnią dekadę ani razu nie miały (w ciągu okresu odpowiadającego naszej inwestycji) ujemnej stopy zwrotu, świadczy to o nich bardzo dobrze.
Z kolei jeśli średni roczny zysk produktu wynosił na przykład 4 proc., to czy naprawdę warto zawracać sobie nim głowę? Ale uwaga, i tutaj są wyjątki. Każdy indeks czy surowiec ma swoje okresy hossy. Jeśli jesteśmy przekonani, że taki czas właśnie się zaczyna, nawet kiepskie wyniki historyczne nie powinny nam przeszkodzić w inwestycji. Warto przy wynikach historycznych zwrócić jeszcze uwagę na jedną rzecz. W przypadku najróżniejszych indeksów zdarza się, że notowania historyczne są w dużej mierze... symulacjami. Wiele indeksów (np. surowcowych) powstało kilka lat temu, a ich wcześniejsze wyniki są efektem symulacji na zasadzie „co by było gdyby”. Inwestując pieniądze, warto o to zapytać doradcę.
3. Zysk zyskowi nierówny
Część dostawców struktur spotyka się z falą krytyki klientów i obserwatorów rynku za oferowanie produktów z mocno ograniczonym potencjałem zysku. Chodzi o struktury, w których w najlepszym wypadku da się zarobić mniej, niż dają bankowe lokaty. Tak, tak, to nie żart – nawet takie produkty znajdują nabywców! Trudno ich zrozumieć, bo całkowicie bez ryzyka mogą zyskać tyle samo na zwykłym bankowym depozycie. Jeśli ktoś zaoferuje nam produkt inwestycyjny dający rocznie zarobić maksymalnie 6 czy 7 procent, najlepiej po prostu odesłać go na księżyc.
4. Bariera, której nie warto przekraczać
Tak samo trzeba wystrzegać się długoterminowych produktów z nisko postawioną barierą knock-out, która w chwili przekroczenia jej przez notowania aktywów bazowych eliminuje wszystkie zyski. Najlepiej pokazać to na przykładzie: inwestor zarabia wraz ze wzrostem indeksu WIG20, ale tylko pod warunkiem, że ten w czasie trwania inwestycji ani razu nie przekroczy poziomu 135 proc. wartości początkowej. Oczywiście wszystko zależy od okresu inwestycji. W perspektywie miesiąca szanse na dotknięcie takiej bariery są niewielkie, ale już gdy spojrzymy na to w perspektywie rocznej czy dłuższej – sprawa wygląda inaczej. Na obecnym rynku, gdzie praktycznie wszystkie indeksy i notowania są bardzo mocno rozchwiane, kilkudziesięcioprocentowe bariery knock-out są zgubne.
5. Uwaga na uśrednianie
Czynnikiem wpływającym na wynik z inwestycji w produkt strukturyzowany jest tak zwane uśrednianie. Jeśli mamy zarabiać na wzroście indeksu, to musi nastąpić początkowy i końcowy odczyt jego notowań. Aby zmniejszyć ryzyko trafienia w jednodniowy wyskok, czasami stosuje się właśnie uśrednianie. Na przykład wartość początkowa indeksu obliczana jest jako średnia arytmetyczna z notowań z trzech pierwszych dni trwania inwestycji.
Podobnie stosuje się uśrednianie na końcu – przy kilkuletnich produktach brane są pod uwagę nawet odczyty z ostatniego roku trwania lokaty. Ma to zamortyzować ewentualne spadki cen w końcowym okresie trwania struktury i ocalić zyski. Ale korzyść z uśredniania zawsze zależy od tego, jak potoczą się wydarzenia na rynku. Jeśli w końcówce zanotujemy nagłe zwyżki, uśrednianie je stłumi. A jeżeli będą spadki – to rzeczywiście zostaną zamortyzowane.
Zdarzają się także struktury, w których obserwacje indeksów dokonywane są przez cały czas i dla inwestora istotna jest średnia z okresu trwania lokaty. To produkty z niewielkim potencjałem zysku. Bo wystarczy wziąć przykładową serię notowań (biorąc 100 jako wartość początkową): 95, 102, 110, 98, 87, 99, 112, 128, 139, 141 i okaże się, że mimo wzrostu notowań w całym okresie o 41 proc. inwestor otrzyma jedynie 11,1 proc., co po odliczeniu podatku da mu 8,99 procent.
6. Promocja dla każdego
Istotny wpływ na ostateczny zysk ma prowizja wstępna – opłata pobierana przez dystrybutora na początku inwestycji. Warto sprawdzić, jak się ona kształtuje, bo jeśli z początkowej kwoty 5 proc. oddamy dystrybutorowi, to baza do naliczania zysków będzie o tyle niższa. Ciekawostką jest, że czasami u dystrybutorów trafiają się „oferty dla najlepszych klientów” z prowizją np. 3 proc., a w innym miejscu tę samą strukturę można nabyć, nie płacąc nic.