Lekarze rodzinni mają otrzymać bezpłatne testy. Na razie Polacy sprawdzają na własną rękę, na co chorują. Testy na grypę, COVID-19 i RSV stają się towarem deficytowym.

Do przychodni ma trafić dostawa testów różnicujących zakażenie wirusami grypy A i B, RSV i COVID-19. Dystrybucją zajmie się Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych, a NFZ zapłaci lekarzom za wykonanie badania.
Lekarze patrzą na te plany sceptycznie. Powód? Boją się jeszcze większych kolejek. Już teraz jest kłopot z przyjęciem wszystkich chętnych. Bożena Janicka z Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia spodziewa się, że darmowe testy, choć pomocne przy diagnozowaniu, nie wszędzie będą dostępne. – Przeszkodą będą braki kadrowe i warunki lokalowe – zaznacza.
Co mogą dać testy? Przede wszystkim dają szybką odpowiedź, czy pacjent ma zakażenie bakteryjne czy wirusa. Co z jednej strony może ograniczyć przepisywanie antybiotyków, z drugiej zaś ułatwi zaordynowanie celowanego leczenia. Leki na grypę są bardzo skuteczne, jeśli są podane w pierwszych trzech dniach choroby.

Polacy testują się na własną rękę

Obecnie Polacy testują się na własną rękę. Jak wynika z analizy rynku aptecznego w ostatnich tygodniach testy stały się najbardziej rozchwytywanym produktem. Prezes zarządu Milapharm, jednej z głównych spółek, które je dostarczają, przyznaje, że jest ogromne zainteresowanie testami combo. – Telefonów od aptek i szeroko pojętej służby zdrowia jest bardzo dużo. Staramy się sprostać zapotrzebowaniu rynku, ale możliwości są ograniczone – mówi Adam Lamparski. I dodaje, że nowe dostawy będą w pierwszym tygodniu stycznia.
Podobne zapewnienia słyszymy od Sylwii Mauryc z firmy Diather, będącej dystrybutorem testów combo. Jak mówi, zainteresowanie nimi wzrosło przed świętami, a złożone już zamówienia zrealizowane zostaną w ciągu kilku tygodni.
Wysoką sprzedaż potwierdza też PEX PharmaSequence. Według danych firmy Polacy kupują dziennie ponad 8 tys. testów combo. Firmy analizujące dostępność w aptekach zwracają uwagę na topniejące zapasy. – Większość aptek ma bardzo niewielką i spadającą dostępność na poziomie 2–7 proc., a jedna na poziomie 20 proc. O ile nie pojawią się nowe dostawy lub na rynek nie wejdzie nowa marka, lada dzień testy będą bardzo trudno dostępne – przestrzega Maciej Jakubczyk z Gdziepolek.pl. I dodaje, że spada zainteresowanie samymi testami na COVID-19, które są powszechnie dostępne.

Dostęp do leków przeciwgrypowych. Walka o antybiotyki

Co z lekami? Pacjenci sygnalizują przede wszystkim braki w dostępności do antybiotyków. – W kolejnej z aptek dostałam ostatnie dwa opakowania, farmaceuci sygnalizowali braki nie tylko we własnych zapasach, lecz także w hurtowniach – mówi jedna z pacjentek, która szukała leku w Warszawie. Jak zapewnia Ministerstwo Zdrowia, z danych Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego na czwartek 29 grudnia wynikało, że 88 proc. aptek posiadało antybiotyki, a 85 proc. recept było realizowanych.
Jak wygląda dostęp do leków przeciwgrypowych? Portal Gdziepolek.pl podaje, że sprzedaż leków przeciwwirusowych na grypę zawierających oseltamiwir (ebilfumin, segosana, tamiflu, tamivil), które są dostępne wyłącznie na receptę, rośnie od początku grudnia. Mimo to, jak wlicza Maciej Jakubczyk nadal względnie dostępny jest lek ebilfumin – łącznie wszystkie dawki dostępne w 65 proc. aptek.
– Sezon przeziębieniowy w połączeniu z COVID-19 sprawił, że Polacy masowo ruszyli do aptek. W ostatnich dniach dzienne sprzedaże preparatów na przeziębienie przekraczają 1,4 mln sztuk, realizujemy też niemal 200 tys. recept na antybiotyki dziennie. To rekordowe poziomy – tłumaczy dr Jarosław Frąckowiak, prezes PEX PharmaSequence.
Minister zdrowia przekonuje, że leków nie zabraknie – trwają rozmowy zarówno z dostawcami antybiotyków, jak i leków przeciwgrypowych.
– Jeszcze raz zapewniam: Polsce nie grozi brak leków w sezonie grypowym – pisał pod koniec roku na Twitterze Adam Niedzielski.

Leki tak, profilaktyka nie

Pomimo boomu na leki Polacy nadal niechętnie sięgają po szczepionkę, która może chronić przed grypą. Z danych MZ wynika, że z 1,5 mln zamówionych preparatów Polacy wykorzystali niewiele ponad 700 tys. To oznacza, że chronione jest jedynie ok. 6,5 proc. społeczeństwa. Lekarze podkreślają, że oprócz niechęci do szczepienia wpływ na to, że rzadko po nie sięgamy, mogą mieć obecne trudności z otrzymaniem recepty. Tę może wydać tylko lekarz, a w sezonie grypowym trudno się do niego dostać i koło się zamyka. W tym roku na grypę zachorowało już ponad 4 mln osób. Rok wcześniej 2,8 mln. ©℗