Kilkadziesiąt złotych za minutę – tyle kosztuje kontakt z psychiatrą dziecięcym. Komercyjnie. Czas oczekiwania – kilka miesięcy. Sprawdziliśmy, jak działa rynek pomocy dla najmłodszych.

Ile kosztuje wizyta? - Przez telefon nie powiem, ale chyba zdrowie dziecka jest ważniejsze - mówi nam psychiatra dziecięcy z warmińsko-mazurskiego. Niektóre placówki, które mają umowę z NFZ, informują o braku terminów, oferując od razu wizytę szybciej, ale prywatnie. W jednej z placówek w Krakowie w ramach NFZ najbliższa wizyta jest na styczeń, ale dostępna jest też oferta komercyjna. Wówczas termin jest o dwa miesiące szybszy. - I wtedy pierwsza wizyta odbywa się prywatnie, kosztuje 265 zł za spotkanie dziecko plus rodzic. Następna może być już na fundusz, o czym zdecyduje lekarz - słyszymy. W innej przychodni z kolei system jest taki, że koszt wizyty teoretycznie wynosi 460 zł - ale to dla rodziców, później kolejne 460 zł za sesję z dzieckiem - czyli przeszło 900 zł za pierwszy kontakt.
To tylko niektóre z historii, które usłyszeliśmy, sprawdzając, jak wygląda sytuacja w poradniach. Pod lupę DGP trafiły zarówno prywatne praktyki, jak i placówki, które oferują konsultacje w ramach NFZ. Zaskoczeniem jest dostępność: są publiczne, które mają wizyty z dnia na dzień, i prywatne, gdzie czeka się miesiącami. Najgorzej sytuacja wygląda w dużych miastach.

3 tys. zł miesięcznie za terapię

Córka Magdy ma 16 lat, od dwóch choruje na anoreksję. Obecnie czeka na miejsce w szpitalu. Ale bojąc się o zdrowie córki, rodzice znaleźli jej miejsce w prywatnej placówce. Koszt? 14,5 tys. zł miesięcznie. W opłatach pomaga rodzinie jedna z fundacji. - Inaczej nie miałabym z czego zapłacić - mówi matka dziewczyny. I wylicza: psychiatra raz w tygodniu - 400 zł za pół godziny rozmowy; dwa razy w tygodniu terapia za 160 zł, dietetyk raz w tygodniu - 150 zł. Razem ok. 3 tys. miesięcznie. - Początkowo córka była leczona w ramach NFZ, nawet po pobycie w szpitalu co sześć tygodni były wizyty u psychiatry ze szpitala. Ale w pewnym momencie zaczęli je odwoływać. Zrobiła się kilkumiesięczna przerwa, fatalna dla stanu, w jakim jest córka - mówi nasza rozmówczyni. Zdała się wtedy na system prywatny. Ale i tu nie było prosto, bo najpierw, w grudniu, trafili do psychiatry za 450 zł, ale na kolejną wizytę mógł zaprosić dopiero w maju. Znowu przerwa. Do tego zaczęły się kłopoty z drugim dzieckiem. - Chciałam zapisać syna do publicznego systemu, nie udało się - mówi.

Skomplikowane wyliczenia

Sprawdziliśmy,dzwoniąc po całym kraju, czy to jednostkowe doświadczenie. - Mieliśmy psychiatrę dziecięcego, ale już nie mamy. I z tego, co wiem, o takiego specjalistę w okolicy trudno. Sugeruję dzwonić po dużych miastach - pada odpowiedź w poradni zdrowia w Siedlcach. W dużych miastach widoczna jest sieć klinik psychologiczno-psychiatrycznych Psychomedic - ma placówki właśnie w największych aglomeracjach. W Krakowie jest tam czterech lekarzy przyjmujących komercyjnie. Koszt jednego spotkania waha się od 400 do 460 zł. Skąd taka rozbieżność? 400 zł jest u medyka w trakcie specjalizacji. Minus - nie może wystawiać zwolnień i niektórych zaświadczeń. Ale skierowanie do szpitala czy poradni już tak. 460 zł to stawka u lekarza ze wszystkimi uprawnieniami. Tu każdy psychiatra ma swoją strategię - różnią się głównie ceną. Pozostajemy w Krakowie. Z informacji przekazywanych sobie przez rodziców wynika, że dobre opinie ma prywatny gabinet psychiatrii dr Agnieszki Murzyn. Na stronie czytamy: pierwsze spotkanie z nastolatkiem i rodzicami trwa 60-75 min i kosztuje 400 zł. Konsultacja diagnostyczna młodszego dziecka przebiega inaczej, zazwyczaj potrzebne są dwa spotkania, każde po 60 min. Pierwsze, z rodzicami - 350 zł. I drugie z dzieckiem - również taka kwota. Kontynuacja leczenia - 30 minut - kosztuje 250 zł (w uzasadnionych przypadkach możliwa jest porada zdalna). Stawki zależą od miast. Dla przykładu w przychodni specjalistycznej Centrum w Chełmie gabinet wynajmuje lekarz psychiatra, u którego pierwsza wizyta kosztuje 300 zł.

Publicznie tak, ale na prowincji

Drogo. Szukamy więc oferty w ramach refundacji, z pomocą wyszukiwarki NFZ. I zasadnicza uwaga jest taka, że terminy tam podane, o czym już pisaliśmy na łamach DGP, nijak mają się do tych, które słyszymy w placówkach. Sprawdzamy w województwie dolnośląskim. I tu pierwsze zaskoczenie. W poradni zdrowia psychicznego dla dzieci i młodzieży w Sieniawce słyszymy, że termin jest już na 29 września. W Zgorzelcu - na początek października. W Dzierżoniowie - na 15 listopada. W ramach NFZ, czyli bezpłatnie. I w każdym z tych miejsc zasadą jest, że na wizytę rodzic z dzieckiem przychodzą razem. Okazuje się więc, że w niewielkich miejscowościach terminy są niemal takie jak w praktyce prywatnej. Z kolei na Podkarpaciu - szybciej są wizyty publiczne niż komercyjne. Poradnia w Leżajsku ma termin za pół roku, na marzec, w ramach NFZ. Ale w Centrum Medycznym w Łańcucie jest możliwa już w najbliższy poniedziałek. Refundowana przez fundusz? - upewniamy się. Tak. Rodzice przychodzą z dzieckiem na 45-minutowe spotkanie. Ale nie ma reguły. Piaseczno, placówka EZRA UKSW, najwcześniejszy wolny termin w ramach NFZ (nie ma opcji prywatnie) to I kw. 2023 r. W Samodzielnym Zespole Publicznych Zakładów Lecznictwa Otwartego Warszawa Ochota na razie nie prowadzą zapisów. - Trzeba się dowiadywać za miesiąc, może wtedy będzie grafik na przyszły rok - pada sugestia. W poradni w Limanowej dowiadujemy się, że system wizyt w ramach NFZ kompletnie się załamał. Bo jedna lekarka z powodów zdrowotnych musiała odejść. I jest blisko setka dzieci, którym trzeba znaleźć terminy u kogoś innego. Dlatego nowych zapisów nie ma. Zdaniem ekspertów jednym z powodów większej dostępności w mniejszych miejscowościach jest to, że rzadziej się z nich tu korzysta.

Limit wyczerpany, to może komercyjnie?

Obraz zmienia się diametralnie we Wrocławiu. Tu pojawia się problem, że choć w wyszukiwarce NFZ placówka figuruje jako ta, która zajmuje się także dziećmi, kiedy zadzwoniliśmy do kilku z listy - mówiły, że dzieci w ramach funduszu, czyli bezpłatnie, nie przyjmują. Zmieniamy województwo na Mazowsze. Warszawa, Wilanów, Centrum CBT - owszem, przyjmuje w ramach NFZ, ale terminów nie ma, tworzą dopiero listę oczekujących na 2023 r. Jeśli jednak jest potrzeba szybszej konsultacji, to centrum ma ofertę komercyjną. Wizyta dziecka z opiekunem u psychiatry kosztuje zależnie od jej trwania. Od 300 zł za 30 min po 500 zł za 1,5 godziny. Takie propozycje otrzymujemy w kilku innych miejscach w kraju. W Krakowie, Poznaniu, Myślenicach. - Terminów na NFZ nie ma, ale nasi lekarze mogą przyjąć prywatnie - informują w rejestracji. W Centrum Medycznego Multimed w Gnieźnie tłumaczą, że NFZ wymaga, żeby konsultacja trwała ok. 60 min. - I nasza lekarka nie da rady przyjąć w takim tempie wszystkich. Natomiast można się do pani doktor umówić prywatnie i jak wyrazi zgodę, zgłosić się na leczenie w ramach funduszu, to zapiszemy - mówi.

Dwa razy więcej prób

Psychiatrów dziecięcych jest za mało - niemal dwa razy mniej, niż wynikałoby z rekomendacji konsultanta krajowego. Kłopot polega na tym, że wielu z nich pracuje prywatnie - nie mają czasu dla pracy w systemie publicznym. Główne powody są dwa: wysokość wynagrodzenia i jakość pracy. Ostatnio w dwóch szpitalach psychiatrycznych głośno było o zawieszeniu pracy oddziału z powodu braku kadry i negocjacji z dyrekcją dotyczących wynagrodzeń. W prywatnej klinice, nawet jeżeli nie prowadzą jej sami, to dostają ok. trzy czwarte kwoty, którą otrzymują od pacjentów.
I nie mają tylu obciążeń administracyjnych, awantur z rodzinami pacjentów. - Rodzice się denerwują, bo system źle działa. Co jest prawdą, a dostaje się lekarzowi, najczęściej rezydentom, którym przybywa obowiązków - mówi jeden z naszych rozmówców. Jego zdaniem na pewno jest też tak, że rynek „żeruje” na nieszczęściu. - Pomagają, a zarazem mogą zarobić - precyzuje. Do tego zwiększa się liczba dzieci z poważnymi problemami: z danych policji wynika, że liczba prób samobójczych dzieci przed ukończeniem 18. roku życia w 2021 r. zwiększyła się aż dwukrotnie w porównaniu z latami 2017 czy 2018. Szpitale to odczuwają coraz bardziej. W takim systemie nikt nie chce pracować.
Kłopot polega na tym, że liczba nowych lekarzy niekoniecznie będzie większa, bowiem jak mówi prof. Barbara Remberk, była konsultant krajowa ds. psychiatrii dziecięcej, liczba rezydentur jest ustawowo ograniczona, uzależniona od liczby specjalistów, którzy szkolą. Jak ich jest mało, to i miejsc dla adeptów jest mało. I koło się zamyka. Pomóc ma wprowadzenie systemu opieki środowiskowej - czyli zwiększenie profilaktyki, oraz zajmowanie się lżejszymi przypadkami. Reforma jednak idzie opornie, a na to, żeby poprawę odczuli lekarze w szpitalach pracujący z najpoważniejszymi przypadkami - zdaniem prof. Remberk - trzeba będzie poczekać.
Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe