Fikcyjne umowy, przenoszenie na inne stanowiska, zaniżanie kwalifikacji – to tylko niektóre ze sposobów, do których uciekają się szefowie lecznic, by uniknąć podwyższania płac pracowników. – Kreatywność niektórych pracodawców przeszła nasze najśmielsze oczekiwania – komentuje Urszula Michalska z OPZZ.
Fikcyjne umowy, przenoszenie na inne stanowiska, zaniżanie kwalifikacji – to tylko niektóre ze sposobów, do których uciekają się szefowie lecznic, by uniknąć podwyższania płac pracowników. – Kreatywność niektórych pracodawców przeszła nasze najśmielsze oczekiwania – komentuje Urszula Michalska z OPZZ.
Działające w ochronie zdrowia związki zawodowe zbierają informacje o takich przypadkach. Uruchomienie punktu przyjmowania takich zgłoszeń zapowiadał także resort zdrowia.
Ma to związek z wejściem w życie od 1 lipca nowelizacji ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 830, ze zm.; dalej: ustawa o wynagrodzeniach), która wprowadziła nową siatkę płac. W wielu placówkach trwa jeszcze zbieranie danych potrzebnych do rozliczeń z NFZ, który ma sfinansować podwyżki. Są już jednak sygnały o licznych nieprawidłowościach.
Zespół pilnuje
Przypomnijmy, zgodnie z ustawą wynagrodzenia wyliczane są na podstawie kwoty bazowej (obecnie to średnia krajowa) i wskaźnika przypisanego danej grupie zawodowej. W ostatniej noweli wskaźniki podwyższono, przyspieszono też wprowadzenie docelowej wartości płac (wcześniej były one stopniowo podnoszone). To oznacza znaczące wzrosty w niektórych grupach zawodowych.
– W ubiegłych latach podwyżki były niewielkie, często groszowe, jednak tym razem dla niektórych grup to już konkretne kwoty. Przykładowo w przypadku średniego personelu – np. techników analityki medycznej czy fizjoterapii – wynagrodzenia były na poziomie 2,8 tys. zł, teraz muszą wzrosnąć do ponad 3,7 tys. zł. To znaczący skok – mówi Urszula Michalska.
Dlatego próby omijania przepisów powodują wymierne straty po stronie pracowników. – Zwróciliśmy się do naszych organizacji o przesyłanie konkretnych informacji o przypadkach łamania przepisów. Ustaliliśmy na prezydium Trójstronnego Zespołu ds. ochrony zdrowia RDS, że na każdym z najbliższych posiedzeń jeden z punktów będzie poświęcony realizacji ustawy – podkreśla przedstawicielka OPZZ.
Niebezpieczne pomysły
Jak się okazuje, część pracodawców ucieka się do takich sposobów jak dzielenie etatu sekretarki medycznej z pracą administracyjną, żeby dać połowę podwyżki, a nie całą, albo wręcz proponuje zmianę umowy o pracę – z sekretarki medycznej na specjalistę w administracji z bliżej nieokreślonym zakresem obowiązków. – W przypadku fizjoterapeutów do NFZ podaje się magistra, bo jest wymóg, że musi on być na zmianie, ale daje mu się wynagrodzenie technika, diagnostów zatrudnia się jako technologów, bo im można nie dać podwyżki – wymienia Urszula Michalska. I zastrzega jest to o tyle niezrozumiałe, że lecznice mają zagwarantowane środki z NFZ na ten cel. Mało tego, muszą się z nich rozliczyć, więc ich nie zaoszczędzą. – Oczywiście jeśli zdarzy się, że pracodawca tych pieniędzy nie otrzyma, to też będziemy interweniować – zapowiada.
Dodaje, że są też pozytywne przykłady. – W dużej części szpitali pracodawcy proponują podwyżki również dla personelu administracyjnego – mimo że nie muszą, bo nie jest on objęty ustawą – mówi.
Przymiarki do kolejnych zmian
Przedstawicielka OPZZ podkreśla, że monitorowanie wykonania ustawy jest o tyle ważne, że lada moment rozpoczną się rozmowy na temat jej przeszłorocznego kształtu. Obecne rozwiązania mały bowiem funkcjonować tylko w tym roku, jednak sam mechanizm podwyższania płac wraz ze wzrostem średniej krajowej wszedł już na stałe. – Z tego jesteśmy zadowoleni, natomiast nie chcemy, żeby ustawa została w takim kształcie, bo widzimy kilka słabych punktów – mówi Urszula Michalska.
Wskazuje tu – poza wysokością wskaźników, których podwyższenia domaga się wiele grup zawodowych – utworzenie pośredniego wskaźnika pomiędzy technikami medycznymi a personelem działalności podstawowej, takim jak sekretarka medyczna, rejestratorka. – Teraz bowiem wszyscy pracownicy ze średnim wykształceniem są w jednej kategorii. Moim zdaniem należy to zróżnicować, postulujemy podwyższenie wskaźnika technikom medycznym, a także osobny wskaźnik dla ratowników medycznych, którzy są jedną z największych grup zawodowych. No i fundamentalna uwaga – żeby ustawa objęła personel administracyjny i techniczny. Teraz zdarza się, że sekretarka medyczna ma 3,7 tys. zł, a osoby w administracji, nawet z wyższym wykształceniem – płace na poziomie minimalnej krajowej. Oczywiście, jak wspominałam, wielu pracodawców to uwzględnia, ale to nie powinno być dobrą wolą, lecz zasadą – podsumowuje.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama