Aby przeciąć spór z Naczelną Radą Lekarską o szersze uchylenie drzwi do Polski dla lekarzy spoza UE w czasie pandemii, resort zdrowia nie wyklucza zmiany prawa. Chce sam decydować, kto będzie mógł leczyć pacjentów w naszym kraju.

Spór na linii samorząd–rząd o lekarzy spoza Unii przybiera na sile. Jak się dowiedział DGP, resort zdrowia myśli o takiej zmianie przepisów, żeby to szef Ministerstwa Zdrowia decydował, który lekarz spoza krajów Wspólnoty będzie mógł pracować w Polsce. Mogłoby to polegać na czasowym wpisywaniu specjalistów do rejestru, w ramach kolejnej zmiany regulacji covidowych. To reakcja na „bierny opór” samorządu lekarskiego – NRL, mimo rozwiązań prawnych pozwalających medykom spoza UE leczyć polskich pacjentów, nie wydaje im prawa do wykonywania zawodu, co obecnie jest jej kompetencją.
– Dziś naszym największym problemem nie jest brak łóżek czy respiratorów, lecz brak wystarczającej liczby rąk do pracy. Możemy uruchamiać kolejne szpitale tymczasowe, ale sam sprzęt jeszcze nie leczy – przyznaje nasz rozmówca z rządu, tłumacząc determinację resortu zdrowia, który prócz zmiany przepisów bierze pod uwagę drogę sądową.
Dariusz Madera, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Opolu, wyjaśnia, że aby uruchomić szpital tymczasowy na 150 łóżek, potrzebują 15 anestezjologów, 18 lekarzy ogólnych, 126 pielęgniarek i 72 ratowników. Na razie nie mają nikogo spoza UE. – Czekamy na decyzje MZ dla czterech lekarzy – mówi.
Skąd niechęć samorządu lekarskiego do personelu medycznego spoza Wspólnoty? Słyszymy, że nie o niechęć chodzi, ale o pewność, że osoby te będą dobrze przygotowane do pracy. Już na etapie legislacyjnym NRL zgłaszała swoje zastrzeżenia, ale były one „bagatelizowane i ignorowane”.
– Podważanie ustawowych kompetencji samorządu lekarskiego do weryfikowania kwalifikacji osób ubiegających się o przyznanie prawa do wykonywania zawodu w Polsce lub ograniczanie tej kompetencji jest działaniem godzącym zarówno w konstytucyjnie chronioną samorządność zawodową, jak i bezpośrednio zagrażającym życiu i zdrowiu obywatelom Polski – napisał w oświadczeniu po naszym ostatnim tekście Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. Nie wróży też sukcesu inicjatywie resortu, by uchwałę rady lekarskiej zaskarżyć do Sądu Najwyższego. – Uchwała ta ma charakter techniczny i jej zaskarżenie czy uchylenie nie zmieni postępowania okręgowych rad lekarskich – przekonuje.
Spór trwa od początku roku, kiedy MZ poluzowało przepisy pozwalające na pracę lekarzom spoza UE w Polsce. Do tej pory były bardzo restrykcyjne, lekarze z Ukrainy czy Białorusi (bo to stąd pochodzi większość przyjezdnych) musieli zdać egzamin taki jak ich polscy koledzy, aby uzyskać dyplom. Na podstawie ustawy z końca grudnia utworzono dla obcokrajowców specjalną ścieżkę covidową. To resort zdrowia na podstawie ustawowych kryteriów ocenia, czy lekarze mają kompetencje. Przy specjalistach może zasięgnąć rady konsultantów z danej dziedziny. Po otrzymaniu pozytywnej opinii, lekarz z zagranicy składa do okręgowej rady lekarskiej wniosek o przyznanie prawa wykonywania zawodu, który powinien zostać rozpatrzony w ciągu siedmiu lub 14 dni.
To wywołało sprzeciw samorządu lekarskiego. Oskarżył rząd, że sprowadza niebezpieczeństwo na pacjentów. Resort zdrowia zarzuca NRL stosowanie biernego oporu.
Patrząc na dane liczbowe – problem nie wygląda na poważny. „Według stanu na 2 marca 2021 r. Minister Zdrowia wyraził zgodę 13 wnioskodawcom na przyznanie warunkowego prawa wykonywania zawodu lekarzy lub lekarzy dentystów (art. 7 ust. 9, 10 i 12 ustawy z dnia 5 grudnia 1996 r. o zawodach lekarza i lekarza dentysty)” – informuje resort zdrowia. Ale tu nie chodzi o liczby, a o zasady – czyli ustalenie, kto będzie decyzyjny w tej kwestii.
„Z informacji posiadanych przez MZ bezpośrednio od zainteresowanych lekarzy-cudzoziemców lub szpitali chcących ich zatrudnić, żaden lekarz nie otrzymał prawa wykonywania zawodu od OIL, które oczekują przedłożenia dokumentacji wykraczającej poza regulacje ustawowe” – odpisał nam resort zdrowia. Z projektem nowelizacji wyszedł w listopadzie, gdy system ochrony zdrowia był przeciążony przypadkami COVID-19. Polska jest krajem, w którym liczba lekarzy w porównaniu z liczbą mieszkańców jest relatywnie niska w grupie OECD. Jednak samorząd lekarski obawia się, że ścieżka ta może stać się precedensem do coraz szerszego otwierania naszego lekarskiego rynku.
Tyle że liczba zagranicznych medyków, którzy chcą do nas przyjechać, jest niewielka – z danych Naczelnej Izby Lekarskiej na koniec lutego wynika, że tych z krajów UE jest 321, z czego połowę stanowią osoby z Niemiec i Litwy. Spoza Unii akces zgłosiły 1352 osoby. Większość z Ukrainy i Białorusi (ok. tysiąca lekarzy).
Krzysztof Inglot, prezes Zarządu Personnel Service S.A., który na początku roku przekonywał, że personel medyczny ze Wschodu po uproszczeniu procedur odciąży naszą służbę zdrowia, dziś przyznaje, że sprawa się skomplikowała. Lekarze mają wątpliwości co do autonomii ministra zdrowia, który bez ich udziału chce przyznawać prawo do wykonywania zawodu. Bronią dostępu do polskiego rynku pracy, choć głównym argumentem pozostaje walka o najlepszą opiekę nad pacjentem.