Akcja zachęcająca do szczepień ma ruszyć w połowie grudnia. Jej elementem jest rozesłanie ulotek do wszystkich gospodarstw domowych.
Głównym celem jest zmiana sceptycznego nastawienia Polaków do nowej szczepionki. Jak słyszymy, z rządowych badań wynika, że chętnych do zaszczepienia się jest mniej niż 40 proc. To za mało, by operacja zakończyła się sukcesem, czyli uzyskaniem tzw. odporności stadnej społeczeństwa na COVID-19.
– Szykujemy dużą akcję informacyjną. Namawiamy różne podmioty, by się w nią zaangażowały, rozmawiamy ze związkami sportowymi, aktorskimi, celebrytami. Nie chcemy, by kampania była identyfikowana z rządem, bo pojawiłyby się zarzuty, że lansujemy się na szczepionce – mówi DGP osoba z kręgów rządowych.
Strategiczne założenie jest takie, by w pierwszym etapie zbudować „bazę wiedzy” o nowej szczepionce. W tym celu zostaną uruchomione specjalna strona internetowa www.gov.pl/szczepimysie oraz infolinia. Potem kampania ma już mieć bardziej „emocjonalny” charakter, mający na celu zmianę postaw społecznych. Będzie ewoluować w czasie, w zależności od tego, które grupy ludzi będą miały w danym momencie priorytet. W pierwszej kolejności zaszczepieni mają być pracownicy medyczni, w kolejnym etapie osoby powyżej 60. roku życia i służby mundurowe, potem „kluczowe grupy zawodowe” i osoby poniżej 60 lat, a na końcu odbędą się powszechne szczepienia populacji dorosłej. – Inne argumenty przekonają osoby starsze, inne przedstawicieli różnych grup zawodowych, a jeszcze inne osoby z chorobami współistniejącymi – tłumaczy nasz rozmówca z rządu.
Z badań wynika, że największe obawy w społeczeństwie budzą dziś dwie kwestie: czy szczepionka będzie skuteczna i jakie będą jej skutki uboczne.
Budowanie bazy wiedzy, ale także odwoływanie się do autorytetów medycznych w przekazie, ma te obawy rozwiać. Firmy mają wkrótce zaprezentować wyniki badań dotyczące skutków ubocznych, choć lekarze już dziś podkreślają, że nawet jeśli te wystąpią, to są nieporównywalne z zagrożeniem, jakim jest zachorowanie na COVID-19.
– Niepożądane działania na pewno pojawią się w przypadku zakażenia wirusem. Jeśli się nie zaszczepimy, to możemy żyć w lockdownie przez kilka lat. A wiele osób będzie miało trwały uszczerbek na zdrowiu lub umrze – podkreśla prof. Krzysztof Pyrć z Małopolskiego Centrum Biotechnologii UJ.
Najlepsza nawet kampania może się nie powieść. – Boimy się, że jeśli np. w Wielkiej Brytanii, gdzie szczepienia właśnie się zaczęły, umrze osoba zaszczepiona na COVID-19 i jakiś tabloid to ujawni, rozpęta się afera i histeria. Nikt nie będzie już wnikał, że denat zmarł np. na zawał serca – dzieli się swoimi obawami osoba z rządu.
Nikt nie chce zdradzić, jaki będzie całkowity koszt kampanii. – Będzie finansowana z rezerw covidowych – mówi tylko jeden z naszych rozmówców. Ale o kosztach nie chce rozmawiać.
Kosztowną, idącą w miliony złotych, operacją może być wysyłanie ulotek pod wszystkie domowe adresy. Zapewne będzie to koordynować Poczta Polska, choć pewnie wykorzysta do tego prywatne podmioty wyspecjalizowane w dostarczaniu druków bezadresowych.
Ulotki to tylko jedno z planowanych działań. Kampania zakłada wykorzystanie mediów masowych i społecznościowych (animacje, spoty telewizyjne, spoty radiowe, spoty do internetu, materiały papierowe) czy tradycyjny outdoor (banery, plakaty uliczne). Ta część będzie najdroższa.
Skuteczność kampanii ma być na bieżąco weryfikowana za pomocą cyklicznych badań opinii publicznej na reprezentatywnych próbach. Zaplanowano także badania jakościowe, które będą służyć m.in. „zrozumieniu motywów niechęci do szczepienia się w danych grupach społecznych”.
Zdaniem części naszych rozmówców dużym wsparciem mogłoby być publiczne zaszczepienie prezydenta. W minionej kampanii wyborczej Andrzej Duda powiedział, że „absolutnie nie jest zwolennikiem jakichkolwiek szczepień obowiązkowych”. – Powiem państwu otwarcie: ja osobiście nigdy się nie zaszczepiłem na grypę, bo uważam, że nie – stwierdził. Mimo że prezydent potem doprecyzował swoją myśl, pojawiło się wówczas sporo komentarzy, że prezydent puszcza oko do antyszczepionkowców. Przyjęcie przez niego preparatu przeciwko COVID-19 mogłoby przeciąć tę narrację. Ale rzecznik Andrzeja Dudy zwraca uwagę, że prezydent przeszedł już COVID – jest ozdrowieńcem i ma przeciwciała, więc nie ma potrzeby, by się szczepił. – Po chorobie prezydent oddał osocze i innych do tego zachęca – podkreśla Błażej Spychalski.
Rząd swoją strategię szczepień konsultuje także politycznie. – Na pewno będziemy namawiać Polaków do szczepień, tylko czy będzie wystarczająca liczba szczepionek i czy rząd przygotuje właściwie szczepienia? Mamy 9 mln emerytów, jeśli mamy szczepić milion osób miesięcznie, to pytanie, ile potrwa cała operacja i czy da się takie tempo utrzymać – zastanawia się Jan Grabiec z KO.