Wątpliwe jest, by nowa danina prozdrowotna rzeczywiście wpłynęła na wybory konsumentów. Przepisy zostały tak skonstruowane, że mogą przynieść efekt odwrotny od zamierzonego, czyli zwiększyć zainteresowanie produktami gorszej jakości – twierdzą eksperci.
Dr Artur Bartoszewicz, Szkoła Główna Handlowa w Warszawie Katedra Polityki Publicznej
Przegłosowany przez Sejm podatek cukrowy na napoje słodzone ma pomóc w walce z nadwagą i otyłością. Jednak jego obecnie proponowana konstrukcja zakłada, że produkty zawierające małe ilości cukru będą obciążone zbliżoną opłatą w przeliczeniu na gram co napoje wysokocukrowe. W efekcie świadomość konsumentów się nie zmieni, ponieważ różnica w cenie produktu zawierającego ogromne ilości cukru, a alternatywnego produktu z tej samej kategorii z jego mniejszą zawartością będzie minimalna. To przeczy celom wprowadzenia nowego instrumentu polityki fiskalnej promowanego jako narzędzie do walki z nadwagą i otyłością.
Spożywanie cukru z uwagi na skrajnie negatywne oddziaływanie na zdrowie (cukrzyca, próchnica itd.) może, a wręcz powinno być traktowane podobnie jak kontakt z używką. Nadużywanie spożycia cukru, jak i alkoholu powoduje realne koszty ekonomiczne ponoszone przez całe społeczeństwo. Mowa tu przede wszystkim o podwyższonej śmiertelności, ale też większych kosztach systemu opieki zdrowotnej generowanej chorobami w wyniku nadmiernego spożyciu obu używek. Niestety wpływy podatkowe powiązane z tymi dobrami spożywczymi nie są współmierne do kosztów ponoszonych w wyniku niwelowania skutków ich spożycia. Dyskusja na temat podatku cukrowego nie powinna iść w kierunku ochrony branży produkującej dane produkty czy świadczącej usługi, ale też nie powinna bazować na maksymalizacji wpływów budżetowych. De facto dobrze skonstruowane rozwiązanie ma doprowadzić do ograniczenia spożycia danego produktu i przesunięcie konsumpcji w kierunku dóbr o niższej zawartości składnika podlegającego ograniczeniu.
Poszukując trafnych i skutecznych rozwiązań, należy bazować na sprawdzonych i przynoszących zakładane korzyści, praktycznie stosowanych politykach publicznych. Podstawą powinny być cenowa i dochodowa elastyczność popytu, jak i ekonomia behawioralna. Należy dążyć do zmiany postawy konsumentów poprzez zachęcenie ich do nowych, bardziej pożądanych decyzji, opierając się na ograniczeniach budżetowych i ukierunkowując narzędziami fiskalnymi zmianę decyzji zakupowych.
Niestety pominiętym w Polsce rozwiązaniem jest koncepcja minimalnej ceny referencyjnej na porcję cukru. Przyjąć można porcję referencyjną np.: 1 g czystego cukru – i odpowiednio skalować zamienniki.
Logika rozwiązania powinna być prosta – im większa zawartość cukru lub alkoholu w produkcie spożywczym, tym produkt ten obciążony jest większym dodatkowym kosztem przy zakupie. Elastyczność cenowa i dochodowa popytu powinna skierować konsumentów do zakupu produktów o niższej zawartości cukru. Nie chodzi tu o to, aby czegokolwiek komukolwiek zabraniać, lecz by zachęcać do zmiany decyzji zakupowych, a tym samym ograniczać koszty społeczne spożycia.
Obecnie proponowana konstrukcja podatku cukrowego zakłada, że produkty zawierające małe ilości cukru będą obciążone zbliżoną opłatą w przeliczeniu na gram jak napoje wysokocukrowe. W efekcie świadomość konsumentów się nie zmieni, ponieważ różnica w cenie produktu zawierającego ogromne ilości cukru a alternatywnego produktu z tej samej kategorii z jego mniejszą zawartością będzie tak minimalna, że nie zniechęci do kupowania napojów wysokocukrowych. To przeczy celom wprowadzenia nowego instrumentu polityki fiskalnej promowanego jako narzędzie do walki z nadwagą i otyłością. ©℗
Małgorzata Wąsowska, doradca podatkowy, partner w kancelarii act BSWW legal & tax
O konieczności wprowadzenia podatku cukrowego mówiono już od dłuższego czasu. Niestety, analiza ustawy wskazuje, że została ona przygotowana naprędce, w sposób nieprzemyślany i zawiera wiele luk, jak również może spowodować efekt odwrotny do pożądanego. Ustawa ma z założenia kształtować nawyki żywieniowe konsumentów (przy czym ich kształtowanie za pomocą polityki fiskalnej jest co najmniej dyskusyjne), natomiast jej wejście w życie nie jest poprzedzone rzetelną kampanią społeczną, mającą na celu uświadomienie konsumentom długofalowych skutków spożywania cukru. Sam projekt nie zawiera też żadnego spójnego programu walki z otyłością. Co ciekawe, dodatkowa danina jest wprowadzana jako opłata, a nie podatek, gdzie w istocie brak jest świadczenia zwrotnego, które jest jej immanentną cechą.
Na gruncie projektu ustawy przedmiotem opodatkowania ma być nie tylko wprowadzenie na rynek krajowy napojów z dodatkiem cukrów będących monosacharydami lub disacharydami, ale również napojów zawierających niskokaloryczne substancje słodzące. Powyższe podaje w wątpliwość cele ustawy, mając na uwadze, że spożycie takich napojów powinno być niejako zachowaniem pożądanym, eliminującym kaloryczny cukier. Kolejno, sposób liczenia opłaty przy ustaleniu wysokiej opłaty bazowej i niskich dopłat na każdy kolejny gram cukru powoduje, że napoje o wysokiej zawartości cukru w składzie nie staną się wcale towarem mniej atrakcyjnym dla konsumentów, a co więcej – wzrost cen o kilka złotych na butelce może spowodować efekt odwrotny do zakładanego, mianowicie zwiększenie popytu na produkty gorszej jakości (głównie wśród uboższych konsumentów) bez względu na zawartość cukru. Na gruncie ustawy nie widać też znaczącego promowania spożycia soków owocowych czy nektarów względem kolorowych napojów gazowanych. Soki jednak, nawet mimo ich dosładzania, powinny być zdrowsze od tych drugich. Co więcej, projektodawca bez wyraźnej przyczyny zdecydował się na wyłączenie z zakresu ustawy wyrobów akcyzowych (czyli np. piwa smakowego). Produkty takie często w swym składzie zawierają cukier, którego ilość może przekraczać opłatę bazową. Niemniej wygląda na to, że ich spożycie nie zostało ocenione negatywnie. Kolejno można by się zastanowić, czy odrębnej regulacji nie powinny podlegać napoje przygotowywane na miejscu, takie jak drinki, lemoniady, czy też napoje instant, takie jak oranżada w proszku i herbatki owocowe. Aby więc projekt spełniał swe szczytne założenia, powinien zdecydowanie podlegać gruntownej rewizji.
W ustawie faktycznie przewidziane jest, że wpływy z podatku cukrowego zostaną w 96,5 proc. przekazane bezpośrednio do Narodowego Funduszu Zdrowia na działania o charakterze edukacyjnym i profilaktycznym oraz świadczenia opieki zdrowotnej. Teoretycznie więc wprowadzenie podatku cukrowego nie ma na celu realizacji wyłącznie celów fiskalnych. Powyższe może być jednak złudne, mając na uwadze, że Narodowy Fundusz Zdrowia jest cyklicznie zasilany z budżetu państwa. Okazać się bowiem może, iż na skutek wprowadzenia podatku cukrowego nie będzie potrzeby dodatkowego zasilenia Narodowego Funduszu Zdrowia, dzięki czemu więcej środków pozostanie w budżecie.