Epidemia opada, Polacy stanęli w kolejce po dokumenty pozwalające wyjechać za granicę – wynika z danych MSWiA.

Zwiększone zainteresowanie sprawami paszportowymi z jednej strony może wynikać z planów wakacyjnych Polaków. Z sondażu United Surveys dla DGP i RMF FM wynika, że w 2020 r. zagraniczny wyjazd planowało tylko 7,4 proc. ankietowanych. W okresie największych restrykcji (lockdown w kwietniu 2020 r.) w całym kraju wydano zaledwie 5,4 tys. paszportów. Obecnie ponad 12 proc. respondentów deklaruje chęć zagranicznego wyjazdu, a liczba wydawanych dokumentów powoli wraca do poziomu sprzed pandemii. To dlatego do końca lipca wniosek o wydanie paszportu będzie można złożyć także w sobotę (przy czym może obowiązywać system rezerwacji wizyt – tak jest np. w urzędzie wojewódzkim w Warszawie, który deklaruje obsłużenie w soboty po ok. 300 osób), zaś godziny pracy urzędów w dni powszednie zostały wydłużone.
Jednakże wpływ na obecny wzrost wniosków o paszport może mieć sytuacja na Wyspach Brytyjskich. Aby móc dalej pracować i korzystać ze świadczeń socjalnych w Zjednoczonym Królestwie, obywatele UE muszą ubiegać się o przyznanie statusu osoby osiedlonej. Termin mija dzisiaj, a do starania się o taki status potrzebny jest ważny paszport lub dokument tożsamości. „Prosimy uprzejmie, aby osoby, których termin odbioru paszportu w Wydziale Konsularnym Ambasady RP w Londynie przypada po 30 czerwca, wstrzymały się z odbiorem do tego czasu, tak aby zmniejszyć kolejki i umożliwić sprawny odbiór paszportów osobom, które nie posiadają jeszcze statusu osoby osiedlonej” – zaapelowała w ostatnich dniach polska ambasada w Londynie.
Istnieje ryzyko, że osoby podróżujące po świecie zawloką do Polski wariant Delta koronawirusa. – Dlatego wprowadziliśmy kwarantannę dla wracających spoza strefy Schengen. Decyzję tę podjęliśmy m.in. na podstawie danych świadczących o zwiększonym zainteresowaniu sprawami paszportowymi oraz większą mobilnością Polaków – mówi DGP rzecznik rządu Piotr Müller. Jak pisaliśmy, najpopularniejsze kierunki to Turcja, Tunezja czy Egipt, ale zainteresowanie znacznie się zmniejszyło, kiedy wprowadzono kwarantannę dla osób, które nie były szczepione, a wracają spoza strefy Schengen.
Na razie sytuacja epidemiczna w kraju nie wygląda źle. Wczoraj ujawniono 123 przypadki koronawirusa, ale w ujęciu tygodniowym trend spadkowy jest kontynuowany. Dotyczy to także liczby zgonów – wczoraj było ich 26, także mniej niż tydzień wcześniej. Mimo to zagrożenie wariantem Delta staje się coraz bardziej realne. Dlatego choć do wczoraj podano w Polsce 28,6 mln dawek, rząd wciąż namawia do szczepień. – Cały czas współczynnik zaszczepienia jest niewystarczający, by przerwać łańcuch zakażeń przed jesienią. Nie wygraliśmy tej walki i musimy jak największą liczbę rodaków zaszczepić – apelował wczoraj premier Mateusz Morawiecki.
Od jutra Polacy będą mogli zaszczepić się drugą dawką w dowolnym punkcie na terenie Polski.
Rząd śledzi sytuację za granicą i w kraju, a także szykuje się na czwartą falę epidemii. – Zagrożenie przyspieszenia wzrostu zakażeń jest ciągle realne. Na przykładzie innych krajów: Wielkiej Brytanii, Portugalii czy Izraela musimy być cały czas ostrożni i gotowi na działania – mówił wczoraj minister zdrowia Adam Niedzielski.
Władze stawiają na prewencję. – Po pierwsze to zwiększenie szczelności granic. Osoby wracające spoza Schengen muszą odbywać kwarantannę, z której można być zwolnionym po wykonaniu testu po siedmiu dniach, bo średni okres wylęgania wirusa to cztery, pięć dni – podkreślił Niedzielski. Obostrzenia nie dotyczą zaszczepionych oraz podróżujących w granicach UE.
Przygotowania do czwartej fali skupiają się na systemie ochrony zdrowia. Dokonywany jest przegląd zaplecza szpitalnego, w każdym szpitalu mają być przynajmniej dwa łóżka dla pacjentów z COVID-19, łącznie w skali kraju ma ich być co najmniej 10 tys. – To nie będzie powtórka z kwietnia. Nawet jak ludzie się będą zarażać, to liczba hospitalizacji nie powinna być tak duża jak wiosną – mówi nasz rozmówca z rządu.
Na razie nie ma mowy o planowaniu restrykcji. – Jeśli wprowadzimy np. kwarantannę również dla osób zaszczepionych powracających spoza Schengen, to wiele osób zniechęcimy do szczepień. Bo dziś głównym bodźcem do szczepienia jest chęć uniknięcia restrykcji – mówi nasz rozmówca z rządu. Z naszych rozmów wynika, że nie można wykluczyć powrotu niektórych obostrzeń. Byłyby powiązane z poziomem wyszczepienia na danym terenie, co oznacza powrót do znanej z zeszłego roku koncepcji regionalizacji obostrzeń. Najmniej zaszczepionych jest w woj. podkarpackim (33 proc.).
Mimo nowej, groźniejszej i coraz szybciej rozprzestrzeniającej się mutacji koronawirusa Polacy szturmują urzędy, by dostać dokument uprawniający do wyjazdu poza strefę Schengen

Z danych, które na naszą prośbę przygotowało MSWiA, wynika, że w tym miesiącu paszporty odebrało prawie 150,5 tys. osób – to trzykrotnie więcej niż w czerwcu ub.r. i najwięcej od momentu, gdy zaczęła się epidemia w Polsce (czyli od marca 2020 r.). Z kolei do normalnego poziomu zainteresowania paszportami wciąż trochę brakuje. W czerwcu 2019 r. wydano ich prawie 196 tys., a w maju 2019 r. prawie 228 tys.

Ruch w urzędach wojewódzkich jest tak duży, że resort spraw wewnętrznych nakazał wojewodom wydłużenie ich godzin pracy. Jak informuje MSWiA, wnioski paszportowe będzie można składać także w soboty.

LICZBA WYDANYCH PASZPORTÓW

Liczba wydawanych dokumentów może sugerować, że przynajmniej część wnioskujących planuje wakacje poza strefą Schengen. A to oznaczałoby, że niespecjalnie martwi ich wariant Delta koronawirusa, który zaczyna rozprzestrzeniać się po Europie i który może być głównym powodem IV fali zakażeń. Pocieszające jest to, że zapewne większość wyjeżdżających poza nasz kraj jest zaszczepiona. Dlatego polskie władze zamierzają trzymać się dotychczasowej strategii. – Uważamy, że osoby zaszczepione są bezpieczne, dlatego nie zakazujemy lotów. Nie możemy zachęcać ludzi do przyjmowania preparatu, a potem obejmować ich restrykcjami – mówi osoba z rządu.

Wariant Delta wykryto już w 85 krajach. Zdaniem ekspertów wczesną jesienią może stać się on dominującym wariantem koronawirusa na Starym Kontynencie. Anthony Fauci, doradca prezydenta Joego Bidena, nazwał go „największym obecnie zagrożeniem dla walki z pandemią”. Na własnej skórze przekonują się o tym Brytyjczycy, którzy przyspieszyli swój program szczepień, aby ubiec rozprzestrzeniającego się wirusa. Jeśli doprowadzi on do kolejnej fali, to z pewnością najbardziej uderzy w kraje, gdzie akcja szczepień dopiero się zaczęła – jak np. w Indonezji, gdzie preparat otrzymało na razie niecałe 5 proc. ludności.

Współpraca Jakub Kapiszewski

rozmowa

Brakuje 5 mln osób z przeciwciałami, byśmy osiągnęli odporność zbiorową
dr Franciszek Rakowski z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Uniwersytetu Warszawskiego, współautor modelu epidemii COVID-19
Kiedy przyjdzie czwarta fala zachorowań na koronawirusa?
Z naszego najnowszego modelu wynika, że ryzyko jej wystąpienia największe będzie na przełomie września i października, czyli po wakacjach, po otwarciu szkół, gdy częściej będziemy przebywać w zamkniętych pomieszczeniach. Jest kilka przyczyn, dla których czwarta fala może się pojawić. Przede wszystkim dlatego, że poprzez przechorowania i szczepienia wciąż nie osiągnęliśmy zbiorowej odporności.
Jaka jest wymagana odporność stadna dla wariantu Delta?
Ponieważ odmiana Delta jest dużo bardziej zaraźliwa niż poprzednie, to odporność zbiorowa dla tego wariantu jest wyższa i wynosi 82–88 proc. Na to składa się zarówno odporność po przechorowaniu, jak i po zaszczepieniu.
A jaki poziom odporności mamy obecnie?
W tej chwili poziom immunizacji wynosi około 70 proc. To głównie efekt przechorowania koronawirusa. Ale taki poziom oznacza, że brakuje jeszcze około 5 mln osób po szczepieniu lub które przechorują COVID-19, byśmy osiągnęli odporność zbiorową.
Czy Delta będzie się bardzo roznosiła? Nie zostanie zawleczona do Polski z wakacyjnych wyjazdów za granicę?
Delta i tak już u nas jest, ale na razie utrzymuje się na niskim poziomie, bo transmisyjność jest niska – szkoły są zamknięte i dużo spotykamy się na powietrzu. Ale jak wrócimy do szkół, do pracy, zaczniemy się spotykać w zamkniętych pomieszczeniach, to wraz z naturalnym powrotem epidemii coraz większą liczbę przypadków będzie stanowiła Delta.
Na ile czwarta fala będzie przypominać to, z czym spotkaliśmy się w marcu i kwietniu? Na ile może być śmiertelna?
Do objęcia epidemią, czyli do przechorowania COVID i osiągnięcia odporności zbiorowej, pozostało nam 5 mln osób. Jeśli śmiertelność wynosi 0,8 proc., to daje to potencjał na 40 tys. dodatkowych zgonów. Choć faktycznie on będzie na pewno zmniejszony do ok. 25 tys., bo osoby starsze, bardziej zagrożone, szczepią się chętniej niż osoby młodsze. A to głównie seniorzy przyczyniają się do podbijania statystyk śmiertelności z powodu COVID-19.
Czy wrócą restrykcje?
Wiadomo, że to oznaczałoby duży koszt gospodarczo-społeczny. Dlatego dzisiaj nikt się do tego nie pali, a jak widać, państwo jest w stanie spokojnie obsłużyć tych ponad 20 tys. pacjentów w szpitalach. Na pewno dojdziemy do ponad 80 proc. immunizacji, choć nie wyłącznie poprzez szczepienia, ale również przechorowania.
Czwarta fala będzie ostatnia?
Sądzę, że COVID-19 będzie ewoluował w stronę grypy, która jest na podobnym poziomie śmiertelności. Tyle że w jej przypadku, zanim dojdziemy do wieku niebezpiecznego w przypadku grypy, czyli wieku senioralnego, to już kilka razy ją przechorujemy w życiu. W przypadku COVID-19 jest tak, że nowy patogen wszedł na wszystkie grupy wiekowe jednocześnie, przy czym najbardziej zaszkodził seniorom. Dziś wiele osób ma już przeciwciała i wchodząc w wiek senioralny, będą już je miały. Dzięki temu będą chorować coraz lżej, a śmiertelność powinna być niższa.
Rozmawiali Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki