Przewoźnik liczył, że po pandemii zacznie wychodzić na prostą i w tym roku obsłuży 8 mln pasażerów. Wojna mocno utrudnia odbudowę ruchu i bardzo komplikuje podróże na Daleki Wschód.

Wojna na terenie Ukrainy to dla LOT-u następny czarny łabędź, czyli nieprzewidywalne zdarzenie o ogromnych konsekwencjach, uważa prezes firmy Rafał Milczarski. – Wskutek agresji Rosji na Ukrainę musieliśmy skasować ok. 9 proc. naszych połączeń – mówi.
Zawieszenia tras to przede wszystkim konsekwencja zablokowania nieba nad Rosją, co było odwetem za wprowadzenie zakazu lotów samolotów rosyjskich nad Unią Europejską. Wojna doprowadziła też do zamknięcia połączeń do Ukrainy. Od zeszłego roku, po wymuszeniu przez reżim Łukaszenki lądowania samolotu z opozycjonistą na pokładzie, linie z UE nie latają też nad Białoruś.
Jak przyznaje Milczarski, zamknięcie nieba nad Rosją mocno utrudnia też latanie na Daleki Wschód. Nad Syberią prowadziła bowiem najkrótsza trasa przelotu do Tokio czy Seulu. Teraz samoloty muszą pokonywać znacznie dłuższy dystans, bo lecą m.in. nad Turcją i Iranem. W efekcie lot ze stolicy Japonii do Polski wydłużył się o około dwie godziny i trwa aż 14,5 godziny, tzw. rotacja zaś, czyli przelot tam i z powrotem, wydłużyła się o około sześć godzin.
W przypadku niektórych azjatyckich kursów nie da się polecieć w obu kierunkach w ciągu jednej doby. A to mocno komplikuje tworzenie efektywnej siatki połączeń. LOT przyznaje, że dłuższa trasa wiąże się ze znacznie wyższymi kosztami, które muszą być przerzucone na pasażera i skutkować droższymi biletami.
Komplikacje przy połączeniach na Daleki Wschód to dla przewoźnika kłopot, bo swoją strategię rozwoju opierał on właśnie na trasach do Azji. Być może LOT nie będzie mógł latać nad Rosją przez wiele miesięcy, a nawet lat, bo na Wschodzie na długo może teraz wyrosnąć żelazna kurtyna. Większy powrót na trasy azjatyckie dodatkowo utrudnia teraz kolejna silna fala pandemii w Chinach.
Innym kłopotem są bardzo wysokie ceny paliwa. A to też zniechęca część pasażerów do latania, bo również wymusza wyższe ceny biletów. Do tego dochodzą także koszty uprawnień do emisji CO2. – To oznacza, że na połączeniach europejskich do każdej tony paliwa trzeba doliczyć 300 euro – mówi Milczarski. Wiceprezes linii Michał Fijoł przyznaje, że koszty związane z paliwem stanowią już ok. 60 proc. wydatków związanych z uruchomieniem połączenia.
Władze LOT-u przekonują, że starają się działać elastycznie. Zawieszone trasy do Rosji czy Ukrainy niebawem zastąpią kolejne. Na przełomie maja i czerwca wystartują trzy dłuższe połączenia z Warszawy – do Mumbaju w Indiach, do Kairu w Egipcie i do Baku w Azerbejdżanie. Będą to trasy całoroczne. Oprócz tego LOT zacznie latać do Sarajewa i sezonowo do Prisztiny, stolicy Kosowa.
Przewoźnik stara się też wzmacniać segment turystyczny. W sezonie letnim uruchomi m.in. połączenia do pięciu miast w Chorwacji. I rozwija połączenia czarterowe, realizowane dla biur podróży. Tegoroczne przewozy na takich trasach turystycznych mają być trzy razy większe niż w 2019 r.
Rafał Milczarski przyznaje, że spółka miała nadzieję na mocne odbicie w tym roku. Przed wybuchem wojny LOT liczył na przewiezienie prawie 8 mln podróżnych. Byłby to wynik o około jedną piątą gorszy niż w rekordowym 2019 r. Teraz te prognozy są już mało realne. – Ale nie jesteśmy w stanie stwierdzić, o ile trzeba je obniżyć – zaznacza Milczarski.
Władze LOT-u w zeszłym roku nie wykluczały, że przewoźnikowi będzie potrzebna kolejna transza pomocy publicznej. Teraz szef spółki mówi, że przez cały czas są prowadzone rozważania w tej sprawie, ale nie zapadła ostateczna decyzja. Bez wejścia na ścieżkę wyraźnego wzrostu i osiągania zysków LOT nie będzie w stanie spłacać pożyczki w wysokości 1,8 mld zł od Polskiego Funduszu Rozwoju, którą w ramach pierwszej transzy pomocy publicznej otrzymał pod koniec 2020 r. Drugim elementem wsparcia było wówczas dokapitalizowanie spółki przez Skarb Państwa kwotą 1,1 mld zł. Pożyczkę od PFR zgodnie z zatwierdzonym przez Brukselę harmonogramem LOT musi spłacić w latach 2023–2026.
Szerszy obraz kondycji przewoźnika będzie znany po opublikowaniu wyników spółki za 2021 r. W 2020 r., czyli w pierwszym roku pandemii, LOT miał ponad 1 mld zł straty netto.