Ministerstwo Infrastruktury ma opracować przepisy ułatwiające przewoźnikom wnoszenie opłat dopiero po przejechaniu płatną drogą. To może być przełom w pracach nad poprawą ustawy
Uciążliwe zabezpieczenia / Dziennik Gazeta Prawna
Przedsiębiorcy są zgodni, że większość problemów z nakładaniem kar za przejazd bez wniesienia e-myta wynika z tego, że zbyt wiele firm rozlicza się z systemem viaTOLL w formie przedpłat: wpłacają pieniądze na rachunek przedpłacony, z którego kwoty ściągane są w miarę pokonywania kolejnych kilometrów. W ten sposób rozlicza się aż 75 proc. przewoźników, a tylko jedna czwarta płaci za przejazd po skorzystaniu z drogi. Na Zachodzie proporcje są odwrotne. Tymczasem przy wnoszeniu opłat z dołu – po pokonaniu trasy – a nie z góry, przypadki kar za przejazd bez opłaty praktycznie ograniczają się do sytuacji, gdy pojazd nie ma urządzenia viaBOX, służącego do ściągania myta. Dlaczego więc nasi przedsiębiorcy tak rzadko korzystają z tej formy?
Wynika to z konieczności posiadania zabezpieczenia na poczet ewentualnych nieopłaconych faktur. Kaucję określa rozporządzenie ministra infrastruktury w sprawie wnoszenia opłat elektronicznych i ich rozliczania oraz przekazywania opłat elektronicznych i kar pieniężnych na rachunek Krajowego Funduszu Drogowego (Dz.U. z 2011 r. nr 91, poz. 524).

Bez podwójnych kaucji

– Największym problemem jest wysokość zabezpieczania, która średnio dla jednego pojazdu wynosi ok. 2300 zł. Dla przedsiębiorców, którzy mają ich po kilkanaście czy kilkadziesiąt, a są tacy, co mają ponad 100 samochodów, to jest ogromna kwota, która jest de facto zamrażana. Dlatego większość firm niestety korzysta z systemu przedpłaconego – mówi Piotr Mikiel, zastępca dyrektora departamentu transportu Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce.
– Tym bardziej że w obecnej sytuacji gospodarczej przedsiębiorcy otrzymują płatności za swoje usługi w terminie przekraczającym 90 dni– dodaje.
Dlatego środowisko transportowców apeluje, by zminimalizować te koszty, a w stosunku do przewoźników licencjonowanych w ogóle znieść wymóg dodatkowego zabezpieczenia.
– Przecież by otrzymać licencję, przewoźnik już teraz musi zapłacić 9 tys. euro za pierwszy pojazd i 5 tys. euro za każdy następny – przypomina Piotr Mikiel.
Podczas ostatniego posiedzenia podkomisji infrastruktury, pracującej nad nowelizacją ustawy o drogach publicznych, Zbigniew Rynasiewcz, sekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju, zapowiedział przygotowanie projektu zmiany rozporządzenia, by złagodzić wymagania.
– Chcemy też, aby przepisy dotyczące płacenia za e-myto w systemie post-pay znalazły się w ustawie – zapowiada poseł Stanisław Żmijan, przewodniczący podkomisji.
Przeszkodą dla wprowadzenia ułatwień może być jednak kwestia przedsiębiorców z innych unijnych krajów. Nie można bowiem – nie narażając się na zarzut nierównego traktowania podmiotów gospodarczych – wprowadzić ułatwień tylko dla rodzimych firm. A brak zabezpieczeń dla zagranicznych przewoźników (w praktyce dotyczyć będzie to najczęściej firm z Litwy i Niemiec) może utrudnić ściąganie niezapłaconych rachunków. Można się więc spodziewać oporu ze strony Ministerstwa Finansów, które dba o stały wpływ środków z opłat drogowych na konto Krajowego Funduszu Drogowego. Być może trzeba będzie znaleźć też inne rozwiązanie, które pozwoli większości przedsiębiorców opłacać e-myto później.

Bez optymizmu

To niejedyne zmiany w ustawie o e-mycie, nad jakimi pracuje Sejm. Przede wszystkim projekt wprowadza generalną zasadę, że za brak środków na koncie (w systemie przedpłaconym) odpowiadać będzie przedsiębiorca, a nie – jak teraz – kierowca. Od tej reguły ustawa ma określić wyjątki, czyli sytuacje, w których mimo wszystko odpowiadał będzie kierujący, np. jeśli opłata drogowa była niepobrana, bo kierowca nie włączył viaBOX-a. Katalog zachowań, za które odpowiadał będzie przedsiębiorca, a za jakie zatrudniony przez niego kierowca, jest ciągle przedmiotem negocjacji pomiędzy przedstawicielami ministerstwa, przedsiębiorców i związków zawodowych.
– Idziemy też w kierunku złagodzenia kar – deklaruje poseł Żmijan.
Dziś sankcja za przejazd bez opłaty wynosi 3 tys. zł i 1,5 tys. za wniesienie jej w niepełnej wysokości. Przedsiębiorcy chcą, by kary wynosiły odpowiednio 500 i 250 zł. Posłowie komisji infrastruktury skłaniają się raczej ku określeniu ich na poziomie 1500 zł i 500 zł.
Gdyby posłom rzeczywiście udało się opracować przepisy preferujące post-pay, to nowa ustawa o e-mycie naprawiałaby wiele grzechów obecnej regulacji. Przewoźnicy są jednak dalecy od optymizmu, bo dyskusje nad zmianami w prawie trwają od jesieni 2012 r. Jak dotąd bez skutku.