Wbrew zapowiedziom niektórych polityków kontrowersyjna licytacja częstotliwości nie będzie powtórzona. A przynajmniej ruchów zmierzających do unieważnienia działań poprzedniej władzy nie podejmie nowa minister cyfryzacji Anna Streżyńska.

Wynik aukcji dotyczącej 19 rezerwacji częstotliwości z zakresów 800 MHz (pozwala zwiększyć zasięg szybkiego internetu LTE) oraz 2,6 GHz miał kluczowe znaczenie dla rynku telekomunikacyjnego. Widać to było po aktywności przedsiębiorców. Licytowali tak intensywnie, że nie było widać końca całej procedury. Ówczesny minister administracji i cyfryzacji postanowił więc to przyspieszyć. I wydał rozporządzenie (Dz.U. z 2015 r. poz. 1472), na którego mocy ustanowiono dzień krytyczny – czyli taki, w którym biznes mógł złożyć swoją ostateczną ofertę. W praktyce miało to zmobilizować przedsiębiorców nie do powolnego zwiększania oferowanych kwot, lecz do złożenia ostatecznej, wysokiej propozycji. Cel został osiągnięty. W połowie października na stole w zamian za częstotliwości znalazło się ponad 9 mld zł, podczas gdy kilka miesięcy wcześniej nawet jedną trzecią tej kwoty uznawano za satysfakcjonującą dla państwa.
Decyzja ministra Andrzeja Halickiego spotkała się jednak z oporem. I firmy, i politycy ówczesnej opozycji przekonywali, że minister naruszył prawo, zmieniając zasady gry już w jej trakcie. Wystarczy wspomnieć, że zastrzeżenia zgłosili operatorzy Polkomtel i P4. Przedstawili opinie czołowych konstytucjonalistów, z których wynikało jasno: rozporządzenie jest niezgodne z konstytucją. Biznes apelował do ówczesnej premier i prezydenta, aby podjęli oni działania zmierzające w kierunku uchylenia rozporządzenia. Politycy wyrażali przypuszczenia, że nowy rząd zadba o to, aby zakończoną aukcję unieważnić i zacząć licytację od nowa.
Anna Streżyńska mówi nam jednak, że minister cyfryzacji ani nie prowadzi aukcji, ani nie ma samodzielnego prawa jej unieważnienia. Jej dysponentem jest prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej.
– Aukcja zakończyła się ponad miesiąc temu i można już mówić o tym, że po stronie operatorów są prawa nabyte z tytułu wygranej – wskazuje minister Streżyńska. I dodaje, że nie zmienia to oczywiście tego, iż rozporządzenie wydane przez jej poprzednika mogło być nawet niezgodne z konstytucją.
W efekcie więc – w ocenie nowych decydentów – mleko się już rozlało i teraz należy myśleć o tym, jak uprzątnąć bałagan, a nie dawać powody do nowego zamieszania. Tym bardziej że po rozstrzygnięciu T-Mobile w oświadczeniu wskazywał nawet na możliwość podjęcia kroków prawnych. Udziałowcy poszczególnych operatorów zaś mówili: polski rząd poprzez wydanie kontrowersyjnego rozporządzenia złamał Dwustronne Umowy Inwestycyjne. W efekcie Polsce grożą postępowania arbitrażowe.
Eksperci zaś zaznaczają, że najwięcej na takim sposobie rozstrzygnięcia aukcji stracą zwykli Polacy. Jako że operatorzy zainwestowali w rezerwację częstotliwości znacznie więcej środków, niż planowali, mogą chcieć odbić sobie braki poprzez podniesienie cen dla klientów.