Platforma do udostępniania materiałów wideo znalazła się na indeksie Roskomnadzoru obok zachodnich firm technologicznych

Na razie „środki przymusu” zastosowane wobec TikToka przez rosyjskiego regulatora komunikacyjnego (Roskomnadzor) polegają na umieszczeniu w wyszukiwarkach internetowych informacji, że serwis narusza przepisy obowiązujące w Rosji. Podobnie ukarane zostały komunikatory Telegram i Discord, platforma do wideokonferencji Zoom oraz społecznościowy Pinterest. Jak podaje Roskomnadzor, te firmy „nie przestrzegają procedury usuwania zabronionych informacji”.
Urząd nie określił, jakie inne kroki zamierza podjąć. Dotychczas większość takich spraw kończyła się karą finansową wymierzaną przez sąd na wniosek Roskomnadzoru. W przypadku TikToka rozprawa dotycząca zabronionych treści została zaplanowana na 30 sierpnia. Według rosyjskiej agencji informacyjnej Interfax kara dla tej platformy może wynieść maksymalnie 4 mln rubli (ok. 320 tys. zł).
Moskwa już w ub.r. zintensyfikowała działania przeciwko serwisom internetowym, a po inwazji na Ukrainę 24 lutego br. ten kurs zaostrzył się jeszcze bardziej - łącznie z zablokowaniem największych platform (Facebook, Instagram, Twitter) oraz rozszerzeniem katalogu zabronionych treści o publikacje na temat wojny, które nie utrzymują linii oficjalnej propagandy dotyczącej „operacji specjalnej”. Uwaga Kremla koncentrowała się jednak na firmach zachodnich.
Pierwsze kary wynoszą od kilku do kilkunastu milionów rubli. Tydzień temu np. - jak podaje Reuters - sąd wymierzył 11 mln rubli grzywny Telegramowi za udostępnianie treści, które według władz rosyjskich zawierały „fałszywe informacje” o wydarzeniach w Ukrainie. Stawki za powtarzające się naruszenia są już jednak wyższe. Meta - właściciel Facebooka i Instagrama - ma z tego tytułu do zapłacenia 1,9 mld rubli (151 mln zł), natomiast Google - według wyliczeń Interfaxu - ponad 28,9 mld rubli (2,3 mld zł). Rosyjska spółka tego drugiego big techu z powodu obciążenia karami złożyła w tym roku wniosek o ogłoszenie upadłości. Do Google’a należy serwis YouTube - jedyna z czołowych globalnych platform, która nie została w Rosji zakazana. Minister rozwoju cyfrowego i telekomunikacji Maksut Szadajew mówił w czerwcu, że YouTube nadal odpowiada za ok. 18 proc. ruchu internetowego u czterech największych operatorów w kraju.
Chińska platforma też była już w Rosji karana za nieodpowiednie treści - dotyczyło to jednak kwestii obyczajowych. W kwietniu Radio Wolna Europa/Radio Liberty informowało, że moskiewski sąd wymierzył TikTokowi 2 mln rubli grzywny za nieusunięcie treści, które według sądu propagowały związki homoseksualne.
Od czasu rosyjskiej inwazji na Ukrainę chiński serwis społecznościowy był jednak dotychczas krytykowany głównie przez organizacje pozarządowe i to za całkiem inny rodzaj publikacji - tzn. materiały będące po myśli Kremla. Działający non profit zespół analityków Tracking Exposed od początku agresji trzy razy publikował raporty o treściach dostępnych na TikToku w Rosji. Efekty najnowszego badania ukazały się w tym miesiącu.
Tracking Exposed stwierdza, że platforma promuje wśród swoich rosyjskich użytkowników treści umieszczane tam przez prokremlowskie media (np. agencję Sputnik). Odbywa się to wbrew zasadom, jakie TikTok wprowadził 6 marca - wyłączając w Rosji możliwość przeprowadzania transmisji i umieszczania nowych materiałów wideo. Później wprowadzono też zasadę, że nowe treści publikowane przez konta spoza Rosji nie są w tym kraju dostępne.
Jednak Tracking Exposed znalazł na rosyjskim TikToku takie materiały. Nie pojawiają się one wprawdzie na profilach użytkowników, którzy je opublikowali, ale algorytm platformy podsuwa je internautom w sekcji rekomendowanych filmików „dla ciebie”. Analitycy nazwali to „promocją w cieniu”. W raporcie stwierdzają, że wcześniej tego zjawiska nie obserwowali, a jego przyczyny są niejasne. Może to być błąd techniczny algorytmu - albo działanie celowe. Pytany przez zachodnie media - m.in. „Wired” - o te ustalenia, TikTok odpowiadał tylko, że jego zasady dotyczące świadczenia usług w Rosji „nie uległy zmianie” i że nadal pracuje „nad ich egzekwowaniem dla bezpieczeństwa pracowników i społeczności”. ©℗