Prace nad przepisami o cyberbezpieczeństwie trwają już około półtora roku, a operatorzy nadal nie wiedzą, czy będzie im wolno współpracować z Huaweiem
Prace nad przepisami o cyberbezpieczeństwie trwają już około półtora roku, a operatorzy nadal nie wiedzą, czy będzie im wolno współpracować z Huaweiem
Po chwilowym przyspieszeniu projekt nowelizacji ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa (KSC) znowu utknął. Jest procedowany już od września 2020 r. – prace nad nim zaczęło Ministerstwo Cyfryzacji, a teraz kontynuuje je kancelaria premiera.
Pod koniec stycznia Komitet Rady Ministrów do spraw Bezpieczeństwa Narodowego i spraw Obronnych pozytywnie zaopiniował KSC. Przedstawiciele branży i środowisk biznesowych podkreślali wówczas, jak ważne jest „pilne rozpoczęcie i przeprowadzenie w pełni przejrzystego i prawnie bezpiecznego przydziału pasma C” na sieć 5G. Akceptacja nowelizacji KSC przynajmniej na poziomie Rady Ministrów jest warunkiem rozpoczęcia przez Urząd Komunikacji Elektronicznej konsultacji dokumentacji aukcyjnej. A bez aukcji budowa ogólnopolskiej sieci piątej generacji nie nabierze tempa.
„Drobne zmiany” robią różnicę
Minęły jednak dwa tygodnie i wciąż nie wiadomo, jaki kształt przybrał KSC po uwagach komitetu. Komunikat KPRM ogólnikowo powiadomił o zakresie modyfikacji, że dotyczą m.in. postępowania w sprawach uznania za dostawcę wysokiego ryzyka, ale nie przedstawił nowych zapisów ustawy. Janusz Cieszyński, sekretarz stanu w KPRM odpowiedzialny za cyfryzację, zapewniał nas, że zmiany będą „drobne”. Sęk w tym, że nawet drobne zmiany regulacji mogą mieć kluczowe konsekwencje dla rynku.
W efekcie nadal nie wiadomo m.in., czy budując 5G, operatorzy telekomunikacyjni będą mogli korzystać ze sprzętu chińskich producentów. – Sytuacja jest dla nas niezrozumiała. Wciąż czekamy na zaktualizowany projekt ustawy. Do tej pory resort nie przekazał nam żadnych informacji ponad to, co opublikował w swoim serwisie internetowym – mówi Aleksandra Musielak, dyrektorka departamentu gospodarki cyfrowej w Konfederacji Lewiatan.
Na spotkaniu z dziennikarzami pod koniec stycznia prezes T-Mobile Andreas Maierhofer poinformował, że przetarg na drugiego dostawcę do budowy nowej sieci komórkowej (pierwszym została Nokia) jest w toku i może się zakończyć w tym kwartale. Dodał, że KSC „nie ma bezpośredniego przełożenia” na ten proces. – To jest stanowisko T-Mobile. Ja mogę się wypowiadać tylko w imieniu Orange – mówi rzecznik tej firmy Wojciech Jabczyński. – Dla nas nic się nie zmieniło, nadal czekamy na przepisy dotyczące cyberbezpieczeństwa i na jak najszybsze rozpoczęcie aukcji pasma C, która jest uzależniona de facto od rozwiązań prawnych – stwierdza.
Co nie znaczy, że Orange nie prowadzi procedury wyboru dostawców sprzętu. – Nie można czekać w nieskończoność. Musimy być przygotowani z wyborem dostawcy, gdy aukcja w końcu ruszy – uzasadnia Jabczyński.
Czy jest możliwe, że operator wyłoni dostawcę, zanim wyklaruje się ostateczna treść KSC? – Proces wyboru jest w toku – odpowiada rzecznik Orange. – KSC to ramy prawne, które będą obowiązywać. Dlatego konieczne jest jak najszybsze uchwalenie przepisów o cyberbezpieczeństwie i rozdysponowanie częstotliwości – dodaje.
Tak albo nie dla Huaweia
W obecnym kształcie projekt KSC (najnowszy opublikowany pochodzi z października ub.r.) nie rozstrzyga kwestii Huaweia: można tę firmę wykluczyć z rynku albo nie. Postępowania w sprawie uznania za dostawcę wysokiego ryzyka (HRV) będzie prowadził minister właściwy do spraw informatyzacji, czyli premier. Jego decyzja kwalifikująca daną firmę jako podmiot stwarzający wysokie ryzyko będzie poprzedzona opinią Kolegium ds. Cyberbezpieczeństwa (jego szefem też jest premier). Uznanie np. Huaweia za HRV będzie oznaczało zakaz zaopatrywania się w tej firmie i konieczność wymiany już kupionego od niej sprzętu. Na wymianę ryzykownych urządzeń i oprogramowania będzie siedem lat – lub pięć, jeśli są one w infrastrukturze krytycznej.
„Jeżeli nie chce się do nikogo strzelać, nie wkłada się naboi do pistoletu” – mówił nam o niejednoznaczności tych zapisów Radosław Kędzia, wiceprezes Huaweia na Europę Środkowo-Wschodnią i kraje nordyckie, w końcu ub.r. „Gdy cały rynek wie, że rząd ma amunicję, żeby do nas strzelić, to nasz sprzęt przestaje się sprzedawać” – dodał, nazywając to „cichym wykluczeniem z rynku”.
Miliardowe koszty
W 2020 r. Play szacował koszt wymiany sprzętu Huaweia na ok. 900 mln zł. Rzeczywiste kwoty mogą być jednak inne. Przekonały się o tym już Stany Zjednoczone – najgorliwszy zwolennik wykluczenia chińskich dostawców. We wrześniu 2020 r. Federalna Komisja Łączności (FCC) szacowała, że amerykańskie telekomy będą potrzebowały 1,8 mld dol., by zastąpić chiński sprzęt (Huaweia i ZTE). Jednak tydzień temu szefowa FCC Jessica Rosenworcel podała w Kongresie – jak informuje serwis Light Reading – kwotę 5,6 mld dol. Przy czym dotyczy to tylko sieci poza obszarami miejskimi, bo tylko dla nich można otrzymać rządową refundację takiej operacji.
FCC uznał ZTE i Huawei za podmioty stanowiące zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju latem 2020 r. i do podobnych decyzji Waszyngton namawia swoich sojuszników. W tym duchu USA podpisały z Polską deklarację o bezpieczeństwie sieci 5G.
Nie rozstrzyga to jednak kwestii obecności chińskiego dostawcy na rynku – czego dowodzi przykład Słowenii, która również podpisała deklarację ze Stanami Zjednoczonymi. Słoweński parlament głosami opozycji odrzucił bowiem w poniedziałek projekt ustawy o komunikacji elektronicznej, który otwierał drogę do wyeliminowania Huaweia z gry o 5G.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama