Kolejni operatorzy zza Wielkiego Muru znaleźli się na celowniku amerykańskiej administracji.

Po niekorzystnej decyzji federalnego sądu apelacyjnego firma China Telecom nie ma już żadnego pola manewru, by zablokować decyzję Federalnej Komisji Łączności (FCC), która odebrała temu operatowi telekomunikacyjnemu prawo świadczenia usług w Stanach Zjednoczonych. A to oznacza, że decyzja regulatora wejdzie w życie w przyszłym miesiącu.
Kłopoty chińskiego tele komu w USA zaczęły się jeszcze za prezydentury Donalda Trumpa, ale po przejęciu władzy przez Joego Bidena nie ustały. Amerykański kurs wobec sektora technologicznego Państwa Środka, w tym firm tele komunikacyjnych, nie złagodniał bowiem po wyborczym zwycięstwie kandydata demokratów. Dotyczy to nie tylko restrykcji wobec Hua weia – producenta smartfonów i dostawcy sprzętu do budowy sieci komórkowych. Trwają także działania skierowane przeciwko operatorom telekomunikacyjnym, którzy działają w USA, ale należą do chińskich spółek.
Z tego grona na pierwszy ogień poszła właśnie firma China Telecom Americas – amerykańskie ramię państwowego chińskiego giganta China Telecommunications Corporation. Ten operator zawitał do USA w 2000 r., a dwa lata później uzyskał licencję FCC. Jednak w grudniu ub.r. – jeszcze za kadencji Donalda Trumpa – regulator rozpoczął postępowanie mające rozstrzygnąć, czy ochrona infrastruktury telekomunikacyjnej kraju wymaga odebrania China Telecom prawa do świadczenia usług. Ówczesny szef Federalnej Komisji Łączności Ajit Pai argumentował wtedy, że cofnięcie licencji temu operatorowi rekomendowało kilka agencji rządowych – pod zarzutem nieprzestrzegania federalnych i stanowych przepisów cyberbezpieczeństwa i ochrony prywatności. Największy niepokój Waszyngtonu budziły jednak powiązaniami China Telekom z chińskim państwem, a co za tym idzie z rządzącą Komunistyczną Partią Chin. Podnoszono ponadto, że działanie tego telekomu w USA sprzyja inspirowanemu przez chińskie władze szpiegostwu gospodarczemu, a także zakłócaniu ruchu w sieciach telekomunikacyjnych.
Postępowanie wobec China Telecom regulator finalizował już pod kierownictwem Jessici Rosenworcel. Efektem jest decyzja wydana w końcu października br. – odbierająca operatorowi amerykańską licencję. FCC stwierdziła m.in., że spółka zależna chińskiego przedsiębiorstwa państwowego podlega wpływom Pekinu „i jest wysoce prawdopodobne, że zostanie zmuszona do spełnienia żądań rządu chińskiego bez wystarczających procedur prawnych i nadzoru niezależnego sądownictwa”. Potwierdzono też inne zarzuty stawiane telekomowi na początku postępowania.
Po tym jak w ubiegłym tygodniu sąd apelacyjny odrzucił wniosek China Telecom o wstrzymanie wykonania decyzji FCC, telekom może się nadal bronić w nadchodzącym procesie – ale w międzyczasie musi zakończyć działalność w USA. A to oznacza, że nawet w razie wygranej będzie zaczynał od zera.
Wyrzucona z USA firma stawia więc teraz na rozwój swojego biznesu w Ameryce Łacińskiej. Na najbliższe trzy lata zapowiedziała ekspansję w Brazylii, Argentynie, Chile, Peru, Meksyku i Panamie.
Natomiast północnoamerykański regulator prowadzi kolejne sprawy dotyczące chińskich telekomów. Jessica Rosenworcel podkreśla bowiem, że cofnięcie licencji China Telecom „nie wystarczy” i regulator na tym nie poprzestanie. Jego kolejne cele to China Unicom, Pacific Networks i należąca do niej spółka ComNet.
Postępowania wobec tych firm wszczęto w marcu br. Grozi im to samo, co spotkało China Telecom. Federalna Komisja Łączności jeszcze w marcu informowała, że posiada dowody wskazujące, iż wszyscy trzej operatorzy to firmy kontrolowane przez chiński rząd.