- Od ceny częstotliwości zależy, ile później zapłacimy jako konsumenci. Nie można jej więc bezrefleksyjnie podnosić - mówi w rozmowie z DGP Jacek Oko, nowy prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej.
Co jest największą bolączką rynku telekomunikacyjnego?
To bolączka i zarazem zaleta: zwiększone zapotrzebowanie na szeroko rozumiane usługi telekomunikacyjne. Państwo, administracja, szkoły, firmy, organizacje, odbiorcy indywidualni – wszyscy zaczęliśmy w pandemii intensywnie wykorzystywać narzędzia komunikacji elektronicznej. Wzrósł więc popyt na rynku. Dzięki temu rosną przychody operatorów, ale zwiększa się też obciążenie sieci. To nie tyle problem pojemności, z czym operatorzy sobie lepiej lub gorzej radzą, ile opóźnienia pod obciążeniem, bo w komunikacji czas reakcji systemu ma duże znaczenie. Potrzebne są więc szerokopasmowe, wydajne sieci. Przygotowanie takiej infrastruktury to wyzwanie dla całego rynku telekomunikacyjnego.
Czyli sieć piątej generacji?
5G to ostatnia mila i sieć dosyłu informacji do stacji bazowych, co oznacza zwiększenie dostępności do zasobów dla użytkownika końcowego. Ale potrzebne są wydajne sieci szkieletowe, które do stacji będą doprowadzone, najlepiej w postaci światłowodu.
To kiedy będzie aukcja częstotliwości na 5G, czyli pasma C?
Kiedy uda nam się dopracować założenia aukcyjne. Mamy korekty dokumentacji z pierwszej aukcji (ogłoszonej w marcu br. i unieważnionej w czerwcu na podstawie Tarczy 3.0 – red.) w zakresie cyberbezpieczeństwa. W czasie pandemii widać jeszcze wyraźniej, jak ważne jest bezpieczeństwo. Zarówno zapewnienie ciągłości komunikacji, czym do tej pory zajmował się regulator, jak i ochrona przesyłanych informacji. To zagrożenie dotyka nas wszystkich, więc rozwiązania stosowane w sieci powinny gwarantować bezpieczeństwo. Nowelizacja ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa też zwiększa zakres potrzebnej uwagi w tym obszarze.
Warunki w aukcji powtórzą zapisy z projektu ustawy o KSC czy pójdą dalej?
Nie wiem, jaki będzie jej ostateczny kształt. Dążymy do maksymalnej zgodności z projektem KSC, ale chcemy podejść do tego z pozycji regulatora, odnosząc się do zdarzeń, które mogą wystąpić.
Projekt KSC wymaga poprawy?
Zgłaszamy do niego uwagi.
Jakie?
Dziś mija termin i jeszcze dyskutujemy. Chcemy doprecyzowania zadań regulatora, np. co do gromadzenia danych o incydentach w sieci.
W sierpniu na posiedzeniu sejmowej komisji cyfryzacji, innowacyjności i nowoczesnych technologii pytany o wykluczenie Huaweia, chciał pan rozwiązań systemowych zamiast wskazywania palcem „tych lubię, tych nie”. Czy projekt KSC to nie jest właśnie pokazywanie palcem?
Nie ma w nim przecież „czarnej listy” dostawców.
Ale warunek dotyczący praw człowieka w kraju pochodzenia dostawcy sprzętu typuje tylko jedną firmę: chińską.
To rozwiązanie systemowe.
Pozornie.
Ja uważam, że jest systemowe. To tak jak z normami technicznymi: zawsze możemy stwierdzić, czy norma jest technicznie uzasadniona.
Norma z prawami człowieka jest technicznie uzasadniona?
Jest uzasadniona w odniesieniu do bezpieczeństwa. A to szersze pojęcie niż cyberbezpieczeństwo, które dotyczy środków technicznych.
Nie brakuje panu w tych warunkach bezpieczeństwa parametrów technicznych?
A jakie parametry techniczne byłyby wystarczające?
Nie wiem, ale fachowcy z Kolegium ds. Cyberbezpieczeństwa zapewne mają stosowną wiedzę.
Na pewno mają. Natomiast obszar bezpieczeństwa ewoluuje. Pytanie, czy znamy wszystkie zagrożenia, wszystkie konsekwencje niezabezpieczenia sieci krytycznej?
Mam rozumieć, że warunki techniczne byłyby trudne do określenia, a jeszcze szybko by się zdezaktualizowały?
Tak, bo mówimy o całym cyklu życia produktu: od koncepcji, projektu przez testy, produkcję, eksploatację aż do utylizacji – chociażby danych. Poza tym uznanie za dostawcę wysokiego ryzyka nie odbędzie się bez analizy, a firma będzie miała prawo odwołania się od werdyktu.
Do gremium, które go wydało. To jakby student poskarżył się panu, że wystawił mu pan za niską ocenę.
Jako wykładowca nie wszystkie reklamacje tego typu odrzucam. W KSC jest element werdyktu, ale też kto miałby za nas decydować o naszym bezpieczeństwie?
To praktyczne rozwiązanie: przyjąć kryterium dotyczące ogólnego bezpieczeństwa do oceny cyberryzyka?
To jedno z narzędzi.
W projekcie KSC główne.
Bo nie możemy oderwać cyberbezpieczeństwa od bezpieczeństwa. To byłoby tak, jakbyśmy stwierdzili, że mamy zieloną energię z cudownego paliwa zeroemisyjnego – ale przy jego wytwarzaniu skaziliśmy pół innego kontynentu.
Który dostawca sprzętu do 5G stanowi wysokie ryzyko?
Na szczęście nie muszę tego dzisiaj oceniać. Badanie dostawcy wysokiego ryzyka nie jest kompetencją UKE. Ale dziś żadna firma nie została wskazana jako taki dostawca.
Dyskusja o cyberbezpieczeństwie skupia się u nas na pytaniu: budować sieć z Huaweiem czy bez. Nie umykają nam przez to jakieś inne zagrożenia?
Umyka nam podejście systemowe, bo odczytujemy je jedynie jako wskazywanie konkretnego dostawcy.
Rozumiem, że prawa człowieka to dla pana konieczny warunek bezpieczeństwa. Ale czy wystarczający?
Dobre pytanie. Ustawa nigdy nie będzie doskonała, zawsze będziemy ją mogli poprawić.
A dostawcy z państw przestrzegających praw człowieka na pewno są bezpieczni?
Znów dobre pytanie.
To proszę o dobrą odpowiedź.
Nie ma dobrej odpowiedzi. Otoczenie się zmienia i problemy bezpieczeństwa też. Kiedyś nam się wydawało, że pewne rozwiązania są bezpieczne, bo jak sygnalizacja w sieciach telekomunikacyjnych, są warstwą niedostępną dla użytkownika. Dziś wiemy, że nie do końca tak jest. Możemy sobie dzisiaj planować, jak będzie funkcjonowała sieć 5G, ale rzeczywistość to zweryfikuje.
Komisji sejmowej mówił pan, że uruchomienie aukcji w tym roku to dobry cel. Czy realny?
Sam cykl konsultacji uniemożliwia ich zakończenie w tym roku.
Nawet się nie zaczęły.
Nawet gdyby dziś ruszyły, byłby problem. Uruchomienie aukcji w tym roku jest możliwe w tym sensie, że rozpoczniemy pierwszy etap procesu, konsultacje, a składanie ofert cenowych i wydanie decyzji rezerwacyjnych to już kwestia przyszłego roku.
Będziecie czekać z dokumentacją aukcji na uchwalenie nowelizacji ustawy o KSC?
Nie wiązałbym tych faktów.
Będzie aukcja czy przetarg?
Planujemy aukcję.
Zostawi pan cenę wywoławczą z pierwszej aukcji: 450 mln zł za blok?
Analizujemy to. Chciałbym, żeby cena współgrała z zobowiązaniami pokryciowymi, które chcemy zwiększyć. Ustalamy teraz, w jaki sposób zmienić te parametry. Chcemy do tego podejść inaczej, tzn. nie skupiać się na „obecności” sygnału jako warunku wystarczającym, ale też odnieść się do warunku świadczenia usługi jako koniecznego. Bo to, że nadajnik obejmuje zasięgiem dany teren, niekoniecznie oznacza, iż wszyscy klienci mogą tam z 5G efektywnie korzystać.
Ważniejszym celem jest wzrost dostępu do usług telekomunikacyjnych czy przychody budżetu państwa?
Są równie ważne.
Ale sprzeczne. Nie można jednocześnie skręcić w prawo i w lewo. Co pan wybierze?
To sekwencja zdarzeń. Gdy określimy już, czego oczekujemy w sferze cyberbezpieczeństwa i zasięgu oraz jakości sieci, to konsekwencją będzie odpowiednia cena.
Aukcja marcowa wymagała, by każdy uczestnik najpierw zainwestował w sieć 1 mld zł.
Warunek utrzymamy, do ustalenia pozostaje wartość inwestycji.
Aukcja pasma C we Francji, która przyniosła 2,8 mld euro, jest dla UKE wskazówką?
Doświadczeń francuskich ani np. holenderskich (gdzie aukcja częstotliwości z zakresów 700 MHz, 1400 MHz i 2100 MHz przyniosła 1,2 mld euro – red.) nie można przenieść na nasz rynek wprost. Ale w odpowiedniej skali je uwzględnimy.
Wyniki w obu krajach sugerują podniesienie poprzeczki.
Raczej dopasowanie jej do możliwości rynku. Od ceny częstotliwości zależy, ile później zapłacimy jako konsumenci. Nie można jej więc bezrefleksyjnie podnosić.
Są cztery bloki częstotliwości i czterech operatorów. Każdy będzie mógł kupić jeden blok?
Sprowadza się to do decyzji, czy chcemy stymulować konsolidację rynku, czy pozostawić go w obecnym kształcie. Dyskutujemy o tym. Regulator powinien wspierać rozwiązania dobre dla społeczeństwa i państwa.
W tym przypadku byłoby dobre utrzymanie czterech dużych graczy?
Wydaje się, że to celowe.
Rynek trzeba regulować bardziej czy mniej?
Trzeba regulować w sposób wspierający rozwój.
Co dziś wymaga regulacji?
Wzajemny dostęp operatorów do zasobów – okablowania budynków itp. To się poprawia – co wiem także jako mieszkaniec osiedla, na którym pojawiła się druga oferta telewizji kablowej – ale wciąż można dużo zrobić. Rocznie UKE prowadzi ok. 200 postępowań ułatwiających operatorom wejście do sieci budynkowej. Moją idée fixe jest poprawa dostępu do sieci dla odbiorcy końcowego.
Wśród uprawnień prezesa UKE jest cofanie rezerwacji częstotliwości, jeśli stwierdzi, że na skutek transakcji handlowej doszło do ich „nadmiernego skupienia”. Skorzysta pan z tego?
Monitorujemy pod tym kątem jeden proces – LTE450. Mam nadzieję, że nie będzie potrzeby interwencji, to ostateczność. Nie wykluczam jednak jej stosowania – w wyjątkowych przypadkach.
Włączy się pan do dekoncentracji mediów? Jeśli UOKiK nie znajdzie powodu, aby powstrzymać przejęcie kontroli nad Radiem Zet przez Agorę?
Poczekajmy na decyzję UOKiK, to ona nakreśli realia, w ramach których będą poruszać się kolejne organy administracji.
Niewiele pan zmienił w gabinecie prezesa.
Dopiero się urządzam. Mam parę pomysłów.
Na zmiany w całym urzędzie też? Zaczął pan bez rewolucji.
Jestem zwolennikiem zmian ewolucyjnych.
Więc będą zmiany?
Tak sądzę. Chociażby dlatego, że chciałbym rozwinąć część analityczną, szerzej prezentować informacje, które inni będą mogli przetwarzać.
Ujawni pan wszystko, co UKE wie o operatorach?
Są regulacje prawne, które to uniemożliwają. Ale to, co możemy i co będzie korzystne dla rynku – pokażemy.