Hordyński: Trzeba to jasno powiedzieć: na sieci 4G od Huaweia nie powstanie 5G Ericssona. Około 60 proc. anten 4G jest naszej produkcji



Niemcy już są wasze?
Na razie niemiecki urząd BNetzA (Bundesnetzagentur, Federalna Agencja Sieci – red.) zaprezentował katalog wymagań bezpieczeństwa dotyczących obsługi systemu telekomunikacyjnego i systemu przetwarzania danych, a także przetwarzania danych osobowych. Jednocześnie rzecznik prasowy Rządu Federalnego podał, że Niemcy nie wykluczą żadnego dostawcy i ustanowią wyższe standardy cyberbezpieczeństwa, które będą dotyczyć wszystkich firm. Musimy jeszcze poczekać na niezbędne formalności, ale wygląda na to, że Niemcy ustanowią neutralne technologicznie standardy, których podstawą jest równe traktowanie wszystkich dostawców. To napawa optymizmem, ale wstrzymajmy się jeszcze chwilę z otwieraniem szampana.
Unijny raport o ryzykach w sieci piątej generacji też nie wymienia waszej firmy jako zagrożenia. Odetchnęliście z ulgą?
Przyznaję, że jest to zgodne z tym, na czym najbardziej nam zależy – czyli na jednakowym traktowaniu wszystkich dostawców, bez dyskryminacji ze względu na kraj pochodzenia oraz ze stawianiem kryteriów technicznych ponad politycznymi. Cieszą nas głosy rozsądku płynące ze strony instytucji rządowych i międzynarodowych z całego świata. To pokazuje, że nasza ciężka praca nie idzie na marne. Z punktu widzenia bezpieczeństwa – nie tylko państwa, ale i operatorów, którzy muszą mieć gwarancję ciągłości dostaw – dostawców sprzętu do budowy sieci piątej generacji i tak jest za mało.
Oprócz Huaweia w grę wchodzą teraz jeszcze Ericsson i Nokia. Ale może jakaś amerykańska firma dołączy?
Nie bardzo widzę taką możliwość. Choć oczywiście większa konkurencja wszystkim dobrze by zrobiła. Nas w Huaweiu konkurencja pobudza do działania.
Wszyscy tak twierdzą. Bo co innego mają powiedzieć?
Nie znam żadnej amerykańskiej firmy, która w dziedzinie 5G byłaby w stanie zaoferować coś Polsce i Europie. Może gdyby Cisco kupiło Ericssona... Ale to oczywiście tylko gdybanie.
Spełniacie wszystkie warunki z polsko-amerykańskiej deklaracji o bezpieczeństwie sieci 5G? Wykazujecie się np. „etycznym postępowaniem korporacyjnym”, biorąc pod uwagę aresztowanie podejrzanego o szpiegostwo dyrektora z polskiego oddziału firmy, zatrzymanie w Kanadzie wiceprezes ds. finansowych i śledztwo w USA dotyczące kradzieży tajemnic handlowych?
To wszystko sytuacje takie, w których ktoś kogoś o coś podejrzewa, ale nie jest w stanie tego udowodnić. Mówimy o toczących się postępowaniach sądowych, których przebieg nie jest jawny. A w kontekście deklaracji o 5G – oczywiście, że spełniamy wszystkie warunki.
Na pytanie o dowody wykorzystania przez Chiny technologii do szpiegostwa prezydent Andrzej Duda odparł, że polskie służby kontrwywiadowcze wykryły „pewne działania, które mogły mieć charakter szpiegowski”. Sprawa jest badana.
W tym zdaniu kluczowe są słowa „pewne” oraz „mogły” – potwierdzają, że wszelkie zarzuty wobec Huaweia na ten moment oparte są na przypuszczeniach, nie dowodach. Nie wiadomo, czy mają one związek z – byłym już, bo zwolniliśmy go wkrótce po aresztowaniu – pracownikiem Huaweia. Z tego co wiem, nadal nie postawiono mu żadnych zarzutów. Zatrzymanej w Kanadzie CFO też niczego nie udowodniono. Trwają procedury. Patrząc w ten sposób, nigdzie na świecie nie znajdziemy firmy, do której nie można się przyczepić i wówczas nie będzie komu budować 5G w Polsce. Bo czy doniesienia ze Stanów Zjednoczonych, dotyczące jednej z europejskich firm, tworzących rezerwy na karę, mieszczą się w zakresie słowa „etyka”?
Ericsson utworzył 1,2 mld dol. rezerwy na karę, jakiej spodziewa się w wyniku dochodzenia prowadzonego przez Departament Sprawiedliwości USA i tamtejszą Komisję Papierów Wartościowych i Giełd (SEC). Chodzi o działania korupcyjne w Chinach, Dżibuti, Indonezji, Kuwejcie, Arabii Saudyjskiej i Wietnamie. Ale skupmy się na Huaweiu. „Czy dostawca jest przedmiotem kontroli przez obcy rząd bez możliwości odwołania się do niezawisłego sądu”?
Huawei w Chinach to spółka akcyjna nienotowana na giełdzie. Trochę ponad 1 proc. akcji i prawo weta w najważniejszych sprawach ma Ren Zhengfei, który firmę założył. Reszta należy do spółki pracowniczej tworzonej przez 123 przedstawicieli załogi, raz na rok wybieranych w głosowaniu. To jest przejrzysta struktura własności. Chiński rząd tą firmą nie steruje. Ale jak ja mam to udowodnić? Poruszamy się już w takich oparach absurdu, że niedługo będę musiał wszystkich przekonywać, że naprawdę nazywam się Ryszard Hordyński.
Ren Zhengfei mówił w wywiadach, że gdyby w produktach Huawei znalazł się backdoor albo gdyby okazało się, że rzeczywiście musi przekazywać informacje rządowi chińskiemu, to zamknie firmę.
Ale zgodnie z chińskim prawem każde przedsiębiorstwo musi współpracować z wywiadem.
Tak, ale pamiętajmy, że to dotyczy wszystkich firm, które działają w Chinach. Czyli także naszej konkurencji. Podobna zasada obowiązuje zresztą wszędzie na świecie. Nad Wisłą służby specjalne też mają specjalne priorytety. Poza tym Huawei Polska jest spółką tu zarejestrowaną i obowiązuje nas polskie prawo, którego przestrzegamy.
Trzeba jeszcze sprawdzić, czy dostawca sprzętu do 5G jest „przedmiotem porządku prawnego, w którym egzekwuje się przejrzyste zasady postępowania firm”.
Jeśli polskie prawo taki porządek zapewnia, to tak. Ale przecież tak naprawdę nie chodzi o te warunki. Mamy do czynienia z wojną handlową, w ramach której jest zorganizowana duża akcja czarnego PR wymierzona w Chiny, w której rykoszetem obrywa Huawei. Dzieje się tak m.in. dlatego, że cały świat, w tym Stany Zjednoczone, trochę przysnął, a Chiny w tym czasie zrobiły ogromny skok technologiczny.
Uważa pan, że USA przespały 5G? Tam już ta technologia funkcjonuje.
5G w USA działa tylko na wysokich falach, które u nas będą stosowane dla pokrycia małych obszarów raczej słabo zurbanizowanych. Europejskie podejście do 5G jest inne, bo my budujemy nową sieć na bazie istniejącej 4G.
A jaka część 4G w Polsce działa na urządzeniach Huaweia?
Około 60 proc. anten 4G jest naszej produkcji. Przede wszystkim współpracujemy z Playem, Orange i T-Mobile, w Plusie jesteśmy obecni śladowo. I trzeba to jasno powiedzieć: sieci 4G i 5G są nierozłączne. Na 4G Huaweia nie powstanie 5G Ericssona – i odwrotnie. Urządzenia od różnych dostawców nie będą ze sobą współpracowały. Natomiast można mieć antenę i całą radiową część sieci jednej firmy, a rdzeń sieci innej firmy – i będą ze sobą dobrze współpracować. Antena jest jak rura w wodociągach – to urządzenie ważne, ale „głupie”, tzn. o niczym nie decyduje. Przyjmuje nasze rozmowy i przekazuje je dalej, ale wie tylko, że zalogował się do niej telefon. Nie rozpozna, kim pani jest, w jakim języku ani z kim pani rozmawia, jakie dane przesyła. Od myślenia są serwery w części rdzeniowej, szkielecie sieci.
Dlatego Wielka Brytania mówi, że może was dopuścić do budowy części radiowej, ale nie do rdzenia 5G.
Takie rozwiązania stosują operatorzy w wielu krajach i nie chodzi przy tym o blokowanie Huaweia, tylko o zdrową dywersyfikację dostawców. To zabezpieczenie na wypadek np. bankructwa jednego dostawcy. Trudniej też wtedy zhakować sieć, bo trzeba się przedrzeć przez różne systemy bezpieczeństwa. No i dzięki temu żadna firma nie może mieć pełnej wiedzy o połączeniach. Zresztą skoro mamy najlepsze anteny 5G, to nie dziwię się zarysowanemu przez panią scenariuszowi.
Ericsson nie da rady tak przerobić waszego 4G, żeby ich 5G na nim działało?
Nie. Jedyne, co może zrobić, to sprzedać operatorowi od nowa całą infrastrukturę 4G. Co oznacza horrendalne wydatki dla operatorów
Polska jest więc skazana na Huaweia.
To bardzo dobrze dla Polski. Huawei to najlepsza technologia. Firma działa tu od 15 lat i do stycznia tego roku nikt nie zgłaszał żadnych obiekcji. Poza tym w Polsce tak jak i na świecie wszyscy operatorzy według mojej wiedzy korzystają z więcej niż jednego dostawcy w różnych warstwach sieci, co jest zgodne z ostatnimi wytycznymi UE.
Nikt nie zgłaszał obiekcji, dopóki w styczniu ABW nie zatrzymała Weijiga W. z Huawei. Od tej pory czujecie, że polski rząd was nie lubi?
Czujemy, że relacja jest chłodna.
Idzie pan do swojego znajomego w ministerstwie cyfryzacji i czuje chłód?
Nie jest tak, że idę do znajomego – choć oczywiście znam wszystkich ministrów z tego resortu. Idę do przedstawiciela rządu. I czuję barierę.
Przy oficjalnych okazjach ministrowie was unikają. To dlatego logo Huawei zniknęło z listy partnerów kongresu 590 w Rzeszowie?
Nie zniknęło, bo wisi na stronie do dziś. Istotnie mieliśmy plany na szerszą współpracę, ale tak się nie stało. Myślę, że nikt z tego powodu nie odniósł korzyści, a raczej wszyscy w pewnym sensie stracili.
Mimo rządowego chłodu wasza współpraca z operatorami nie zamarła?
Nie. Teraz np. modernizujemy sieć 4G dla Orange i T-Mobile. W 5G mamy zastój – ale to jest problem ogólnokrajowy, nie dotyczy tylko Huaweia. W Europie startują kolejne sieci piątej generacji – w Niemczech, Włoszech, Hiszpanii – a w Polsce mało się w tej dziedzinie dzieje.
Telekomy robią testy. Z wami, z Ericssonem.
I pewnie w przyszłym roku w jednym mieście w kraju 5G będzie. Ale to jest plan minimum. Martwi mnie, że nie robimy więcej, nie gonimy liderów.
W grudniu Urząd Komunikacji Elektronicznej ma zacząć aukcję częstotliwości na 5G i liczy, że szybko ją zakończy. Długo potrwa sama budowa sieci?
Tam, gdzie my to będziemy robić, pójdzie szybko. Nazywamy to metodą 1+1. Nasze stacje bazowe mają jedną antenę na obecne standardy 2G, 3G i 4G i miejsce na drugą, do 5G. Antena 5G waży 20 kg, więc jak operator dostanie częstotliwości, jeden człowiek może podjechać, zamontować ją i gotowe.
Te anteny produkujecie w Chinach?
Na Węgrzech.
Widzi pan. A Ericsson swoje ma robić w Tczewie.
Bardzo mnie to cieszy, ale pamiętajmy, że zarówno Tczew, jak i Węgry to jest terytorium Unii Europejskiej. Składaliśmy polskim władzom propozycje inwestycyjne. Chcieliśmy m.in. stworzyć centrum badań i rozwoju, mieliśmy także inne pomysły. Huawei jest gotów pomóc Polsce zostać jednym z liderów 5G w Europie. W tym zakresie Polska jest jednym z najważniejszych krajów na kontynencie.
Ale ten kraj pomocną chińską dłoń odtrąca. Więc nie dostanie centrum badań i rozwoju.
To nie jest sprawa definitywnie zakończona, ale otwieranie go miałoby na pewno większy sens w państwie przyjaźnie traktującym inwestora, który rocznie płaci 100 mln zł podatku CIT.