– Od 2020 r., czyli po wprowadzeniu aplikacji „Zgłoś szkodę rolniczą” służącej do składania wniosków o oszacowanie strat w uprawach rolnych spowodowanych wystąpieniem suszy, nie ma możliwości powrotu do szacowania strat spowodowanych przez suszę przez komisje powołane do tego celu przez wojewodę – odpowiedziało Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi na pytania DGP. Niewykluczone, że rolnicy z części regionów Polski – zamiast pójść na żniwa – wyjdą na ulice.

Gdzie leży problem

O postulatach rolników dotyczących zmian w systemie monitorowania suszy pisaliśmy w artykule „W gminach brakuje wody. Rolnicy chcą komisji” (DGP nr 127/2022). Resort ucina jednak wszelkie spekulacje i wskazuje, że jedyną drogą do ubiegania się o odszkodowanie jest złożenie wniosku przez aplikację, która bazuje na odczytach z Systemu Monitoringu Suszy Rolniczej (SMSR), a ten – w ocenie ministerstwa – „funkcjonuje poprawnie”. Protokół szkód powstałych w wyniku suszy jest generowany w aplikacji automatycznie, jeśli wynoszą one powyżej 30 proc. średniej rocznej produkcji rolnej w gospodarstwie rolnym z ostatnich trzech lat poprzedzających rok, w którym susza wystąpiła.
– Mam dziesiątki tego typu odpowiedzi z ministerstwa. Aplikacja to ucieczka od problemu, który występuje od pięciu lat i z którym rolnicy muszą się mierzyć sami – komentuje Stanisław Myśliwiec, prezes Lubuskiej Izby Rolniczej.
Tłumaczy, że trzeba by było sprawdzić wszystkie działki, bo były opady punktowe, w niektórych rejonach jest więc w miarę dobrze, choć nie tak, jak powinno. Wiadomo już jednak, że komisje tego nie sprawdzą.

System ma być dokładniejszy

Resort rolnictwa przypomina, że szkody spowodowane przez susze mogą być szacowane wyłącznie na tych obszarach, na których system wykaże spadek tzw. klimatycznego bilansu wodnego (KBW) poniżej progu wskazującego na niedobór wody.
„W celu zwiększenia dokładności określenia pola opadu atmosferycznego w 2020 r. zostały włączone do SMSR (oprócz danych ze stacji synoptycznych, telemetrycznych i posterunków opadowych) dane pochodzące z naziemnych radarów. Są one udostępniane przez Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMGW). Uzyskanie tych informacji pozwala na znaczne uszczegółowienie pola opadów dla całego kraju, bo są one dostępne w rozdzielczości 1 x 1 km. Zwiększenie dokładności określenia wielkości opadu na terenie kraju powoduje, że następuje zdecydowana poprawa szczegółowości wyznaczenia granic obszarów objętych suszą rolniczą. Po kontroli danych meteorologicznych są one wykorzystywane do wyznaczania wartości KBW” – czytamy w stanowisku ministerstwa.
Rolnicy chcieliby jednak regionalizacji odczytów z systemu tak, aby uwzględniał on specyfikę upraw w różnych częściach kraju. Dotyczy to m.in. okresu wegetacji roślin.
I tu resort zapowiada zmiany. Dane satelitarne posłużą do analizy pełnego przebiegu wegetacji na wszystkich działkach rolnych w Polsce oraz do uzupełnienia teledetekcyjnego modelu wzrostu roślin o tzw. moduł sytuacji w 2022 r. – wskazuje.
– To niemożliwe. W naszym województwie jest sześć sprawnych stacji. W jaki sposób zostaną więc opomiarowane wszystkie działki? – pyta Stanisław Myśliwiec.
Ministerstwo zapowiada też wprowadzenie nowych algorytmów przetwarzania wysokorozdzielczych obrazów satelitarnych, które mają uwzględniać wszystkie czynniki mające znaczenie dla plonowania, a więc głównie agrotechnikę, warunki glebowe, warunki pogodowe. Algorytmy mają być walidowane w wybranych regionach.
„Wybór regionów będzie prowadzony dynamicznie, przy uwzględnieniu tempa rozwoju obserwowanej suszy – analizowane będą regiony w różnym stopniu narażone na suszę, obszary, gdzie obserwowane są duże różnice KBW na niewielkim odcinku, oraz regiony, z których jest dużo zgłoszeń rolników informujących o stratach w plonach” – czytamy.

Kłopot z ubezpieczeniami

Rolnicy wyjaśniają, że odczyty z systemu wpływają nie tylko na odszkodowania, które mogą otrzymać od państwa, lecz także na te komercyjne.
– Firmy ubezpieczeniowe również sięgają do tej aplikacji i widzą, jak jest wyceniona nasza szkoda. Jeśli więc pomiar jest wadliwy, nie dostajemy nic. Ta aplikacja działa przeciwko rolnikowi w każdym aspekcie. Zniechęca to nas do ubezpieczania się od skutków suszy. Przegram też w sądzie, bo rząd udostępnia firmom ubezpieczeniowym dokumenty, które dają im przewagę nad nami i przekłamują rzeczywistość – tłumaczy prezes lubuskiej izby.
Dodaje, że problem z suszą dotyka całą zachodnią część kraju. Organizacje rolnicze będą chciały zaprosić Henryka Kowalczyka, wicepremiera oraz ministra rolnictwa i rozwoju wsi, na spotkanie, żeby „powiedział rolnikom w oczy to, co pisze”. W zależności od rozwoju sytuacji rolnicy nie wykluczają również akcji protestacyjnej.
– Skoro nie mamy co kosić podczas żniw, nie mamy co robić na naszych polach, to ten czas poświęcimy na wyjechanie na ulice. Nie musi do tego dojść, ale skoro ktoś uparcie twierdzi, że nie ma suszy… – zapowiada Stanisław Myśliwiec.