Unijni eksperci przyznają, że wdrożenie polityki redukującej emisję CO2 będzie skutkować spadkiem produkcji i wzrostem cen żywności. W dużej mierze odbije się to na polskim sektorze. Dlatego krajowi rolnicy chcą się bronić

Działające przy Komisji Europejskiej Wspólne Centrum Badawcze (JRC), zajmujące się analizami polityk europejskich, sprawdziło, jakie skutki przyniesie wprowadzenie planowanych reform w sektorze rolnictwa. Według analiz zawartych w raporcie, które przedstawiają prognozy na 2030 r., wdrożenie polityki ograniczającej emisję CO2 będzie okupione znacznymi spadkami produkcji rolnej, które wynikają z konieczności odchodzenia od nawozów sztucznych i środków ochrony roślin oraz ograniczenia środków stosowanych przy hodowli zwierząt.
– Szczególnie dużym wyzwaniem będzie osiągnięcie 25 proc. użytków rolnych pod uprawy ekologiczne, przy obecnym jej udziale w UE na poziomie nieco ponad 8 proc. i w warunkach ograniczonych możliwości wzrostu areału użytków rolnych. Z tego punktu widzenia istotne będą zachęty do podejmowania produkcji ekologicznej w nowej perspektywie finansowej WPR na lata 2023–2027 – zauważa Mariusz Dziwulski, ekspert ds. rynków rolnych w PKO BP.
Autorzy dokumentu twierdzą, że dzięki temu uda się zrealizować redukcję emisji CO2 o 20 proc., a przy odpowiednim wdrożeniu strategii przyjętych przez poszczególne kraje można ten wynik zwiększyć o kolejne 10 pkt proc.
Wiadomo jednak, że zmniejszenie dotychczasowej intensywności europejskiego rolnictwa mocno odbije się na produkcji. – To bardzo silne spadki sięgające kilkunastu procent względem scenariusza bazowego, czyli bez Europejskiego Zielonego Ładu. Sama KE nie ukrywa, że będzie to oddziaływało w kierunku wzrostu cen, które w przypadku niektórych produktów mogą sięgać nawet kilkadziesięciu procent. Co ciekawe, te wyższe ceny nie przekładają się w jakiś istotny sposób na poprawę sytuacji rolników – ocenia Jakub Olipra, ekonomista i ekspert ds. rolnictwa w Credit Agricole.
Do ograniczenia produkcji mogą szykować się producenci zboża, którzy – według autorów dokumentu nawet przy uwzględnieniu działań wspierających wynikłych z nowej Wspólnej Polityki Rolnej i środków w ramach Planu odbudowy dla Europy po COVID-19 – wyprodukują o ok. 14 proc. mniej. Zniżki w uprawie warzyw, które wymiernie zwiększą swój dotychczasowy areał (o blisko 5 proc.), będą niewiele niższe i wyniosą prawie 8 proc. Utrudnienie w dostępie do pasz, a także legislacja zmierzająca do ograniczenia hodowli zwierząt ze względu na emisje CO2 spowodują znacznie większe spadki w produkcji mięsa. W tym przypadku regres może wynieść nawet między 16 a 17 proc. w przypadku wołowiny i 15 proc. w przypadku wieprzowiny oraz drobiu.
O ok. 11 proc. ma spaść z kolei ilość wyprodukowanego mleka. – Przy i tak malejącej ilości zakładów i spółdzielni mleczarskich, znacznym spowolnieniu procesu konsolidacji sektora i rosnących kosztach produkcji polski sektor mleczarski może za kilka lat znaleźć się w poważnych kłopotach – zauważa Agnieszka Maliszewska, sekretarz Polskiej Izby Mleka.
W najmniej optymistycznym wariancie redukcje te mogą jednak nie wpłynąć w oczekiwanym stopniu na globalne ograniczenie emisji. Jak w raporcie zauważają specjaliści, jeśli inne części świata nie wdrożą żadnych zmian, to wzrost kosztów produkcji w Europie odbije się na wyższym zanieczyszczeniu w tych krajach, do których przeniosłaby się jej część. A przedstawiciele poszczególnych branż wskazują też na inne problemy.
– Sektor hodowlany w UE odpowiada za niewiele ponad 4 proc. emisji gazów cieplarnianych i ciągle spada. Za to rośnie koszt środowiskowy związany z gospodarką odpadami, transportem lotniczym. Wielokrotnie już obalaliśmy jako branża mity związane z produkcją zwierzęcą i jej wpływem na klimat. Produkcja wołowiny pozwala na zagospodarowanie ubocznych produktów pochodzących z przemysłu rolno-spożywczego, takich jak wywary gorzelniane, wysłodki, warzywa, które nie trafiają do sprzedaży. Więc jeżeli ta równowaga będzie zachwiana, to trzeba będzie je zutylizować. A to pociąga za sobą koszty środowiskowe – tłumaczy Jacek Zarzecki, prezes Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego.
Zdaniem analityków mniej produktów na rynku spowoduje wzrost cen o średnio 10 proc. – najwyższy w przypadku wieprzowiny, która może podskoczyć nawet o 40 proc. – Dla rolników wyższe ceny płodów rolnych z jednej strony oznaczają wzrost przychodów, z drugiej strony będą oni mierzyć się z problemem niższej wydajności oraz ze wzrostem kosztów upraw. Zagrożeniem będzie bariera popytowa w UE (konsumenci preferujący tańszą żywność), a także podejście UE do dopuszczenia na rynek żywności spoza UE, z krajów, które produkują ją w niższych standardach – tłumaczy Mariusz Dziwulski.
Jak wskazują autorzy dokumentu, mniejsza produkcja może osłabić pozycję eksportową UE względem państw trzecich. W dużej mierze będzie to dotyczyło właśnie polskich dostawców żywności. – Polska ma trzecią największą nadwyżkę w handlu żywnością w UE (po Holandii i Hiszpanii). W konsekwencji te szacunki wskazują, że polscy eksporterzy silnie odczują skutki reform – wskazuje Jakub Olipra.
Dlatego rolnicy domagają się wprowadzenia podobnych rozwiązań jak w przypadku zapowiedzianego przez KE cła węglowego dla przemysłu – produkty rolne z państw trzecich niespełniających norm zielonej produkcji musiałyby być obciążone dodatkową opłatą klimatyczną. To jednak nie rozwiąże problemów sprzedaży naszych produktów na inne kontynenty.
Wyniki raportu dość gorzko oceniła organizacja Copa-Cogeca zrzeszająca organizacje rolnicze z państw członkowskich, która podkreśliła, że dokument potwierdza obawy zawarte w jej analizach publikowanych od dawna. – Strategie bioróżnorodności czy „Od pola do stołu” stworzą coraz większą lukę w praktykach i konkurencyjności w stosunku do naszych międzynarodowych konkurentów. Jeśli nie chcemy organizować przenoszenia części naszego rolnictwa do krajów trzecich, UE musi być równie ambitna w swojej polityce handlowej, jak w swoich strategiach wewnętrznych. Dziś tak po prostu nie jest – przekonuje sekretarz generalny organizacji Pekka Pesonen w oświadczeniu.
Wzmożone działania planuje też polski sektor, który jest niezadowolony z działań prowadzonych przez KE. Instytut Gospodarki Rolnej planuje w ciągu najbliższych tygodni otworzyć swoje biuro w Brukseli, by na bieżąco informować o skutkach unijnej polityki polskich rolników. – Działania wymierzone przeciwko polskim sektorom gospodarczym muszą być nagłaśniane w kraju i to zamierzamy robić – podkreśla Szczepan Wójcik, prezes instytutu. ©℗