Jeśli Komisja Europejska utrzyma swoje cele ze strategii dla rolnictwa, naszych producentów czeka transformacja na wzór energetycznej.

Do 2030 r. uprawy ekologiczne powinny osiągnąć poziom 25 proc. udziału w całości europejskich gruntów rolnych – to na razie zamierzenie Komisji Europejskiej, sformułowane w strategii „Od pola do stołu”. W przeciwieństwie do energetycznego Zielonego Ładu, nie przewidziano za niespełnienie wymogów żadnych sankcji. Gdyby takie się jednak pojawiły, byłby poważny problem, bo rolnicy i ekonomiści wskazują, że w przypadku naszego kraju planu nie uda się zrealizować.
W ostatnich latach powierzchnia upraw ekologicznych w Polsce zamiast rosnąć wraz z europejskimi trendami… malała. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego 2019 rok był jedynym od 2016, w którym udział powierzchni certyfikowanych ekologicznych gospodarstw urósł. 2,66 proc. ogółu użytków rolnych to jednak udział znikomy. Dla porównania w 2014 r. było to 3,82 proc. Spadek na przestrzeni pięciu lat rolnicy argumentują urealnieniem pomiaru. – Wcześniej producenci deklarowali przejście na uprawy ekologiczne, wcale nie produkując żywności. Były to np. ekologiczne łąki i pastwiska. Otrzymywali jednak dopłaty. Potem zaawansowane wymogi, certyfikacja i trudności związane ze sprzedażą spowodowały, że wielu rolników wycofało się z tej formy produkcji – wyjaśnia Witold Boguta, prezes Krajowego Związku Grup Producentów Owoców i Warzyw (KZGPOiW).
– Uprawy ekologiczne wymagają zupełnie innego podejścia do stosowania środków ochrony roślin i nawozów. Do skutecznej ochrony przed chwastami na dużych areałach konieczne są wyspecjalizowane maszyny i narzędzia. To wymaga nakładów inwestycyjnych, przetwórstwa, organizacji rynku tych produktów, promocji – opowiada prezes KZGPOiW. – Dziś na lokalnych skupach nikogo nie interesuje, czy dany produkt spełnia ekologiczne wymogi. Taka sytuacja skutecznie zniechęca rolników, bo ten rodzaj produkcji rodzi dodatkowe koszty. Znane są też przypadki, że warzywa czy owoce z polskich ekologicznych upraw wyjeżdżają np. do Niemiec, a potem… wracają na nasz rynek, już przetworzone z wyższą marżą – mówi Witold Boguta.
Sytuację poprawić mają dopłaty na ten cel w ramach wspólnej polityki rolnej. W projekcie planu strategicznego WPR po 2022 r. w ramach „Ekoschematu – Rolnictwo ekologiczne” wskazano, że do upraw ekologicznych mogą one być nawet kilkakrotnie wyższe od minimalnych.
Wciąż jednak jest wiele niewiadomych. – Projekt KE jest bardziej polityczny niż gospodarczy. Na dziś nie wiemy nawet, czy te 25 proc. będzie dotyczyć średniej w całej UE czy będą z tego rozliczane poszczególne państwa – mówi szef KZGPOiW.
Problemem mogą okazać się nie tylko środki na inwestycje. Ekonomiści wskazują na kwestię, która może sprawić, że nawet jeśli UE będzie dopłacać do ekologicznych upraw, nie uda się osiągnąć planowanego udziału w rynku. – Wydatki na żywność ekologiczną w bogatszych państwach zachodniej Europy sięgają kilkunastu procent wydatków na żywność ogółem. U nas nie przekraczają one 1 proc. i nawet przy dalszym wzroście zamożności polskich konsumentów trudno oczekiwać, aby żywność ekologiczna stała się dominującym segmentem rynku. Konsumenci, kupując żywność, wciąż kierują się przede wszystkim ceną, a żywność ekologiczna jest wyraźnie droższa – tłumaczy Jakub Olipra, analityk i ekspert ds. rynku rolno-spożywczego w Credit Agricole. Jego zdaniem barierą może być rynek zbytu. To problem nawet największych europejskich gospodarek. Na przykład w Niemczech grunty ekologiczne stanowią ok. 10 proc. areału, a jako ekologiczne deklaruje się 12 proc. gospodarstw.
– Trzeba pamiętać, że stawianie na ekologiczne uprawy oznacza mniej wydajne rolnictwo, w związku z czym europejska produkcja rolna stanie się w przyszłości mniejsza i droższa. Bardzo trudno zrealizować cel 25 proc. ekologicznych upraw i utrzymać samowystarczalność żywnościową na kontynencie – ocenia Olipra.
Europejscy rolnicy już alarmują, że ich rynkom zbytu może zagrażać porozumienie o wolnym handlu między UE a Mercosur – organizacją skupiającą część państw Ameryki Południowej, w tym największych producentów rolnych takich jak Brazylia czy Argentyna. Wypracowany w 2019 r. dokument będą teraz przegłosowywać poszczególne parlamenty państw członkowskich. Dlatego COPA COGECA (europejska organizacja zrzeszająca rolnicze związki zawodowe i organizacje spółdzielcze) rozpoczęła akcję promocyjną na rzecz zablokowania umowy.