Nowa danina od urządzeń elektronicznych i czystych nośników nie może być wprowadzona w zaproponowanej formie, bo naruszałaby przepisy unijne – uważają Rada Legislacyjna i niektóre resorty.

Przedstawione na początku maja br. przez Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu rozwiązania przewidują wsparcie dla najmniej zarabiających artystów. Mają oni otrzymywać dopłaty do składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne. Pieniądze będą pochodzić z opłaty reprograficznej od urządzeń pozwalających na kopiowanie muzyki, filmów czy książek oraz czystych nośników. Jest ona pobierana już teraz, ale ma znacząco wzrosnąć. Problem w tym, że jej wprowadzenie w formie zaproponowanej przez resort kultury naruszałoby przepisy unijne. Zwróciła na to uwagę w opinii do projektu Rada Legislacyjna przy prezesie Rady Ministrów, która w pięciu punktach wyliczyła niezgodności z unijną dyrektywą i orzecznictwem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Część z nich wynika wprost z wypaczenia samej idei opłaty reprograficznej. Ma ona rekompensować dozwolony użytek osobisty. Użytkownicy (co warte podkreślenia, wyłącznie prywatne osoby) mają prawo kopiować na swoich urządzeniach filmy i piosenki czy też kserować książki. Jeśli z tego uprawnienia skorzystają, to prawdopodobnie nie kupią już kolejnej kopii tej samej płyty czy filmu. Dlatego też prawo przewidziało dla twórców rekompensatę w postaci opłaty reprograficznej.
Unijna dyrektywa 2001/29/WE w sprawie harmonizacji niektórych aspektów praw autorskich i pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym stawia jednak kilka warunków. Rekompensata powinna trafiać do artystów, których utwory rzeczywiście są zwielokrotniane w ramach dozwolonego użytku. Tymczasem, przynajmniej według Rady Legislacyjnej, projekt MKDNiS w żaden sposób nie uzależnia wypłat od rzeczywistego zwielokrotniania utworów ani nawet od tego, czy dany artysta jakikolwiek utwór w ogóle stworzył.
„Przeciwnie, środki te mogą teoretycznie trafiać w dużej mierze do podmiotów (tzn. artystów zawodowych), które nie wytworzyły żadnych utworów (...) lub których utwory nie zostały w ramach dozwolonego użytku zwielokrotnione, natomiast szereg podmiotów, których utwory zostały w ten sposób zwielokrotnione, może pozostać bez godziwej rekompensaty”.
Przykład – artysta sceniczny, który wykonuje wyłącznie cudzy repertuar i nie wydał nigdy żadnej płyty. Zgodnie z projektem skorzysta on z pieniędzy pochodzących z opłaty reprograficznej, choć wykonywane przez niego utwory siłą rzeczy nie mogą być kopiowane w ramach dozwolonego użytku osobistego. Podobnie kowal artystyczny. Choć nikt nie przeczy, że być może artyści ci wymagają wsparcia, tyle że zgodnie z unijnymi przepisami nie może ono pochodzić z opłaty reprograficznej.
Do użytku prywatnego
Kolejny zarzut podniesiony w opinii można odnieść zarówno do projektowanych, jak i już obowiązujących przepisów. I znów dotyczy on wypaczenia samej idei opłaty reprograficznej. Skoro ma ona być rekompensatą za dozwolony użytek osobisty, to siłą rzeczy nie powinna być pobierana od urządzeń czy nośników wykorzystywanych przez przedsiębiorców czy administrację publiczną. Komputer w urzędzie nie służy bowiem do oglądania na nim skopiowanych filmów.
– Konieczne jest rozróżnienie pomiędzy obrotem prywatnym a biznesowym. Z licznych wyroków TSUE wynika jasno, że opłaty są należne tylko od transakcji, gdzie zasadne jest domniemanie, że urządzenia lub nośniki przeznaczone będą do korzystania w ramach użytku prywatnego. Zasada ta nie jest obecnie przestrzegana – opłaty są żądane od całości obrotu w Polsce takimi urządzeniami, jak komputery (z racji wyposażenia ich w dyski) czy drukarki, w czego konsekwencji opłaty są pobierane od wszystkich komputerów i drukarek używanych np. w instytucjach publicznych czy bankach. Mimo że oczywiste jest, że nie służą one do użytku prywatnego – wyjaśnia Tomasz Zalewski, radca prawny i partner w kancelarii Bird & Bird, podając przykłady orzeczeń w sprawach C-467/08 (Padawan) czy C-110/15 (Nokia Italia i in.).
Na konieczność wprowadzenia rozróżnienia urządzeń wykorzystywanych do celów prywatnych i profesjonalnych zwracają uwagę nie tylko Rada Legislacyjna, ale i minister ds. Unii Europejskiej.
„Projektowana zmiana (…) nie przewiduje takiego rozróżnienia, tj. opłata reprograficzna ma być pobierana niezależnie od tego, czy urządzenia lub nośniki będą używane na potrzeby niezwiązane ze sporządzaniem kopii na użytek prywatny. Wątpliwości w tym zakresie wymagają ponownej analizy prawodawcy” – napisał w swej opinii minister Konrad Szymański.
Utrudniona konkurencja
Zdaniem zarówno Rady Legislacyjnej, jak i ministra ds. Unii Europejskiej projekt MKDNiS nie zawiera też żadnych kryteriów, zgodnie z którymi ma następować szacowanie szkody poniesionej przez artystów z tytułu zwielokrotniania ich utworów w ramach dozwolonego użytku. Nie uwzględnia również zakazu znaczącego wpływania przez systemy wynagradzania twórców na rozwój społeczeństwa informacyjnego czy nakazu odpowiedniego uwzględnienia różnic między prywatnym cyfrowym i analogowym kopiowaniem.
– Sposób naliczania i pobierania tej opłaty wymaga jednak uwspółcześnienia. Przepisy dotyczące tej opłaty straciły częściowo rację bytu wraz z odejściem od fizycznych nośników jako formy udostępniania utworów. W nowych modelach biznesowych rynku sztuki i kultury użytkownicy zapoznają się z utworem poprzez streaming lub przeglądarkę internetową i często nie mają jakiejkolwiek technicznej możliwości skopiowania utworu – zauważa mec. Tomasz Zalewski.
– Reforma opłaty reprograficznej wymaga zatem przede wszystkim zbadania, jaka jest obecnie prawdziwa skala kopiowania utworów w ramach dozwolonego użytku osobistego i dostosowania konstrukcji tej opłaty, a zwłaszcza jej wysokości, do szacunków szkody rzeczywiście ponoszonej przez autorów z tytułu zwielokrotniania ich utworów w ramach tego użytku – dodaje.
Dodatkowe zastrzeżenia budzi to, że projekt nie przewiduje możliwości zwrotu nienależnie pobranych opłat, choćby w razie eksportu urządzeń czy też pomyłek w obliczeniu opłaty.
„Tak więc cały szereg elementów konstrukcji prawnej opłaty (…) musi zostać de lege ferenda zmienionych, tak aby dostosować tę konstrukcję do przepisów art. 5 ust. 2 lit. b) dyrektywy 2001/29/WE oraz do ukształtowanego na gruncie tych przepisów orzecznictwa TSUE” – konstatuje w swym piśmie Rada Legislacyjna.
Najbardziej krytyczne uwagi podczas uzgodnień w ramach rządu zgłosiło Ministerstwo Rozwoju i Technologii. Resort ten, poza podzieleniem części opisanych już zastrzeżeń prawnych, co do zasady opowiada się przeciwko rozszerzeniu opłaty reprograficznej. Uważa bowiem, że może to uderzyć w polskich przedsiębiorców.
„Specyfiką obrotu sprzętem elektrycznym i elektronicznym jest niska marżowość. Wynosi ona pomiędzy 0,3 proc. a 0,8 proc. i wynika m.in. z tego, że polscy dystrybutorzy działający na polskim rynku muszą stawić czoła konkurencji nie tylko europejskiej, ale również chińskiej (np. platformy typu AliExpress). Większość konsumentów kieruje się przede wszystkim ceną. W takich warunkach każdy dodatkowy koszt zwiększający obciążenie może decydować o istnieniu lub nieistnieniu przedsiębiorstwa” – można przeczytać w opinii MRiT.
Zapytaliśmy MKDNiS, czy zgadza się ze zgłoszonymi uwagami i czy przewiduje ewentualne zmiany w projekcie, ale nie uzyskaliśmy odpowiedzi.
Ile ma wynieść opłata reprograficzna
Etap legislacyjny
Projekt w konsultacjach