Z roku na rok rośnie liczba zgłoszeń dotyczących piractwa komputerowego w polskich firmach. O ile w 2011 r. Business Software Alliance, czyli organizacja zrzeszająca producentów oprogramowania, otrzymała ok. 400 takich zgłoszeń, w 2012 r. ponad 600, o tyle w minionym roku było ich już 771.

– Co ważne, wzrasta liczba zgłoszeń poważnych naruszeń, co przekłada się na większe odszkodowania od nieuczciwych przedsiębiorców. Najwyższa kwota odszkodowania wyniosła w zeszłym roku blisko 350 tys. zł, podczas gdy rok wcześniej 225 tys. zł. W 2013 r. polscy przedsiębiorcy ponieśli w związku z korzystaniem z nielegalnego oprogramowania koszt niemal 1,6 mln zł, podczas gdy rok wcześniej 1,3 mln zł – tłumaczy Bartłomiej Witucki, koordynator BSA.
Jeśli dojdzie do procesu, przedsiębiorca musi się liczyć z koniecznością zapłaty nawet trzykrotnej wysokości wynagrodzenia należnego za oprogramowanie. Często jednak firmy złapane na piractwie godzą się na dobrowolną zapłatę odszkodowania po to, by nie narażać się na utratę dobrego imienia. Niekiedy dochodzi do legalizacji oprogramowania, czyli zapłacenia normalnego za nie wynagrodzenia. Producent aplikacji może się na to zgodzić, np. gdy została ona legalnie nabyta, ale przekroczono liczbę komputerów, na których zgodnie z licencją mogła być zainstalowana.
Za naruszanie praw producenta, oprócz odpowiedzialności cywilnej, grozi również karna. Chociaż trzeba udowodnić winę konkretnej osobie, to nie chodzi tylko o tą, która bezpośrednio zainstalowała pirackie oprogramowanie. Akt oskarżenia może też zostać skierowany przeciwko członkom zarządu spółki czy dyrektorom pionów. Wystarczy, że godzili się oni na popełnienie przestępstwa, jakim jest korzystanie z nielegalnych aplikacji.