„Wierzymy, że jeśli głos obywatelek i obywateli będzie wystarczająco silny, to Unii Europejskiej trudno będzie ten głos zignorować. Tak, jak protesty w sprawie ACTA spowodowały odrzucenie tej umowy, tak również głos w sprawie reformy systemu praw autorskich będzie miał ogromne znaczenie dla przyszłości naszych obywatelskich wolności” – podkreślają Paweł Stankiewicz oraz Maria Świetlik z Fundacji Nowoczesna Polska.

Skąd pomysł na inicjatywę zachęcającą Polaków do udziału w konsultacjach europejskich w sprawie przyszłości prawa autorskiego?

FNP: Sprawami związanymi z prawem autorskim w kontekście wolności obywatelskich zajmujemy się już od kilku lat. Uważamy, że współcześnie prawo to obejmuje swym zakresem codzienną aktywność wszystkich obywateli wypowiadających się w internecie. To właśnie w sieci wymieniamy się wiedzą, rozwijamy swoje kompetencje kulturowe, a także pracujemy i prowadzimy życie towarzyskie. Te zachowania nie powinny być ograniczane przez przepisy, które zostały stworzone z myślą o regulacji działalności biznesowej.

W ubiegłym roku uczestniczyliśmy w procesie konsultacji dotyczącym prawa autorskiego prowadzonym przez Komisję Europejską pod nazwą Licencje dla Europy. Braliśmy tam udział w pracach grupy pod wiele mówiącą nazwą „Treści generowane przez użytkowników i licencjonowanie chronionych materiałów dla indywidualnych użytkowników”. Ten tytuł pokazuje optykę postrzegania prawa autorskiego przez KE jako narzędzia do ułatwiania funkcjonowania biznesu, często kosztem praw obywatela. Z naszego punktu widzenia prace te zakończyły się fiaskiem. Organizacje reprezentujące obywateli nie miały w nich silnej pozycji, a niektóre jak choćby Europejska Organizacja Konsumentów (BEUC) zdecydowały się opuścić grupę ze względu na sposób jej organizacji, który dyskryminował zwykłego obywatela.

Dlatego, gdy Komisja Europejska zdecydowała się ogłosić publiczne konsultacje, stwierdziliśmy, że to jest ważna okazja do tego, aby obywatele sami przesłali swoje opinie w tej sprawie. Nie chcieliśmy, aby te konsultacje wyglądały jak w książce Douglasa Adamsa „Autostopem przez galaktykę”, gdzie ogłoszenie o konsultacjach dotyczące wytyczenia autostrady przez Ziemię umieszczono na innej planecie w piwnicy urzędu, za kratami, w gablocie z napisem "Uwaga, niebezpieczeństwo".

Przyszłość prawa autorskiego - konsultacje europejskie

Komisja Europejska ogłosiła jedne z najważniejszych konsultacji społecznych w historii Unii Europejskiej: konsultacje prawa autorskiego. Do 5 marca każda obywatelka i każdy obywatel Unii może wyrazić swoją opinię na temat obecnego systemu i koniecznych zmian. Na podstawie wyniku konsultacji Komisja zadecyduje, czy konieczna jest reforma systemu praw autorskich i w jakim kierunku powinna ona zmierzać.

Pytania Komisji zostały opublikowane w języku angielskim, ale można na nie odpowiedzieć po polsku (a Komisja Europejska ma obowiązek takie odpowiedzi przetłumaczyć i uwzględnić). Pytania Komisji dotyczą ogromnej liczby problemów, dlatego pytań jest aż 80. Nie trzeba jednak odpowiadać na wszystkie pytania. Fundacja Nowoczesna Polska wybrała 12 najważniejszych pytań i przetłumaczyła je na język polski, a także dodała do nich krótkie omówienie.

Aby wziąć udział w konsultacjach, wystarczy wejść na stronę konsultacje.prawokultury.pl/pl/ i wypełnić formularz przygotowanych przez Fundację Nowoczesna Polska.





Czy konsultacje zorganizowane przez KE mogą mieć rzeczywisty wpływ na kształt systemu praw autorskich w UE?

Gdybyśmy w to nie wierzyli, nasze działania nie miałyby sensu. Wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się wiosną, więc w pewnym sensie działania Komisji Europejskiej mają charakter rozpoznawczy: nie będzie ona miała szans na wprowadzenie jakichkolwiek istotnych zmian w czasie trwania tej kadencji. Można jednak spojrzeć na to również z innej strony: Komisja stara się, aby jej następcy musieli wyraźnie ustosunkować się do pozostawionych przez nią dokumentów i rozpoczętych działań. Dlatego też zapowiedziała przygotowanie - jeszcze w czasie trwania obecnej kadencji - Białej Księgi dotyczącej prawa autorskiego. Dokumentu, który ma przedstawić konkretne propozycje rozwiązań w tym zakresie.

Czy obywatele UE mają jakiekolwiek szanse, aby wygrać z potężnymi organizacjami antypirackimi, które z pewnością będą lobbować za jeszcze ostrzejszym i bardziej restrykcyjnymi przepisami w zakresie prawa autorskiego?

Wierzymy, że jeśli głos obywatelek i obywateli będzie wystarczająco silny, to Unii Europejskiej trudno będzie ten głos zignorować. Tak, jak protesty w sprawie ACTA spowodowały odrzucenie tej umowy, tak również głos w sprawie reformy systemu praw autorskich będzie miał ogromne znaczenie dla przyszłości naszych obywatelskich wolności.

Z drugiej strony trudno jest nie brać pod uwagę innych procesów, które mają miejsce na arenie międzynarodowej: negocjowane obecnie umowy handlowe pomiędzy Unią a Stanami Zjednoczonymi (TTIP), pomiędzy Unią a Kanadą (CETA), czy nawet ta niezwiązana bezpośrednio z Unią (TPP - Partnerstwo Tran-Pacyficzne - przyp. red.). We wszystkich tych umowach planowane są (czy wręcz już obecne) zapisy dotyczące prawa autorskiego. Jeżeli te negocjowane w sekrecie (ale z dostępem dla przedstawicieli biznesu) umowy zostaną podpisane i ratyfikowane, to reforma prawa autorskiego w kierunku korzystnym dla zwykłego obywatela będzie niezwykle trudna.

Już dziś, ze względu na liczne traktaty międzynarodowe i porozumienia, takie zmiany nie byłyby łatwe do przeforsowania. Ale możemy zawalczyć o to, by w UE okres trwania monopolu prawno-autorskiego został skrócony z 70 do 50 lat, tak jak jest to w tej chwili w Kanadzie. Pozwala na to Konwencja Berneńska, trzeba tylko przekonać europejskich prawodawców.

Jaka jest najbardziej absurdalna propozycja dotycząca zmian w systemie prawa autorskiego, z którą się Państwo spotkali?

Niepokoi nas przede wszystkim propozycja zakazu linkowania do utworów chronionych prawem autorskim. Już od kilku lat obserwujemy próby ograniczenia prawa do linkowania w poszczególnych krajach, również w Polsce. Są one motywowane chęcią zwiększenia zysków przez właścicieli praw autorskich – których nie należy utożsamiać z autorami, bo ci zwykle szybko przekazują swoje prawa producentom, wydawcom czy dystrybutorom.

Propozycja, aby koniecznością było uzyskanie zgody właściciela praw autorskich do umieszczenia linku do strony internetowej zawierającej materiały objęte monopolem prawa autorskiego, sprowadza się do pozbawienia nas możliwości podawania źródeł informacji. Proszę sobie wyobrazić prace naukowe bez bibliografii - ich jakość, wiarygodność i użyteczność dla innych badaczy bardzo by spadła. Jeszcze trudniej wyobrazić sobie internet bez linków, a więc również bez wyszukiwarek - musielibyśmy wrócić do drukowania katalogów stron internetowych.

Na szczęście 13 lutego br Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał orzeczenie, w którym wyraźnie zaznaczył, że nie państwo członkowskim nie wolno ograniczać prawa linkowania do wolnodostępnych na innej stronie utworów chronionych.

Niedawno rzecznik generalny Trybunału Sprawiedliwości UE wyraził pogląd, że tworzenie kopii na użytek prywatny dotyczy wyłącznie utworów pochodzących ze źródeł legalnych. Przyjęcie takiej interpretacji mogłoby doprowadzić do sytuacji, w której internauta popełniałby przestępstwo nie będąc tego świadomym, np. wchodząc na witrynę z bezprawnie skopiowanym cudzym zdjęciem (które automatycznie zapisuje się na dysku komputera). Czy ujednolicenie prawa autorskiego przez UE może doprowadzić do takiej właśnie redefinicji dozwolonego użytku?

Tak, wydaje się, że nowelizacja unijnego systemu praw autorskich mogłaby doprowadzić do takiej właśnie redefinicji. Chciałbym jednak zauważyć, że opinia rzecznika generalnego Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej nie ma charakteru wiążącego nawet dla sędziów tego trybunału. Nie musi się też na nim opierać prawodawca europejski. Mam nadzieję, że przed taką decyzją rozważy on dokładnie wszystkie konsekwencje takiego rozwiązania. Jak mogłoby wyglądać dochodzenie praw w takim wypadku? Czy nie wiązałoby się z powszechną inwigilacją obywateli? Czy posiadacz praw nie musiałby instalować oprogramowania szpiegującego na wszystkich komputerach, aby móc bezspornie udowodnić, że takie naruszenie miało miejsce? Jakimi sankcjami miałyby być zagrożone takie naruszenia? A może należałoby wprowadzić wymóg starannego i dokładnego sprawdzenia, czy strona internetowa którą zamierzamy odwiedzić nie zawiera treści rozpowszechnionych bez zezwolenia posiadaczy praw?

Jak oceniają Państwo obecnie funkcjonujący system praw autorskich w Polsce. Jakie jego elementy wymagają natychmiastowych zmian?

Może Pana zaskoczymy, ale uważamy, że polskie prawo autorskie jest na tle europejskim wyjątkowo liberalne. Jako jedni z nielicznych Europejczyków, możemy pobierać pliki z muzyką, filmami, czy też książkami bez poszukiwania właścicieli praw autorskich. Nie oznacza to jednak, że polskie prawo jest doskonałe. Podstawowym problemem - w całej Europie - jest nielegalność niekomercyjnego korzystania z kultury. Chodzi o sytuację, gdy chcemy podzielić się z kimś nieznajomym naszymi zasobami, na przykład umieszczając je na własnym blogu, czy poprzez sieci P2P.

Innym przykładem jest powszechna praktyka wyrażania swych opinii w formie remiksu materiałów zastanych, która w świetle obecnego prawa jest w większości przypadków nielegalna, gdyż zezwolenia oparte o tzw. prawa gatunku twórczości w praktyce ograniczają się do parodii i pastiszu.

Trzecia sprawa to penalizacja naruszeń. Sądzimy, że możliwa kara 2 lat więzienia za nieautoryzowane rozpowszechnianie (nawet bez celów zarobkowych) nawet jednego zdjęcia jest kompletnie nieadekwatna do szkodliwości czynu.

Po czwarte wydaje się, że należy zagwarantować praktyczną możliwość realizacji wolności już obecnych w polskim prawie. Dziś DRM-y uniemożliwiają często korzystanie z przysługujących nam wolności poprzez sztuczne ograniczanie prawa do kopiowania czy rozpowszechniania utworów w kręgu rodziny i znajomych.

Jaka powinna być przyszłość kultury w sieci? Czy doczekamy się czasów, gdy utwory audio/video będą dostępne bezpłatnie w cyfrowych bibliotekach, tak jak dziś ma to miejsce w przypadku tradycyjnych bibliotek z książkami?

Wiele utworów audio/video już dziś jest dostępna bezpłatnie w sieci. Norweska Biblioteka Narodowa realizuje projekt digitalizacji całej twórczości literackiej w tym języku. Ma być ona dostępna dla wszystkich internautów z norweskim adresem IP. Za darmo. W Holandii biblioteki wypożyczają od niedawna cyfrowe książki na okres 3 tygodni (ale po 3 tygodniach pliki stają się niemożliwe do odczytu).

Nam szczególnie ciekawa wydaje się propozycja Philippe'a Aigraina przedstawiona w książce "Dzielenie się. Kultura i gospodarka epoki internetu" Aigrain proponuje legalizację pozarynkowego, niekomercyjnego dzielenia się utworami wraz z jednoczesnym wprowadzeniem tzw. kreatywnego wkładu, czyli stałej opłaty doliczanej do rachunku za dostęp do internetu, a następnie na podstawie anonimowych statystyk dzielenie zebranej kwoty pomiędzy twórców.

Bardzo istotną kwestią dla rozwoju kultury w wersji cyfrowej jest również sprawa ochrony prywatności. Do pełnego egzekwowania obecnie obowiązującego zakazu dzielenia się plikami, posiadacze praw muszą wprowadzać metody inwigilacji zachowań w środowisku cyfrowym. Bez inwigilacji egzekwowanie praw wyłącznych staje się iluzoryczne. Pamiętajmy jednocześnie, że płacenie za dostęp do treści w sieci automatycznie oznacza szpiegowanie. Jesteśmy więc między młotem, a kowadłem, a pole manewru jakie mamy jest naprawdę niewielkie.