Autostrady też są budowane ze środków publicznych, a mimo to nie jeździmy po tych drogach za darmo – przekonują twórcy protestujący przeciwko rządowym pomysłom na eksploatację ich dzieł
Zasoby publiczne według projektu założeń / DGP
Michał Boni, szef resortu administracji i cyfryzacji (MAiC), słynie z tego, że lubi ambitne cele. Teraz postanowił szeroko otworzyć dla wszystkich zainteresowanych publiczne zasoby. Gra idzie o dostęp do wszelkich utworów, map, fotografii, filmów, nagrań, opinii, analiz, sprawozdań, raportów, a nawet baz danych, które zostały zamówione i sfinansowane z publicznych pieniędzy.
Bo skoro raz państwo za nie zapłaciło, to powinny być dostępne dla szerokiego ogółu i nie ma powodu, aby zarabiał na nich autor. Z otwarcia zasobów mają skorzystać uczniowie, nauczyciele, przedsiębiorcy i wszyscy, którzy szukają łatwiejszego dostępu do treści edukacyjnych, kulturowych i naukowych.
Idea ministra znalazła wyraz w projekcie założeń nowej ustawy o otwartych zasobach publicznych. Problem w tym, że resortowe pomysły budzą powszechny opór. Zastrzeżenia mają artyści i twórcy, którzy już nawołują na Facebooku do protestów pod hasłem „Koledzy Artyści, przeczytajcie, protestujcie. Znowu chcą Wam się dobrać do portfeli!”.
Zarzucają, że resort chce im zabrać możliwość zarabiania na utworach i wymusza przekazanie podmiotom publicznym praw majątkowych. To pozbawi ich dochodów i jest niezgodne z konwencją berneńską o ochronie dzieł literackich i artystycznych. Suchej nitki na projekcie nie pozostawiają też specjaliści od informacji publicznej. Brakuje bowiem jasnej granicy między informacją publiczną a zasobem publicznym.
Internauci obawiają się, że otwarcie będzie tak naprawdę oznaczać zamknięcie zasobów. Konsultacje społeczne założeń trwają do 5 lutego.
– Obecnie wszystkie opinie są przedmiotem prac porządkująco-organizacyjnych – deklaruje Artur Koziołek, rzecznik prasowy Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji, i odsyła do ministerialnej strony, na której resort odpiera część zarzutów.
„Twórca zawsze po stworzeniu utworu posiada osobiste prawa autorskie do niego. Mogą one przysługiwać tylko twórcy, nie może on ich zbywać ani się ich zrzekać. Założenia projektu ustawy o otwartych zasobach nie dotyczą autorskich praw osobistych” – akcentuje MAiC na stronie.
Resort podkreśla też, że prawa autorskie majątkowe są ograniczone czasowo (istnieją co najmniej przez 70 lat) i możliwy jest obrót nimi. „Przekazywanie majątkowych praw autorskich jest często spotykane – w projekcie ustawy proponujemy, by częściej niż dotychczas instytucje publiczne nabywały autorskie prawa majątkowe do dzieł tworzonych za środki publiczne tak, aby możliwe było korzystanie z nich także przez obywateli” – wskazuje ministerstwo.
Podkreśla, że w założeniach do projektu ustawy o otwartych zasobach nie ma mowy o żadnym automatycznym przechodzeniu praw na instytucję publiczną. „Ustawa nałożyłaby obowiązek na instytucję publiczną, by ta zakupiła autorskie prawa majątkowe na polach eksploatacji, na których zamierza wykorzystywać utwór bądź udzielać licencji na dalsze wykorzystanie” – uspokaja MAiC.

Od pomysłu do projektu

Twórcy pozostają jednak nieprzekonani. – Popieramy ideę otwarcia zasobów publicznych. Jednak nie w takim kształcie, jak proponuje MAiC – mówi Anna Biernacka, radca prawny ZAiKS.
Jej zdaniem złożenia poszły za daleko. Wykroczyły poza przykłady unijne, na które powołuje się projekt.
– Tamte projekty mają węższy zakres i mówią o dostępie do dziedzictwa kulturowego Europy. Dotyczą zasobów historycznych gromadzonych głównie w archiwach, muzeach czy bibliotekach. I dotyczą ich udostępnienia w internecie. Natomiast projekt MAiC mówi o bardzo szerokim dostępie na nieograniczonych polach eksploatacji i dotyczy też utworów chronionych, które nie są w domenie publicznej – dodaje Anna Biernacka.
– Przygotowane założenia idą naszym zdaniem zdecydowanie zbyt daleko, proponują bowiem objąć swoim zakresem również zasoby, które wciąż objęte są ochroną prawami wyłącznymi – wtóruje Izba Wydawców Prasy.
Zdaniem przedstawicieli IWP pomysły resortu są sprzeczne z istniejącym systemem polskiego prawa cywilnego i autorskiego. A koncepcja otwierania zasobów nie wpisuje się również w unijny i międzynarodowy porządek ochrony praw własności intelektualnej.
– Przy zastosowaniu tak szerokich możliwości korzystania i przetwarzania dzieł udostępnionych przez podmioty zobowiązane (publiczne – red.) prawa osobiste twórców będą niewątpliwie nagminnie naruszane i przy tworzeniu dzieł zależnych (opracowań, przeróbek, remiksów) naruszana będzie integralność utworu – ostrzega izba.
Zarzuca też, że założenia przewidują przymus zawarcia umowy i przeniesienia przez twórcę na podmiot publiczny całości przysługujących mu autorskich praw majątkowych.
– Wkracza to – jak się wydaje – zbyt mocno w jedną z podstawowych zasad prawa cywilnego, jaką jest swoboda zawierania umów. Twórca zostanie pozbawiony możliwości wpływu na zakres udzielonych przez siebie uprawnień i straci jakikolwiek wpływ na późniejszą cyrkulację swojego dorobku intelektualnego – wytyka izba.

Gra o tantiemy

Nowymi regulacjami ma być objęty nie tylko sektor finansów publicznych, ale też spółki finansowane ze źródeł publicznych. Prawdopodobnie więc nowa regulacja obejmie także zasoby Telewizji Polskiej, Polskiego Radia czy Polskiej Agencji Prasowej, które nie są jednostkami sektora finansów publicznych.
Podmioty publiczne będą miały, zgodnie z założeniami, obowiązek nabywania majątkowych praw do zamawianych utworów. Będzie na nich także spoczywał obowiązek udostępniania i aktualizowania zasobu. Udostępnianie ma się zaś odbywać w oparciu o otwarte licencje umożliwiające wszystkim zainteresowanym nieograniczony dostęp, możliwość kopiowania oraz ponowne wykorzystywanie.
– Będzie swoboda dokonywania opracowań (przeróbek, adaptacji, remiksów) także dla celów komercyjnych – ostrzegają wydawcy.
Jako zasadę ustalono, że dostęp do zasobów będzie się odbywał za pośrednictwem internetu dzięki centralnemu repozytorium. Problem w tym, że centralne repozytorium istnieje tylko na papierze. Miało powstać w wrześniu 2012 r. w związku z wprowadzeniem regulacji dotyczących ponownego wykorzystania informacji publicznej.
Wojna z projektem to dla artystów wojna o źródła utrzymania: wykonując dzieło na zlecenie publiczne, mogą stracić szanse na dochody. Jeśli bowiem dziś instytucja publiczna zamawia utwór, to zwykle płaci za wykorzystanie go przez określony czas w uzgodniony przez strony sposób, np. muzeum zamawia na rocznicową wystawę utwór, który ma prawo wydać na płytach CD i promować na folderach.
Jednak gdy ten sam utwór staje się hitem i trafia listy przebojów, zarabia na tym autor. Jeśli pomysły MAiC staną się prawem, muzeum dostanie nie tylko prawo do własnego wykorzystania zamówionego utworu, ale też do wykorzystywania go na przyszłych polach eksploatacji. Podmiot publiczny będzie udzielał licencji – zgody na wykorzystanie utworu – tak jak teraz robi to autor. I będzie mógł na tym zarabiać.
– Autor zostanie pozbawiony swoich praw – zgodnie z projektem ustawy będzie mógł jedynie uzyskać od podmiotu publicznego licencję na korzystanie z własnego utworu – wskazuje Anna Biernacka.
Wątpliwości ZAiKS wzbudza także, że autor zostanie zmuszony do przekazania swoich praw na przyszłe pola eksploatacji, czyli takie, których obecnie nie znamy. Tymczasem w prawie autorskim jest zasada, że autor, przenosząc swoje prawa majątkowe do utworu, nie przenosi ich na pola eksploatacji nieznane w chwili zawarcia umowy.

Autostrady i utwory

Do twórców nie przemawiają argumenty, że skoro ich dzieła są współfinansowane ze środków publicznych, powinni także zgodzić się na udostępnianie owoców swojej pracy w otwartych zasobach.
– To chybiony i demagogiczny argument. Skoro tak, to dlaczego mamy płacić za autostrady, które zostały zbudowane z publicznych pieniędzy? Jest wiele rzeczy i usługi finansowanych ze środków publicznych, za które musimy płacić – wskazuje radca prawny ZAiKS.
I dodaje, że założenia są miejscami sprzeczne.
– Nie precyzują, czy nowe zasady mają dotyczyć wyłącznie nowych, czy również istniejących zasobów. To fundamentalna kwestia, której przesądzenie wydaje się sprawą podstawową – wytyka Izba Wydawców Prasy.
Ocenia, że intencją projektodawców jest objęcie nowymi regulacjami zasobów będących już w posiadaniu podmiotów zobowiązanych. A jeżeli tak, to powstaje wiele problemów przemilczanych w przedstawionych założeniach.
– Jeżeli podmiot zobowiązany nie będzie dysponował całością autorskich praw majątkowych do danego zasobu, nie może przekazać go do centralnego repozytorium lub w inny sposób udostępnić na otwartej licencji, bo narazi się na roszczenia odszkodowawcze osób uprawnionych – stwierdza IWP.
Ostrzega przykładowo, że do swobodnej eksploatacji archiwalnych numerów dzienników lub czasopism potrzebna będzie dodatkowa zgoda twórców, wydawców lub ich spadkobierców albo następców prawnych.

Etap legislacyjny
Projekt założeń w konsultacjach społecznych



Wszystko, co powstaje za publiczne pieniądze, jest własnością publiczną
Piotr Waglowski, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet
Czy propozycja nowej regulacji o otwartych zasobach autorstwa MAiC to krok w dobrym kierunku?
Intencje projektodawców są słuszne. Ale dostrzegam pewien problem związany z rozróżnieniem reżimów planowanej regulacji o otwartych zasobach i obecnej ustawy o dostępie do informacji publicznej, zwłaszcza przepisów o ponownym wykorzystaniu informacji publicznej. Informacją publiczną jest praktycznie wszystko, co dotyczy działania władzy publicznej.
Z tym, że ta informacja może nie być z różnych powodów udostępniana, np. ze względu na tajemnice prawnie chronione. Nowa regulacja MAiC stawia sobie za cel „wyznaczenie ogólnych ram udostępniania i ponownego wykorzystywania zasobów publicznych”. Ustalenie granicy między tym, co jest informacją publiczną, a zasobem publicznym może być trudne.
Istotne, by system prawny był przyjazny dla obywateli, by był też przejrzysty, co pomoże administracji publicznej stosować przepisy. Dziś liczba spraw sądowych przed sądami administracyjnymi o dostęp do informacji publicznej stale rośnie. Wynika to m.in. z tego, że nikt w istocie nie zna, a wielu nie stosuje w praktyce przepisów. Jest masa wyjątków od zasad i wyjątków od tych wyjątków. Nikt nie zna pełnego katalogu możliwych tajemnic prawnie chronionych.
Zasoby publiczne będą dzięki tej ustawie szerzej otwarte czy wręcz przeciwnie?
To kolejna wątpliwość, która się we mnie rodzi: czy rzeczywiście będzie to otwarcie zasobów publicznych. Bo gdy czytam w założeniach do nowej ustawy, że będą specjalne trzy tryby udostępniania tych zasobów, to dla mnie jest to bardziej zamykanie zasobów niż ich otwieranie.
Wiele zastrzeżeń mają do pomysłów MAiC twórcy i artyści. Podziela pan ich obawy?
To nic nowego, że artyści protestują. Spodziewałem się tego. Uważam – podobnie jak powiedział kiedyś premier Tusk – że wszystko to, co powstaje za publiczne pieniądze, jest własnością publiczną, a więc także tych, którzy chcą z tego korzystać w sposób wybrany przez siebie.
Państwo jest tu szczególnym podmiotem kontraktującym i nie powinno nikogo dziwić, że dając na coś pieniądze, będzie oczekiwać, że efekt takiej pracy będzie powszechnie i bez dalszych ograniczeń wykorzystywany publicznie.
Płacę podatki. Łożę na to państwo. Jeśli więc to państwo wydaje pieniądze na jakiś cel, to jako obywatel mam prawo z tego korzystać. Państwo to nie dobry wujek, który rozdaje pieniądze i niczego nie oczekuje w zamian.
Przecież nikt nie zmusza żadnego artysty do kontraktowania z państwem. Mamy wolny rynek: jeśli artystom nie odpowiadają warunki kontraktów, za które dostają wynagrodzenie z pieniędzy publicznych, to niech poszukają innych kontrahentów.