We wszystkich województwach brakuje specjalistów z fachem w ręku: zawodowych kierowców, operatorów i mechaników sprzętu do robót ziemnych, pielęgniarek i położnych oraz spawaczy - podało w czwartek Personnel Service na podstawie Barometru Zawodów.
Barometr Zawodów opracował Wojewódzki Urząd Pracy w Krakowie na zlecenie Ministerstwa Rozwoju, Pracy i Technologii. Prognozuje zapotrzebowanie na zawody w skali kraju, województw i powiatów. Wg publikacji, w 2021 r. zapotrzebowanie na zawody przesunie się z deficytu w stronę równowagi, co oznacza, że liczba wykwalifikowanych i chętnych do pracy kandydatów będzie w większym stopniu zbliżona do liczby miejsc pracy. W skali kraju prognozowanych jest 29 zawodów deficytowych, o dwa mniej niż rok wcześniej, odpowiednio większa liczba zawodów zrównoważonych i jeden zawód nadwyżkowy - ekonomisty.
Jak podkreśliło w komunikacie Personnel Service, w każdym z województw na liście prognozowanych na ten rok deficytowych zawodów pojawiły się cztery zawody. Są to pielęgniarki i położne, kierowcy samochodów ciężarowych i ciągników siodłowych, operatorzy i mechanicy sprzętu do robót ziemnych oraz spawacze. Prezes firmy Krzysztof Inglot wskazał, że podjęcie pracy w tych profesjach często bywa trudne, z różnych względów.
"Zawodowych kierowców od lat odstraszają trudne warunki pracy i wysoki koszt zdobycia odpowiednich uprawnień. Podobnie jest w zawodach zajmujących się obsługą sprzętu do robót ziemnych. Nie jest też zaskoczeniem, że brakuje spawaczy. Ten zawód jest niejako reprezentantem dużej grupy profesji, których powinno rynkowi pracy dostarczać szkolnictwo zawodowe, ale tego nie robi" - zauważył ekspert.
Zwrócił uwagę, że ostatnia z deficytowych profesji, czyli pielęgniarki i położne, cierpi z kolei na duże problemy płacowe. "Polskim pielęgniarkom zdecydowanie bardziej opłaca się pracować na zachodzie Europy – stwierdził Inglot. Dodał, że lukę w tych zawodach uzupełniają często pracownicy ze Wschodu.
Firma rekrutacyjna przyjrzała się też zmianom zapotrzebowania na dany zawód w ujęciu rok do roku. Spośród czterech deficytowych profesji zdecydowany prym wiodą pielęgniarki i położne. Wzrost zapotrzebowania na ich usługi zanotowano w stosunku do poprzedniej edycji badania aż w połowie polskich województw.
Wskazano, że w większości województw na liście zawodów deficytowych pojawiają się też: elektrycy, elektromechanicy i elektromonterzy, fizjoterapeuci i masażyści, krawcy i pracownicy produkcji odzieży, magazynierzy, monterzy instalacji budowlanych czy pracownicy ds. rachunkowości i księgowości.
"Jak co roku, dużą część zestawienia zajmują te profesje, których można się nauczyć np. w ramach kształcenia zawodowego. Nie cieszą się one dużą popularnością, na co składa się wiele przyczyn. Upraszczając, można powiedzieć, że są to zawody dość trudne, mało prestiżowe, których atrakcyjność jeszcze zmalała z uwagi na szerszy niż wcześniej dostęp młodych uczniów do szkolnictwa ogólnokształcącego i studiów wyższych" – powiedział Inglot.
Najmniej deficytowych zawodów zanotowano w województwach łódzkim (10) i mazowieckim (17). To jedyne województwa, gdzie słabo obsadzonych profesji było mniej niż 20. Na drugim końcu skali znalazło się województwo dolnośląskie z 49 deficytowymi zawodami. Nieco krótszą listą mogą się pochwalić województwa: lubuskie, pomorskie i wielkopolskie (po 46) - podało Personnel Service.
Szczegółowe informacje na temat zapotrzebowania na zawody w poszczególnych powiatach, województwach i w całym kraju można znaleźć na stronie www.barometrzawodow.pl.