Podwyżka kosztów uzyskania przychodu to dla podatnika – w zależności od wariantu – zysk od 60 do 120 zł.
Minister finansów Teresa Czerwińska zapowiedziała w wywiadzie dla DGP, że dwa rozwiązania z piątki PiS wejdą w życie jeszcze w tym roku: oprócz zniesienia podatku dla osób do 26. roku życia przyśpieszony termin dotyczyć też będzie podwyższenia kosztów uzyskania przychodu. – Choć skutki finansowe tych rozwiązań podatnicy odczuliby w przyszłym roku – zastrzegła szefowa MF. Oba zaczęłyby więc działać w ostatnim kwartale 2019 r., ale korzyści pojawią się w ramach rocznego rozliczenia PIT za 2019 r., a więc w 2020 r. Chodzi o to, by nie komplikować rozliczeń podatkowych.
DGP
Podwyżka kosztów uzyskania przychodu dotyczy wszystkich zatrudnionych na umowę o pracę. Jak wynika z najnowszej wersji Wieloletniego Planu Finansowego Państwa, resort Teresy Czerwińskiej bierze pod uwagę trzy warianty przedsięwzięcia. Obecnie dla osób na jednym etacie koszty uzyskania wynoszą rocznie 1335 zł lub 1668,72 zł w przypadku osób dojeżdżających do pracy (odpowiednio 2002,05 zł lub 2502,56 zł dla pracujących na wielu etatach). Rząd rozważa podwojenie, potrojenie tych kwot lub też podwojenie z lekkim zaokrągleniem do pełnych sum. Na przykład zamiast 1335 zł, w wariancie z zaokrągleniem byłoby 3 tys. zł. Od takich kwot nie trzeba by płacić podatku. W przypadku podwojenia kosztów osoba pracująca na jednym etacie, która dziś może odliczyć 1335 zł, zyskałaby więc 60 zł (w wariancie potrojenia – 120 zł, a dla wariantu z zaokrągleniem – niepełne 75 zł). To korzyści za kwartał, które będzie można odliczyć w zeznaniu za 2019 r. Dla 2020 r. trzeba je pomnożyć razy cztery.
O ile zmniejszy to wpływy do budżetu? Z wyliczeń resortu finansów ujętych w Wieloletnim Planie Finansowym Państwa wynika, że plan minimum – a więc podniesienie kosztów uzyskania o 100 proc. – to ok. 2,3 mld zł rocznie mniej w budżecie.
Zmiany w podatkach mają dwa cele. Pierwszy jest wyborczy: rząd chce zaskarbić sobie względy zatrudnionych, którzy do tej pory nie byli głównymi beneficjentami polityki gospodarczej. Drugi jest ekonomiczny i mówi o nim minister Czerwińska: chodzi o zwiększanie aktywności zawodowej, która w Polsce – mimo bardzo niskiego bezrobocia – nadal jest na dość niskim poziomie. Większość ekspertów zajmujących się rynkiem pracy wieszczy kłopoty, jakie będą wynikać z hamowania wzrostu zatrudnienia, gdy zadziała demografia: coraz mniej osób będzie w wieku produkcyjnym, za to grupa starszych, którzy z rynku pracy będą schodzić, będzie rosła. Z brakiem rąk do pracy przedsiębiorcy borykają się już teraz. – To może być problem, który zagrozi rozwojowi gospodarki. Firmy, żeby zwiększać produkcję, mają dwie drogi. Pierwsza to kupowanie nowych maszyn i zatrudnianie ludzi do ich obsługi. Drugą jest zwiększanie wydajności pracy – mówi Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium. Zwraca uwagę, że ze zwiększaniem wydajności też nie jest najlepiej, bo to wymaga inwestycji, które w Polsce kuleją. Za to w zwiększaniu zatrudnienia nadal mamy rezerwy. Chodzi przede wszystkim o niską aktywność zawodową osób młodych i tych powyżej 50. roku życia. Dlatego pomysł MF, by obniżyć do zera PIT dla pracujących w wieku poniżej 26 lat, nie jest zły.
– Pytanie tylko, czy to wystarczy. Bez zaangażowania się innych ośrodków w rządzie, które odpowiadają za politykę gospodarczą, może być trudno – mówi Grzegorz Maliszewski. Według niego zmiany w podatkach to dobry ruch, ale też z tego samego rządu płyną takie propozycje, jak likwidacja limitu 30-krotności średniego wynagrodzenia, powyżej którego nie płaci się składek na ZUS, czy coraz hojniejsze transfery społeczne, co z zasady nie sprzyja poszukiwaniu zarobku. Podobnie jak przeprowadzone już na początku kadencji obniżenie wieku emerytalnego.
– Żeby osiągnąć cel, jakim jest zwiększanie aktywności i pobudzanie wzrostu legalnego zatrudnienia, trzeba do sprawy podejść kompleksowo. Tymczasem z jednej strony obniża się klin podatkowy dla jednej grupy, zwiększając koszty uzyskania przychodu czy obniżając stawki, a zwiększa się go dla innej, likwidując 30-krotność – zwraca uwagę ekonomista.
Jeśli chodzi o wybór konkretnego wariantu podwyżki kosztów uzyskania przychodu to – jak zapowiedziała minister Czerwińska – należy on do Rady Ministrów i premiera. Wiadomo, że otoczenie Mateusza Morawieckiego forsowało pomysł, by już w tym roku weszły w życie trzy podatkowe rozwiązania z piątki Kaczyńskiego. Pytanie więc, czy nie pojawi się presja, by w ostatnim kwartale tego roku uruchomić także trzeci element pakietu – stawkę 17 proc. w PIT.