Parafrazując słowa znanego prawnika, można powiedzieć: „zawód dziennikarza jest piękny, bo odpowiedzialny”. A przynajmniej powinien być. Niestety, obserwując działalność niektórych dziennikarzy, trudno zachować wiarę w prawdziwość tej sentencji. Wydarzenia ostatnich dni pokazały, jak prymitywny i bezmyślny przekaz w mediach, ignorujący obowiązek ochrony ofiary przestępstwa, może prowadzić do wtórnej wiktymizacji, a nawet zakończyć się niewyobrażalną tragedią – śmiercią dziecka.

Dziennikarze, którzy pomimo wielokrotnych ostrzeżeń i jasnych dla przeciętnego człowieka mechanizmów przyczynowo-skutkowych, prezentują przekaz nakierowany na zohydzenie, zaszczucie, poniżenie, naruszanie czci i godności, świadomie stawiają się poza dziennikarską profesją i związanym z jej wykonywaniem standardem staranności. Z przykrością stwierdzić należy, że oparta na etycznych regułach odpowiedzialność dyscyplinarna – podobnie jak w przypadku innych zawodów zaufania publicznego – albo nie funkcjonuje w praktyce w ogóle, albo została ukierunkowana na ochronę interesów jednej tylko grupy. Pozostaje zatem odwołanie się do ogólnych podstaw odpowiedzialności, cywilnej i być może karnej. Smutna to konstatacja, wszak wolelibyśmy świat oparty na profesjonalizmie, empatii i odpowiedzialności zawodowej. Jeśli jednak zawodzą cywilizowane mechanizmy prewencyjne i poszerza się sfera przyzwolenia na brutalność mediów, niejako w akcie społecznej samoobrony sięgać trzeba po rozwiązania w pewnym sensie skrajne.
Odpowiedzialność cywilnoprawna za naruszenie dóbr osobistych jest w świetle art. 24 par. 1 k.c. oparta na regule domniemanej bezprawności, przy czym w prawie cywilnym zachowaniem bezprawnym jest działanie sprzeczne nie tylko z prawem, lecz także z zasadami współżycia społecznego. Nie ma wątpliwości, że ujawnienie tożsamości małoletniego pokrzywdzonego przestępstwem pedofilskim jest bezprawnym naruszeniem dóbr osobistych. Nie ma znaczenia, czy ujawnienie następuje z imienia i nazwiska, czy też poprzez wskazanie cech umożliwiających identyfikację osoby pokrzywdzonej. Dla roszczeń o charakterze odszkodowawczym dochodzonych z uwagi na naruszenie dobra osobistego w myśl art. 24 par. 2 k.c. właściwe są zasady ogólne, czyli reżim odpowiedzialności deliktowej. Przepisem ogólnym w tym zakresie jest art. 415 k.c., co oznacza, że do uzyskania odszkodowania konieczne jest wystąpienie szkody, związku przyczynowego i winy pojmowanej jako naruszenie reguł staranności wymaganej w danym zawodzie. Z perspektywy reguł staranności dziennikarz nie może nie wiedzieć o stygmatyzującym, dyfamującym i traumatyzującym efekcie takiego ujawnienia i nie przewidywać go. To wiedza znana powszechnie, a co dopiero działającemu na podstawie podwyższonej miary staranności profesjonaliście. Dziennikarstwo śledcze, zwłaszcza ukierunkowane na wspieranie określonej grupy, w przypadku przekroczenia granic może być uznane za poszukiwanie taniej sensacji. Oczywiście nie ma pełnych podstaw, by dokonywać pełnej oceny tragicznego w skutkach zdarzenia. Jednak „odmrożono” starą sprawę, w której sprawca przestępstwa dawno odbywa karę, natomiast ujawniono osobę pokrzywdzonego, syna posłanki partii opozycyjnej. Trudno przyjąć, by chodziło w tym przypadku o rzetelną informację i profesjonalizm działania. Wszystko to sprawia, że możliwe wydaje się na gruncie art. 448 k.c. dochodzenie znaczącego zadośćuczynienia za krzywdę dla najbliższych członków rodziny, wyraźnie unormowanego w art. 446 par. 4 k.c. (wcześniej uznanego orzeczniczo m.in. w wyroku SN z 10 listopada 2010 r., sygn. akt II CSK 248/10). Ewentualnych roszczeń można byłoby co do zasady dochodzić od samego sprawcy (dziennikarza), od nadawcy (art. 13 ustawy o RTV), a także od dziennikarzy, redaktorów naczelnych lub wydawców „lojalnej” prasy, jeśli powieliła informacje ujawniające tożsamość, oraz od powielających naruszający dobra osobiste przekaz nadawców i dziennikarzy materiałów telewizyjnych. Oczywiście skonkretyzowanie wniosków możliwe byłoby po dokładnym prześledzeniu publikowanych materiałów.
Nie można wykluczyć, że „dziennikarskie” upublicznienie danych osobowych może mieć znaczenie także w perspektywie odpowiedzialności karnej. W tym zakresie pociągnięcie do odpowiedzialności jest trudniejsze z uwagi na konieczność jej zindywidualizowania i immanentnie związane z tą sferą prawa reguły gwarancyjne. Nie dysponując pełnym zakresem danych, można natomiast wskazać, że publikacje obejmowały informacje chronione. Wszak postępowanie sądowe odbywało się z wyłączeniem jawności, zaś cel i funkcja takiego sposobu działania są w tym przypadku zupełnie oczywiste. To powoduje, że wyjaśnienia wymagają okoliczności ich uzyskania i ujawnienia. Znaczenie mogą mieć także elementy związane z uporczywym nękaniem, wywołującym poczucie zagrożenia, poniżenia lub udręczenia, lub istotne naruszenie prywatności. Z wielu względów sprawa powinna zostać dogłębnie wyjaśniona także na karnoprawnej płaszczyźnie.
Trudno powiedzieć, czy rodzina zdecyduje się na podjęcie kroków prawnych i ewentualnie jakich. Prawo wszakże ma służyć ofiarom, więc trudno osobom dotkniętym tragedią dawać jakiekolwiek sugestie dotyczące sfery tak głęboko osobistej. Jednak z perspektywy publicznej w tym przypadku działoby się dobrze, gdyby sprawcom skrajnych dziennikarskich nierzetelności nie udawało się całkowicie uniknąć odpowiedzialności. ©℗