Po nieudanej próbie przewrotu pałacowego, Sam Altman oficjalnie wrócił do OpenAI. Symbolicznie, bo dokładnie w rok po premierze ChatGPT. Jego powrót to drogowskaz, co czeka nas w kolejnych latach rozwoju technologii.
Dokładnie rok temu firma OpenAI udostępniła światu ChatGPT – narzędzie, które każdemu użytkownikowi pozwalało z poziomu przeglądarki korespondować z zasilanym sztuczną inteligencją robotem. Wystarczyły dwa dni, by przetestował go milion użytkowników, a dwa miesiące, by odwiedziło go 100 mln. W grudniu 2022 miał 266 mln odsłon, a już w sierpniu 2023 - 1,5 mld odsłon miesięcznie.
OpenAI, wypuszczając swój produkt przyspieszyło rozwój branży związanej z rozwojem sztucznej inteligencji – zaraz po premierze ChatGPT, swoje duże modele językowe zaczęły wypuszczać kolejne firmy: Google, Meta, Anthropic, X.AI Elona Muska czy nawet Microsoft, który kilka lat wcześniej wszedł w kooperację z OpenAI.
Upublicznienie ChatGPT i innych modeli przyspieszyło najważniejszy trend rozwoju sieci – personalizację treści. Wielkie modele językowe zadomowiły się w wyszukiwarkach i dziś, by poznać odpowiedzi na pytania można po prostu czatować z robotem syntetyzującym wiedzę zamiast zdobywać okruchy wiadomości przeklikując się przez strony internetowe. A to dopiero początek, bo konwersacyjne narzędzia są już dołączane do cyfrowych awatarów. Facebook wprowadza na przykład wirtualnych przyjaciół, których będzie można dodać do znajomych i czatować jak z prawdziwymi. Dzięki AI, wirtualny rozmówca będzie mógł nauczyć się sposobu, w jaki komunikuje się użytkownik. I dostarczać mu taką rozmowę, jakiej potrzebuje.
W tle błyskawicznego rozwoju narzędzi opartych o AI, toczy się gra o uregulowanie relacji ludzko-robotycznych. Po pierwsze na gruncie obowiązującego prawa – w toku są procesy wytoczone spółkom technologicznym przez pisarzy (m.in. George’e R.R. Martina, autora „Gry o Tron”). Ich zdaniem wielkie modele językowe były trenowane z pogwałceniem praw autorskich, bo do baz danych, na których maszyny poznawały logikę ludzkiej komunikacji, włączono ich książki. Bez zgody. Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku artystów wizualnych, którzy pozywają autorów modeli, które generują obrazy. One także uczyły się złożonych zależności dotyczących sztuki na objętych prawem autorskim pracach. Teraz każdy może wygenerować coś w stylu Beksińskiego, ale właściciele praw do jego dzieł nie otrzymują z tego tytułu żadnej kompensacji.
Po drugie walka trwa w formie strajków - niedawno w USA zakończyły się dwa prowadzone przez artystów filmowych. Prawie trzy miesiące trwał strajk aktorów. Powodem były niskie wynagrodzenia, ale też fakt, że wytwórnie chciały skanować ich ciała, a później przy pomocy AI bez końca przetwarzać w filmach i serialach. Nawet po ich śmierci. Wytwórnie uległy i wprowadziły podwyżki oraz nakaz uzyskania świadomej zgody na stworzenie cyfrowego dublera. Aktorzy mają także uzyskiwać jakąś formę kompensacji za jego wykorzystanie. O podobne postulaty walczyli scenarzyści – oni z kolei bali się, że zostaną jedynie poprawiaczami tekstu po AI. Również wywalczyli sobie m.in. kompensację.
Trzeci sposób to oczywiście regulacja. I w tej dziedzinie toczą się teraz najcięższe boje. Chodzi nie tylko o to kto, jakich systemów i w jaki sposób będzie mógł używać, ale też – kogo będzie faworyzował rynek. Znamienne, że do negocjacyjnego stołu siadają z politykami głównie wielkie firmy. Zanim Joe Biden z końcem października wydał rozporządzenie wykonawcze w sprawie AI, zapraszał do rozmów przedstawicieli Google, Microsoftu, Meta, OpenAI czy Anthropic (startupu wspieranego przez Google i Amazon).
W czasie gdy w instytucjach europejskich toczyły się rozmowy o AI Act (finalizacja porozumienia w sprawie jego treści powinna wydarzyć się na dniach, ale jak to będzie – zobaczymy, bo okoniem staje m.in. Francja), lobbyści byli częstymi gośćmi w gabinetach urzędników. Corporate Europe Observatory (śledzi lobbing w instytucjach UE), na 66 proc. z 97 spotkań w sprawie AI Act odbywało się z przedstawicielami lobbystów.
Ostatnie dwa tygodnie społeczność obserwatorów technologii rozgrzewała drama w OpenAI. Współzałożyciel i CEO spółki Sam Altman został z godziny na godzinę usunięty przez radę dyrektorów. Po tym jak okazało się, że chce z nim odejść cały zespół, decyzję odwołano, Altman wrócił, a członkowie rady, którzy zorganizowali przewrót sami musieli odejść.
Powrót Altmana do OpenAI to symboliczne wydarzenie. Przez niemal dwa tygodnie w spółce trwały przepychanki, które – jeśli oddzielić teorie spiskowe – sprowadzały się do konfliktu między wizjami jej rozwoju. Część rady dyrektorów chciała powrotu do korzeni spółki – czyli rozwijania AI w sposób niezależny od wpływów wielkich korporacji. Altman związał za to firmę z Microsoftem i zaczął przeć do wypuszczania kolejnych produktów jak najszybciej.
Ta próba sił pokazała w jakim kierunku możemy oczekiwać rozwoju sytuacji przez kolejny rok. Jedno jest pewne: w tym wyścigu nikt nie zamierza już zwalniać tempa.