Spółki, których większość przychodów pochodzi z praw autorskich, np. z udzielania licencji do oprogramowania, chętnie korzystają z ulg IP Box i badawczo-rozwojowej. Ale nie mają co myśleć o estońskim CIT.

Problemem nie jest to, że ryczałt od dochodów spółek (zwany estońskim CIT) wyklucza prawo do korzystania ze wspomnianych ulg podatkowych, bo wielu ich beneficjentów byłoby nawet gotowych z nich rezygnować za cenę prawa do ryczałtu.
Przyczyna leży gdzie indziej - przepisy mówią wprost, że ryczałt ten nie przysługuje spółkom, które uzyskują co najmniej połowę przychodów z praw autorskich albo praw własności przemysłowej.
Dotyczy to również spółek, które prowadzą aktywną działalność gospodarczą, np. zajmują się sprzedażą opracowanych przez siebie projektów architektonicznych. Wynika tak z interpretacji dyrektora Krajowej Informacji Skarbowej, co budzi zaskoczenie spółek i ich doradców. Wskazują, że inaczej przedstawiał to minister finansów w objaśnieniach podatkowych z 23 grudnia 2021 r.
- Objaśnienia nie pozostawiały wątpliwości, że warunek dotyczący osiągnięcia odpowiedniego limitu przychodów z praw autorskich dotyczy wyłącznie tych podmiotów, które nie prowadzą aktywnej działalności gospodarczej, a podstawą ich dochodów są źródła pasywne - wskazuje Diana Guzek, doradca podatkowy w kancelarii LTCA.

Są chętni na ryczałt

Początkowo, w 2021 r., ryczałt od dochodów spółek nie zyskał dużego zainteresowania. Gdy jednak od 2022 r. przepisy o nim zostały znacznie zliberalizowane, zainteresowanie to zdecydowanie wzrosło. W samym tylko okresie styczeń-lipiec 2022 r. tę formę opodatkowania wybrały aż 6232 spółki - poinformowało DGP Ministerstwo Finansów.
Od początku nie zmieniła się natomiast zasada, że aby opłacać estoński CIT, trzeba spełnić łącznie wszystkie warunki wymienione w art. 28j ust. 1 ustawy o CIT. Jeden z nich (art. 28j ust. 1 pkt 2 lit. e ustawy o CIT) wymaga, aby mniej niż 50 proc. przychodów spółki pochodziło z praw autorskich lub praw własności przemysłowej, w tym z tytułu zbycia tych praw.
- Warunek ten okazuje się barierą dla branż kreatywnych, w tym sektora IT, w którym bardzo często dochód osiągany jest właśnie z wytwarzania autorskich praw majątkowych, w tym praw autorskich do programów komputerowych - zwraca uwagę Adam Żądło, radca prawny i partner w ALCS.

Nie tak miało być

Inaczej przedstawiano to w uzasadnieniu do nowelizacji, którą wprowadzono estoński CIT (Dz.U. z 2020 r. poz. 2122). Tłumaczono (s. 64), że warunki dotyczące struktury przychodów „mają w zamierzeniu ograniczać możliwość korzystania z tej opcji podatkowej tym podmiotom, które nie prowadzą rzeczywistej działalności gospodarczej”.
Podobnie uzasadnił to minister finansów w objaśnieniach podatkowych z 23 grudnia 2021 r. Wyjaśnił (s. 19), że ograniczenia z art. 28j ust. 1 pkt 2 ustawy o CIT (a więc także dotyczące limitu przychodów z praw autorskich) „mają w zamierzeniu ograniczać możliwość korzystania z nowej formy opodatkowania tym podmiotom, które nie prowadzą aktywnej działalności gospodarczej, a swoje dochody opierają na pasywnych źródłach przychodów”.
Można było z tego wyciągnąć wniosek, że ograniczenia z art. 28j ust. 1 ustawy o CIT nie będą np. dotyczyć spółki informatycznej, która opracowała nowy program i zarabia na sprzedaży licencji na jego użytkowanie. Prowadzi ona bowiem aktywną działalność gospodarczą, a nie czerpie swoich dochodów jedynie z pasywnych źródeł przychodów. Mogłaby więc płacić estoński CIT.
Tak się jednak nie stało, co potwierdzają teraz interpretacje dyrektora KIS, m.in. z 19 lipca 2022 r. (sygn. 0111-KDIB1-1.4010.194.2022.2.SG). Pisaliśmy o niej szerzej w artykule „Sprzedaż modeli 3D z licencją wyklucza estoński CIT” (DGP nr 152/2022).
Przypomnijmy, chodziło o przyszłą spółkę z o.o., która zajęłaby się wytwarzaniem i sprzedażą trójwymiarowych modeli ludzi. Po opracowaniu danego modelu udzielałaby ona klientom licencji na jego używanie. Dyrektor KIS stwierdził, że spółka nie będzie miała prawa do estońskiego CIT, bo co najmniej połowa jej przychodów będzie pochodzić z praw autorskich do cyfrowych modeli 3D.
Podobne wnioski płyną z interpretacji dyrektora KIS z 21 czerwca br. (sygn. 0111-KDIB2-1.4010.198.2022.1.BJ). Chodziło o spółkę z o.o., która zarabiała na sprzedaży projektów domków jednorodzinnych. Kupowała je wcześniej od innego podmiotu. Tłumaczyła, że prowadzi aktywną działalność gospodarczą, a więc powinna mieć prawo do estońskiego CIT.
Dyrektor KIS uznał inaczej. Podkreślił, że skoro niemal całość przychodów spółki pochodzi ze zbycia praw autorskich do domków jednorodzinnych, to nie ma ona prawa do estońskiego CIT.

Sprzedaż tylko egzemplarza

Adam Żądło zwraca natomiast uwagę na najnowszą interpretację z 11 sierpnia br. (sygn. 0111-KDIB1-3.4010.37. 2022.2.MBD). Wystąpiła o nią spółka komandytowa, która sprzedaje gry komputerowe za pośrednictwem internetowej platformy. Klienci mogą odpłatnie pobrać grę na własne urządzenie.
Spółka wyjaśniła, że umożliwia klientowi pobranie gry komputerowej (jej kopii) na urządzenie należące do klienta, a on płaci jej za to wynagrodzenie. Podkreśliła, że klient nie zawiera z nią umowy licencyjnej i korzystanie z gry nie wymaga akceptacji jakiejkolwiek licencji.
Argumentowała, że w takiej sytuacji nie dochodzi do zbycia praw autorskich (które spółka ma), a jedynie do udostępnienia gry w celu jej pobrania. Sprzedawany jest cyfrowy egzemplarz gry, ale nie związane z nią autorskie prawa majątkowe - podała we wniosku o interpretację.
Dyrektor KIS potwierdził, że jeżeli klient nie nabywa autorskich praw majątkowych do utworu (czy to w całości, czy na podstawie umowy licencyjnej), to spółka nie uzyskuje przychodów z praw autorskich w rozumieniu art. 28j ust. 1 pkt 2 lit. e ustawy o CIT i nie dotyczy jej ograniczenie zapisane w tym przepisie.
Wskazał, że zgodnie z art. 52 ust. 1 i 2 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 1062 ze zm.) przeniesienie własności egzemplarza utworu nie powoduje przejścia na nabywcę autorskich praw majątkowych (chyba że umowa stanowiłaby inaczej).
Jeżeli więc klient decyduje się wyłącznie na zakup cyfrowego egzemplarza gry, bez licencji do niej, bez prawa do powielania, kopiowania, modyfikowania gry czy udzielania sublicencji, to nie nabywa praw, które wykraczałyby poza korzystanie z utworu w charakterze tzw. końcowego użytkownika - stwierdził dyrektor KIS.

Potrzebna rozwaga

W związku z taką wykładnią dyrektora KIS Adam Żądło sugeruje, aby spółki zastanowiły się nad zmianą modelu biznesowego. Zastrzega jednak, że takie rozwiązanie nie będzie dla wszystkich opłacalne.
- Zapewne dla dużej części spółek nadal bardziej korzystna będzie sprzedaż licencji lub sprzedaż praw autorskich do opracowanego przez nie oprogramowania. Wynikać to będzie najczęściej ze specyfiki tworzonych rozwiązań i ich przeznaczenia, ale także wymagań kontrahentów co do nabywanych uprawnień względem tworzonego na ich zlecenie oprogramowania - mówi Adam Żądło.
Ostrożność zaleca również Przemysław Antas, radca prawny w Ontilo. - Moim zdaniem warto poczekać, aż ukształtuje się linia interpretacyjna dyrektora KIS, bo wykładnia przedstawiona w interpretacji z 11 sierpnia br. wydaje się dość kontrowersyjna - mówi ekspert.
Podkreśla, że nabycie egzemplarza utworu powoduje nabycie uprawnień do jego eksploatowania poprzez dalszy obrót takim egzemplarzem (z wyjątkiem najmu lub użyczenia). - Nie jest to forma klasycznej licencji. Po prostu w stosunku do tego egzemplarza wygasa monopol właściciela praw do zezwalania na obrót tym egzemplarzem. Nie oznacza to, że spółka sprzedająca go osiąga dochód z praw autorskich - mówi Przemysław Antas.
Zwraca jednak uwagę, że umowa licencyjna na korzystanie z utworu (np. programu komputerowego) jest udzielana przez właściciela praw autorskich, ewentualnie uprawnionego licencjobiorcę.
Ekspert podkreśla także, że łańcuch dostaw oprogramowania może być skomplikowany. Przykładem jest rynek gier, na którym często występują deweloperzy, wydawcy i dystrybutorzy gry.
- Skutki podatkowe należy w takich sytuacjach oceniać indywidualnie w oparciu o umowy, jakie podmioty te zawierają z innymi uczestnikami - wskazuje Przemysław Antas.

Uwaga na ulgi

Diana Guzek przypomina natomiast, że spółki opodatkowane estońskim CIT nie mogą korzystać z ulg IP Box ani badawczo-rozwojowej, popularnych szczególnie właśnie w branży informatycznej. Ograniczenie to wynika z art. 18aa i art. 28h ust. 1 ustawy o CIT.
Ekspertka radzi więc, by przed jakąkolwiek decyzją, w tym o zmianie modelu biznesowego, rozważyć, czy estoński CIT faktycznie będzie się bardziej opłacać. ©℗
OPINIA
Najlepiej byłoby zmienić przepis
Mateusz Latkowski doradca podatkowy i partner w kancelarii Gardens Tax & Legal / nieznane
Jeśli przyjmiemy kryteria przyjęte w objaśnieniach ministra finansów, to stanowisko fiskusa budzi wątpliwości. Niestety kryteria te nie są obudowane definicjami, a obowiązuje zarazem przepis ustawy, który kategorycznie stwierdza, że jeśli zbyt dużo przychodów pochodzi z praw autorskich, to nie są spełnione warunki do opodatkowania estońskim CIT.
Przydałby się jasny komunikat MF oraz - przede wszystkim - zmiana legislacyjna, w której jednoznacznie zostanie wyjaśnione, czy branże kreatywne mają prawo do estońskiego CIT. Jest to o tyle istotne, że spółki, które już wybrały ten system, mogą się spodziewać kontroli fiskusa w zakresie prawa do tego wyboru.
Branże kreatywne mają alternatywę w postaci ulg B+R czy IP Box, których korzyści rozszerzono od 2022 r. Ich wdrożenie może przynieść, zależnie od sytuacji (m.in. struktury zatrudnienia, polityki dywidend), większe oszczędności podatkowe niż przejście na estoński CIT. Przykładowo, spółka wypłacająca większość zysków właścicielom może więcej skorzystać na niższej stawce podatku w ramach IP Box.
Pamiętajmy natomiast, że kwota podatku to nie wszystko. Estoński CIT to rozwiązanie w pełni systemowe, a z korzystaniem z ulg wiąże się określony kierunek interpretacyjny, nie zawsze korzystny dla podatników.