Zakaz, edukacja, a może – to najtrudniejsze rozwiązanie – dialog międzypokoleniowy na równych prawach? Nad koniecznością ochrony dzieci przed siecią pracują już dwa resorty.
ikona lupy />
Treści pornograficzne / DGP
Niemal 94 proc. nastolatków korzysta z internetu za pomocą telefonu. 56 proc. uważa, że czasem powinno się odłożyć telefon na bok. 36 proc. próbowało to zrobić, ale bez powodzenia. Kolejne szkoły wprowadzają zakazy stosowania komórek na swoim terenie, ale przybywa głosów, że to stanowczo za mało, by ustrzec dzieci przed uzależnieniem i internetową pornografią.
– Zakaz nie jest najlepszym pomysłem, ale czasem nie ma wyjścia. Szczególnie gdy mamy do czynienia z absolutnie szkodliwymi treściami. Tu jest pole do działań legislacyjnych – mówi nam Marek Zagórski, minister cyfryzacji. – Weźmy stalking, czyli uporczywe nękanie. Został szczegółowo opisany w kodeksie karnym. Ale dziś jest już sytuacją z przeszłości. Są nowe zagrożenia, stąd konieczność przyjrzenia się przepisom.
Od początku roku nad zapewnieniem bezpieczeństwa dzieci w sieci pracują już równolegle dwa resorty. Każdy powołał grupę roboczą. Ta w Ministerstwie Cyfryzacji skupia się na wypracowaniu mechanizmów przeciwdziałających uzależnieniom, ta w resorcie rodziny, pracy i polityki społecznej – na stworzeniu przepisów mających chronić nastolatki przed pornografią. Do tego drugiego zaproszono m.in. przedstawiciela Stowarzyszenia Twoja Sprawa, które jest inicjatorem pomysłu technologicznych zakazów.
– Chodzi przede wszystkim o nałożenie na dostawców pornografii obowiązku wdrożenia skutecznych narzędzi weryfikacji wieku. Oczywiście musi się to odbywać z poszanowaniem prywatności osób dorosłych. Mówimy wyłącznie o ograniczeniu dostępu do pornografii dzieciom – podkreśla Katarzyna Nowicka ze stowarzyszenia. Opisuje założenia: brak narzędzi skutecznej weryfikacji wieku może spowodować, po przeprowadzeniu odpowiedniej procedury, wpis danej strony nieprzestrzegającej prawa do specjalnego rejestru. Na jego podstawie dostawcy internetu uniemożliwialiby dostęp do takiego serwisu, a dostawcy usług płatniczych – do możliwości transferowania na niego pieniędzy.

Czarowanie rzeczywistości?

Zuzanna Polak z NASK jest sceptyczna. – Pojawia się w debatach publicznych i w szkołach pokusa, by nałożyć na sieć prawny nakaz blokowania nielegalnych i niebezpiecznych dla dzieci treści, ale nie ma dziś takiej technicznej możliwości, by z poszanowaniem praw obywatelskich wprowadzić takie rozwiązania. Główną przeszkodą jest kwestia weryfikacji wieku. Nie uda nam się zaczarować rzeczywistości tak, by szczelnie ochronić dzieci przed dostępem do złych treści. Owszem, tym młodszym można założyć filtr kontroli rodzicielskiej i to zwykle się sprawdza. Ale już nie w przypadku 12-latka, który bez problemu znajdzie obejście – mówi. Przekonuje, że nastolatki poszukują nieustannie nowych wrażeń w sieci, w tym również pornografii. – Nie uciekniemy od trudnych rozmów, od uświadamiania przez rodziców w domu i nauczycieli w szkole o zagrożeniach, związanych także ze sferą seksualną.
Nastolatki nieustannie poszukują nowych wrażeń w sieci
Minister Zagórski przekonuje, że w wielu działaniach podejmowanych dziś przez dorosłych brakuje świadomości. – Na różnych poziomach, głównie rodziców, wychowawców, nauczycieli. Bo zagrożenie dzieci spowodowane jest czasem naszą beztroską. Najlepszą aplikacją zabezpieczającą jest rozmowa – dodaje.

Tkwiąc w XX wieku

Wśród potencjalnych zagrożeń wymieniane jest uzależnienie od mediów społecznościowych. Na pierwszej linii ognia jest Facebook, który w Polsce ma ok. 17 mln użytkowników. Przeciwko takiemu postawieniu sprawy protestuje Jakub Turowski z Facebook Polska. – Wszystko, co jest nielegalne w polskim prawie, jest również nielegalne na Facebooku, jak np. mowa nienawiści czy podżeganie do popełnienia przestępstwa. Użytkownicy mają narzędzia, by takie treści zgłaszać. Następnie są one analizowane przez moderatorów i, gdy trzeba, usuwane – mówi. Jako rodzic widzi sens wprowadzania ograniczeń stosowania komórek w szkołach czy spędzania czasu online. Takie działania przyniosą skutek tylko, gdy będą wypracowanym porozumieniem, nie narzuconą z góry normą. Podkreśla, że ewentualne nowe regulacje muszą być dostosowane do świata cyfrowego, a nie tkwić w XX wieku.
Dawid Łasiński jest w tej nauczycielskiej mniejszości, która nie tylko jest przeciwko zakazom, ale też widzi w sieci potężny potencjał. Jako „Pan Belfer” ma swój kanał na YouTubie, na co dzień uczy w zespole szkół w Bolechowie. Trzy lata temu zaczął nagrywać lekcje chemii i wrzucać je do sieci. Dziś mają ponad 1,4 mln odsłon. – Sieć to skala, żal byłoby nie skorzystać z takiej możliwości – mówi. Przekonuje, że tworząc dobre treści, wpływa na to, by internet stawał się bezpieczniejszym miejscem. Stworzył projekt Naukowe Łapserdaki i z grupą dzieci prowadzi w sieci naukowe projekty. – Oni wymyślają temat, realizują go, ja im tylko towarzyszę. Bo nie może być tak, by przeszłość nadzorowała przyszłość. Nie można ludzi zakazami ograniczać, tylko trzeba pomagać dokonywać wyborów. To bardzo ważne w edukacji.